Pierwszy dzień w pracy to najstraszniejszy dzień w życiu. Szczególnie jak jesteś członkiem drużyny tytułowego Stracha na wróble. Strachy na wróble to niskobudżetowy projekt, który hołduje klasycznym komediowym slasherom z lat 80., takim jak Martwe zło 2, Martwica mózgu czy Teksańska masakra piłą mechaniczną 2. Produkcja stworzona jest przez dwóch zapalonych fanów kultowych horrorów – Marcina Riegela i Jakuba Wedeła.
Produkcja przedstawi historie dwóch niezbyt rozgarniętych gagatków, którzy chcą dołączyć do kultu wspomnianego Stracha na wróble. Jednak nie wszystko idzie tak jak pójść powinno. Jak mówi współreżyser filmu, Jakub Wedeł, produkcja hołduje klasycznym horrorom komediowym.
Strachy na wróble to comedy horror, który hołduje kinu z lat. 80, które tak bardzo pokochaliśmy. Nasz film ma taką samą estetykę jak Martwe zło 2, Martwica mózgu czy Teksańska masakra piłą mechaniczną 2. Chcieliśmy przekazać efekt kampowego komiksu, który z jednej strony bawi, a z drugiej obrzydza. […] Warto wspomnieć o elementach gore, które będą na naprawdę wysokim poziomie. Pomysłodwaca projektu, czyli Marcin Riegel, jest również charakteryzatorem. W naszym filmie możecie spodziewać się naprawdę sporej ilości gore. Wszystko osadzone w komediowym tonie, nie wpadając w klisze na styl Strasznego Filmu.
Tytuł jest wart uwagi, gdyż w pewnym stopniu kontynuuje wątki z filmu Strach na Wróble: Pełnia strachu, który jest shortem z mikro budżetem. Miała powstać pełnometrażowa wersja, lecz nie doszło do skutku. Pokłosiem jej jest film Strachy na wróble. Tytuł stara się również o uczestnictwo w festiwalu OCTOPUSS FESTIWAL.
Opis filmu:
Strachy na wróble opowiadają historie dwóch nowych członków sekty Stracha na wróble. Wiadomo, początki takiej pracy są trudne, zwałaszcza jak Twoim pierwszym zadaniem jest zabicie samotnej kobiety. Dwójka tychże „patałachów” musi odegrać klasyczny dla slasherów scenariusz, by wkupić się w łaski krwiożerczego przywódcy kultu. Jednak wszystko nie idzie tak jak iść powinno. Łowcy stają się ofiarami, a ofiary łowcami.
Ilustracja wprowadzenia: fot. Maks Kacperski