Starość i radość
Sześćdziesięcioletnia Nathalie (Isabelle Huppert) nie spodziewa się, że późne lata jej życia mogą przynieść tyle zmian. Najpierw wykładowczyni filozofii zostaje opuszczona przez męża, następnie radzić sobie musi ze starzejącą się matką i jej kotem. W dodatku wydawnictwo, dla którego publikowała długie lata chce zmienić formułę jej książek. W Paryżu trwa protest studentów i kobieta swoje zajęcia przenosi z sali wykładowej do parku. Spotkanie z byłym studentem, bystrym filozofem i pisarzem, który porzuca miejskie życie na rzecz komuny na odludziu i wytwarzania sera, urozmaica ten kalejdoskop zmian.
Wątki przedstawiane w filmie aż proszą się o ciężką formę i grobowy nastrój. Ale co najlepsze w Co przynosi przyszłość, to słodko-gorzki nastrój i mnóstwo sytuacyjnego humoru, który przybliża opowieść do życia. Bohaterka na przykład wędruje w błocie na wybrzeżu, szukając sygnału telefonicznego. Albo kot (nomen-omen) Pandora, który jest niekończącym się źródłem niemałego zamieszania, za nic nie słucha właścicielki. Podobnie jak matka Nathalie – Yvette (grana fenomenalnie przez weterankę Edith Scob) – starzejąca się kobieta to diva kradnąca każdą scenę, która zachowuje się jak rozpieszczona nastolatka, nie spuszczając oka z przystojnych mężczyzn. Ten ludzki, humanistyczny ton, łagodzi poważniejsze wątki oraz bardziej erudycyjne momenty, kiedy postacie przerzucają się cytatami filozoficznymi albo dyskutują o różnych paradygmatach myślowych. Jak na wykształconą francuską burżuazję przystało, przy stole nie dyskutuje się przecież o pogodzie.
Zobacz również: Powidoki – pierwszy i festiwalowy zwiastun filmu Andrzeja Wajdy
Film Mii Hansen-Love (Eden), za który reżyserka otrzymała Srebrnego Niedźwiedzia w Berlinie, świetnie podejmuje niełatwy temat starzenia się i samotności, nie uciekając w banały i uproszczenia. Scenariusz i dialogi są z jednej strony niezwykle bliskie życia, bo inspirowane były zarówno przez Hubbert, jak i oparte na obserwacjach rodziny reżyserki. Z drugiej zaś, filozoficzne dywagacje mogą dość mocno odizolować przeciętnego widza od oglądanej rodziny.
Grająca główną rolę francuska aktorka wypada naturalnie i wiarygodnie, pozwalając zbliżyć się do swojej postaci. Ostatni akt opowieści być może zawodzi w dostarczeniu mocniejszego punktu kulminacyjnego, ale fantastycznie puentuje historię, która przecież wcale nie kończy się w ostatniej minucie. Przyszłość zapewne przyniesie jeszcze wiele niespodzianek.
https://www.youtube.com/watch?v=wj_oEMk7uoo