4. listopada, rok 2001. Na ekrany kin (brytyjskich) wchodzi właśnie ekranizacja bestsellerowej pierwszej powieści z serii o Harrym Potterze, która wznosi popularność twórczości J.K. Rowling na nowy, nieznany dotąd poziom. Filmowy Kamień Filozoficzny rozbija przysłowiowy bank, a reszta to już historia … Zanim jednak do tego doszło, filmowcy musieli spędzić masę czasu nad ostrożnym i rozważnym wyborem obsady aktorskiej – przecież w blockbusterze nie można obsadzić byle kogo, gdyż jego rola będzie się ciągnęła przez kolejne epizody. Nie dziwi zatem fakt, iż castingowcy byli bardzo wybredni jeśli chodzi o wymagania stawiane poszczególnym rolom. Doskonale ilustruje to przykład Robina Williamsa, legendy kina oraz do dziś nieprześcignionego komika, który nie mógł wcielić się w gajowego Hogwartu Rubeusa Hagrida, ponieważ … nie był Brytyjczykiem!
Janet Hirshenson, szefowa oddziału zajmującego się werbowaniem aktorów do filmu Harry Potter i Kamień Filozoficzny, opowiedziała The Huffington Post, iż Robin Williams pojawił się na castingu z chęcią pozyskania roli Hagrida. Chris Columbus (reżyser) miał jednak związane ręce, gdyż w filmie mogli pojawić się wyłącznie Brytyjczycy. Oto jej słowa:
Robin Williams zadzwonił do Chrisa Columbusa, ponieważ naprawdę chciał zagrać w tym filmie. Istniało jednak odgórne zarządzenie, które stanowiło o nie przyjmowaniu nie-Brytyjczyków. Wobec tego, gdy raz powiedział Robinowi „nie”, nie mógł powiedzieć „tak” komukolwiek innemu spoza Wielkiej Brytanii.
Zobacz również: J.K. Rowling tłumaczy różnice w poziomie legilimencji Snape’a i Queenie
W dzisiejszych czasach media nie dałyby w takim przypadku żyć twórcom filmu, nieprawdaż? Bogu dzięki, że jednak te kilkanaście lat temu panowały jeszcze jakieś ogólne zasady przyzwoitości … Odkładając tę kwestię na bok, doskonale wiemy jak potoczyła się rekrutacja do roli Hagrida. W niniejszą postać wcielił się Robbie Coltrane, wcześniej znany z raczej mniejszych ról w brytyjskich i nie-brytyjskich produkcjach. A my dalej dalibyśmy wszystko za ujrzenie choć skrawka materiału wideo z audycji Robina Williamsa, zmagającego się z tym pół-gigantem …
Nieco więcej szczęścia odnośnie castingu miał sam Daniel Radcliffe, czyli ostateczny odtwórca tytułowej roli. W tym przypadku „słowo” szczęście nabiera jednak podwójnego znaczenia, gdyż było blisko do tego, aby angaż również przeszedł aktorowi koło nosa. Oczywiście z innych powodów – Radcliffe mógł bowiem poszczycić się brytyjskim paszportem, ba, i to prosto z Londynu! Okazuje się, że do roli Harry’ego Pottera aspirowało dwóch równorzędnych kandydatów, a Radcliffe nie wyrażał ówcześnie chęci do kontynuowania swej aktorskiej kariery. Ostatecznie został przekonany przez producenta Davida Heymana, ale równie przekonana nie była ekipa castingowa. Oddajmy ponownie głos Janet Hirshenson:
Prócz Radcliffe’a był tam również inny chłopak, który także się nam podobał. Chris Columbus od początku optował za Danielem, ale znalazło się kilka osób twierdzących, że ten drugi też ma coś w sobie. Postanowiliśmy zatem „przespać się z tym”, a podjęcie decyzji wyznaczyliśmy na następny dzień. Wróciliśmy i spojrzeliśmy jeszcze raz na Daniela. Ten drugi chłopak był wspaniały, wrażliwy i z wyglądu bardzo podobny do książkowego pierwowzoru, lecz poza tym Harry w końcu stawał się potężnym czarodziejem. A Daniel posiadał oba te oblicza.
Dzisiaj świat jednoznacznie kojarzy Daniela Radcliffe’a z rolą Harry’ego Pottera, ale jak widzimy, jego losy mogły potoczyć się zupełnie inaczej. Nie bawmy się jednak w „gdybanie”, gdyż ostatecznie otrzymaliśmy Harry’ego, jakiego wszyscy pragnęliśmy. Bo otrzymaliśmy, prawda?
Źródło: huffingtonpost.com / Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe