Pokojówki z Beverly Hills – recenzja 4. sezonu

Pokojówki z Beverly Hills zdążyły nas przyzwyczaić do odcinków pełnych manipulacji i zwrotów akcji. Tak też było i tym razem. Czwarty sezon zaczął się od morderstwa znanej nam postaci. Kolejne godziny serialu poświęcone były znalezieniu winnego oraz rozwijaniu pobocznych wątków, które wcale nie prezentowały się mniej interesująco.   

Życie Zoili (Judy Reyes), Rosie (Dania Ramirez), Carmen (Roselyn Sanchez) oraz Marisol (Ana Ortiz) jest pełne niespodzianek. Niektóre wydarzenia w Pokojówkach z Beverly Hills dotykają ich bezpośrednio, inne są tylko dodatkową rozrywką. Tak było z rozwodem Evelyn (Rebecca Wisocky) i Adriana (Tom Irwin), który ciągnął się przez wszystkie odcinki czwartego sezonu. Rosie bezpośrednio zaangażowała się w rozwiązanie zagadki zabójstwa, Marisol, standardowo zresztą, znowu się zakochała, a Carmen odwiedziła… córka. Zoila odcięła się od Genevieve (Susan Lucci) i rozpoczęła życie na nowo, udając kogoś zupełnie innego.

Zobacz również: Na pierwszy rzut oka: 4. sezon Pokojówek z Beverly Hills

Przyszedł też czas na nowe postaci, które zdecydowanie odświeżyły ograny już format. Wprowadzono również coś na kształt religii czy kultu, który nazwano The Circle. Oczywiste jest tutaj odniesienie do organizacji Scjentologów. Twórcy zaczerpnęli od nich pełnymi garściami, co niestety pozbawiło wątek elementu zaskoczenia. Śmieszy trochę rozwiązanie całości, biorąc pod uwagę, jak działają Scjentolodzy i jak pokazano to w Pokojówkach.

Bardzo cieszy rozwój głównych bohaterek, który w tym sezonie znacząco podkreślono. Carmen dojrzewa i w powoli zaczyna sobie zdawać sprawę, że może być już za późno na oszałamiającą karierę. Chociaż dalej próbuje. Marisol w końcu zaczyna uczyć się na własnych błędach. Zoila znajduje czas dla samej siebie, a Rosie zaskakuje wszystkich rozwiązując sprawę morderstwa. Nawet Genevieve zrozumiała kilka ważnych lekcji życiowych, z których wyciągnęła wnioski.

Oczywiście nie brak tu absurdu i niekonsekwencji twórców. Ale takie właśnie są Pokojówki z Beverly Hills. Widać tu ogromne wpływy ze świata telenowel. Serial Lifetime nigdy nie był produkcją ambitną i nigdy nie chciał nią być. Chociaż nie można mu zarzucić powierzchowności. Może główne bohaterki są piękne, noszą cudowne ubrania i zawsze prezentują się nieskazitelne, ale pod płaszczykiem elegancji znajdują się silne kobiety, które wspierają się nawzajem, zarówno w ciężkich, jak i tych szczęśliwych chwilach.

 

Zobacz również: Ranking: Najseksowniejsi faceci w serialach

Czwarty sezon Pokojówek dał nam kilka odpowiedzi. Standardowo, sprawa zabójstwa zamknęła się w dziesięciu odcinkach, a rozwiązanie zapewne zaskoczyło wszystkich widzów. Twisty i cliffhangery to specjalności scenarzystów serialu. Fakt, przyjęty na początku format może z czasem znudzić. Wiemy, czego możemy się spodziewać po każdym kolejnym sezonie i jak będzie zbudowany. Nie zmienia to faktu, że zabiegi fabularne są na tyle atrakcyjne, że potrafią przyciągnąć widza.

Pokojówki z Beverly Hills mogą być traktowane, jak typowy odmóżdżacz i rozrywka. Ale pod powierzchnią absurdu znajdziemy też komedię, dramat i kryminał oraz silne kobiece postaci, które pokazują, że płeć piękna zawsze powinna się wspierać. Finałowy odcinek przyniósł rozwiązanie największej zagadki czwartego sezonu, ale nie pozwolił głównym bohaterkom odetchnąć na długo i kolejne problemy już pojawiły się na horyzoncie.

plakat oraz zdjęcia: materiały prasowe 

Redaktor

Większość wolnego czasu spędza na oglądaniu seriali i pisaniu o nich.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?