Ostatnie dni miasta – recenzja zwycięzcy Nowych Horyzontów

Na zeszłorocznych Nowych Horyzontach główną nagrodę zdobył film, który uprzednio został nagrodzony Nagrodą Specjalną na festiwalu w Berlinie. Tamer El Said swój reżyserski debiut realizował od 2007 roku, a koniec końców stanął przed nie lada wyzwaniem wybrania spośród 250 godzin nagrań dwugodzinnej opowieści o Kairze – mieście prezentowanym na moment przed wybuchem rewolucji. Ostatnie dni miasta trafią na polskie ekrany dopiero 24 marca 2017 roku, jednak w pełni uzasadnione, co zostanie wykazane poniżej, są decyzje o poszukiwaniu seansów przedpremierowych.

ostatnie dni miasta

Akcja obrazu El Saida rozgrywa się w Egipcie w grudniu 2010 roku, a więc chwilę przed rozpoczęciem w tym kraju tak zwanej Arabskiej Wiosny. Tym samym tytuł nasuwa nam na myśl jakąś apokaliptyczną wizję świata, który zaraz zostanie zburzony, aby na jego miejscu mógł powstać zupełnie nowy porządek. Ostatnie dni miasta nie skupiają się jednak na rewolucji, a opowiadają historię Khalida (w rolę tę wcielił się Khalid Abdalla) – reżysera męczącego się ze stworzeniem filmu o swoim mieście. Autotematyzm oraz prezentowanie scen nakręconych przez bohatera sprawia, iż granica między prawdą a fikcją zaciera się. Stosowane przez El Saida środki – częste zbliżenia na twarze postaci, nagłe przesunięcia kamery, gubienie ostrości – wszystko to przyczynia się do tego, że widz ma wrażenie oglądania rzeczywistych wydarzeń. Poprzez stosowane zabiegi reżyser tworzy pouczcie głębi – przeźroczysta forma przekazu przyczynia się do wciągnięcia odbiorcy w wykreowany świat, nawet jeśli nie jest on tego w pełni świadom. Ten realizm pozwala jednocześnie lepiej zarysować portret psychologiczny głównego bohatera, który przeżywa własny koniec świata – musi przeprowadzić się, co wcale nie okazuje się być tak proste, jak mogłoby się wydawać, ponadto jego matka przebywa w szpitalu, a miłość życia wyjeżdża z rodzinnego kraju. Wydarzenia te przeplatają się z obrazami, które zwiastują nadejście rewolucji – demonstracjami oraz informacjami radiowymi niejako podsłuchanymi przez nas przypadkiem. W ciągu dnia Kair tętni życiem, natomiast gdy tylko zapada zmrok na ulicach słychać hasła wymierzone przeciwko aktualnej władzy, choć nie brakuje krzepiących obrazów wzajemnego świętowania sukcesów piłkarskich.

Ostatnie dni miasta przesiąknięte są nostalgią – prawdopodobnie nie dało się jednak tego uniknąć. Egipski reżyser przemyślał wszystkie kadry, przez co każdy z nich emanuje emocjami. Większość scen zdaje się być kręcona przy użyciu naturalnego oświetlenia, dzięki czemu obraz, przynajmniej takie odnosi się wrażenie, jest nieco sprany z kolorów podczas scen kręconych podczas zachmurzonego nieba albo zanadto wpadający w żółć w momentach zachodu lub wschodu słońca. Barwy te przypominają piasek, który mógłby zasypać ruiny Kairu. Czym jest więc miasto mające przed sobą ostatnie dni? Jeden z kolegów głównego bohatera wypowiada kwestię, iż Bagdad jest dla niego jak przyjaciel. Można wyczuć tę myśl w sposobie prowadzenia kamery przez reżysera, bowiem traktuje on Kair nie jako tło wydarzeń, ale równorzędnego bohatera. Patrząc z perspektywy czasu, przez pryzmat rozgrywających się tam wydarzeń, tym bardziej trudno pożegnać się z przyjacielem, który został pochłonięty przez rewolucję. Mimo iż rejestrowane życie toczone w Kairze wydaje się w niczym nie zwiastować apokalipsy, to wyczuwalne jest w filmie rosnące napięcie oznaczające nieuchronny koniec. Niczym konieczność pożegnania się z ukochaną, z którą nie chce się rozstawać główny bohater, jednocześnie jednak nie potrafi zatrzymać jej przy sobie. Podobnie również oglądanie przez Khalida mieszkań – nasuwa się myśl, iż ciągle coś staje na przeszkodzie bohaterowi – albo zbyt niski standard życia, albo zbyt wygórowana cena, albo kwestie ślepego przywiązania do tradycji religijnych.

ostatnie dni miasta

Film Tamer El Saida przyciąga uwagę widza na pewno ze względów wizualnych (za zdjęcia odpowiadał Bassem Fayad, który swoją drogą również występuje w produkcji). Choć na początku można być sceptycznie nastawionym do formy prowadzenia fabuły, lecz z każdym kadrem odbiorca zaczyna pokładać coraz większe zaufanie co do pracy reżysera, aby w ostatecznym rozrachunku pozwolić się przenieść w wykreowany świat. Niezwykła w Ostatnich dniach miasta jest ta podskórnie odczuwalna nostalgia powiązana z poczuciem nadchodzącego końca pewnego rozdziału historii oraz świadome godzenie się na to, poddanie się temu. W końcu – coś się kończy, coś się zaczyna.

źródło: ilustracja wprowadzenia – materiały prasowe

Chodźmy do kina!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?