Póki co ostatni pełnometrażowy film reżysera Dystryktu 9 nie odniósł wielkiego sukcesu ani komercyjnego, ani artystycznego. Neil Blomkamp w opowieści o robocie policyjnym, który trafia na wychowanie do gangsterów łączył elementy science-fiction z wątkami obyczajowymi. Widzowie nie kupili takiej konwencji, co szczególnie mocno zabolało reżysera, który wspomina, że film był mu bardzo bliski i nakręcił go dokładnie tak, jak pierwotnie planował.
Czułem się niezwyle związany z Chappie, z tym co miałem w głowie. Przed premierą wydawało mi się, że dałem z siebie wszystko i udało się osiągnąć to, co wymarzyłem. Kiedy jednak okazało się, że coś, co powstało dokładnie tak, jak chciałem, nie przypadło do gustu publiczności, znalazłem się w ciekawej sytuacji. Co to oznacza? To pcha cię do interesującej refleksji. Nie oceniam filmu po tym, ile zarobił, czy ocenach na Rotten Tomatoes. Kręcę, bo to kocham i wyznacznikiem dla mnie jest to, jak się czuję, jak na mnie wpływa.
Chappie w mojej głowie istniał jako dziwna, komiksowa, niepoważna, popkulturowa farsa. Praktycznie drwiła sobie z faktu, że opowiada o najpoważniejszej rzeczy, o jakiej można opowiadać. Ponieważ tym właśnie jest życie. To pytanie, którego nie sposób poznać i na które nikt ci nie odpowie. W pewnym sensie to prawie żart. Oto mi głównie chodziło. Ludziom myli się i mówią, że nastrój ciągle się zmieniał. Nie byli w stanie pojąć, że ten zmienny ton to właśnie była nierozerwalna jedność. Mówił: „oto najważniejsza rzecz, o jakiej można gadać, owinięta w jedną wielką zgrywę, przez co wygląda, jakbyśmy się wszyscy nabijali”. Taki był tego cel. W ten sposób teraz postrzegam życie.
https://www.youtube.com/watch?v=TgpkRP2eXnc
Zobacz również: Obcy od Neila Blomkampa definitywnie nie powstanie
źródło: joblo.com / ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe