Rampage. Dzika furia – recenzja filmu z Dwaynem Johnsonem opartego na grze arkadowej!

Hollywood przyniósł nam już film o emotkach ze smartfonu, produkcję opartą na grze w statki oraz serię blockbusterów zainspirowanych składanymi robotami-zabawkami. Nie dziwi zatem fakt, że producenci postawili na ekranizację kultowej w latach 80. XX wieku gry arkadowej Rampage, która polegała na demolowaniu budynków i zjadaniu ludzi. W Los Angeles jest tylko jedna osoba, której udział mógł zagwarantować temu projektowi pokaźne pieniądze. Nie przypadkiem jego głowa lśni niczym wypolerowana sztabka złota.

Zobacz również: Najbardziej dochodowi aktorzy 2017 roku. Podium zdominowane przez Szybkich i wściekłych

Dwayne Johnson (kiedyś gwiazda zapasów WWE „The Rock”) jest prawdziwym zbawieniem Hollywood. Jego nazwisko pojawiające się na plakacie filmu jest gwarancją zysków, niezależnie od poziomu produkcji. Wątła komedia z Kevinem Hartem, remake znanego serialu, przygodówka dla całej rodziny i film katastroficzny – „The Rock” równa się kasa. Dwayne robi świetny PR, promuje film na prawo i lewo, ze swoim śnieżnobiałym, szerokim niczym bary uśmiechem niemalże wyskakuje z lodówek. Producenci go za to kochają. Nie można odmówić mu charyzmy i talentu, bo choć nie dysponuje zbyt wielką gamą emocji, to jak na poziomy rzeczonych filmów potrafi pokazać się świetnie, a jego instynkt komediowy jest moim zdaniem ponadprzeciętny. Brad Peyton ukochał go szczególnie od czasu udanej Podróży na Tajemniczą Wyspę i to chyba właśnie w tym filmie Johnson ugruntował swoją dzisiejszą pozycję. Nic dziwnego, że panowie powrócili do współpracy w San Andreas, a teraz w Rampage. Dzikiej furii, która jest wypadkową obydwu produkcji.

rampage dzika furia 01

Davis Okoye, w którego wciela się „The Rock”, to były agent służb specjalnych zwalczających kłusowników, a obecnie jest prymatologiem zajmującym się gorylami w zoo w San Diego. Ten facet góra ze spodniami khaki i za ciasną koszulką skupia się tylko na jednym: pracą z małpami, a jego ulubieńcem jest goryl srebrnogrzbiety George, z którym łączy go unikalna więź. Davis ma oczywiście dość mroczną przeszłość, o której dowiemy się trochę, ale nie za wiele. Więc jego zachowanie jest trochę tajemnicze, szczególnie jeżeli chodzi relacje z płcią przeciwną, którą nonszalancko ignoruje. Na zastanawianie się nad psychologią bohatera nie ma tutaj czasu, bo sprawy dość szybko się komplikują.

rampage dzika furia 05

Zobacz również: Player One – recenzja nowego filmu Stevena Spielberga

Po nieudanym eksperymencie naukowym w stacji kosmicznej orbitującej nad naszą planetą, fragmenty toksycznych próbek, które modyfikują DNA, lądują na Ziemi. Jedna puszka trafia do bagien, zarażając krokodyla, druga – w góry pośród watahę wilków, trzecia – do wspominanego zoo. Biedny George zostaje wystawiony działanie toksyn i przyjazny do tej pory goryl zaczyna być coraz bardziej agresywny oraz rośnie w zaskakującym tempie. Informacja o tym trafia do mediów i okazuje się, że jest ktoś, kto wie co się wydarzyło. Doktor Kate Caldwell (Naomie Harris) jest inżynierem genetycznym, która kiedyś pracowała nad takim projektem dla firmy Energyne. Owa zła i pazerna korporacja od lat nielegalnie próbuje opracować formułę do manipulacji genami. Kate i Davis próbują pomóc gorylowi, ale na scenie pojawiają się służby federalne, które chcą opanować sytuację. „Gdy nauka nasra do łóżka, ja zazwyczaj zmieniam prześcieradło” mówi z szalonym uśmiechem agent Harvey Russell (Jeffrey Dean Morgan). Nawet jego poczynania pokrzyżują jednak właściciele Energyne, którzy mają dość karkołomny plan odzyskania utraconych próbek.

rampage dzika furia 04

Mówienie o logice i prawdopodobieństwie w produkcji, która oparta jest na prostej jak drut grze arkadowej, jest trochę jak kopanie leżącego. Ale scenarzyści Rampage. Dzika furia sami się o to proszą, tworząc dość groteskową wizję świata. O tym, że George i Ralph rosną szybko i potrzebują jedzenia dowiadujemy się dość wcześnie, ale prawie wcale nie widzimy, jakby się czymś pożywiali. W grze przynajmniej było jasne – ogromny goryl porywał ludzi z budynków, żeby coś przekąsić. Tutaj tego nie uświadczymy – oprócz jednej sceny. Korporacja z jakiegoś powodu prowadzi eksperymenty w przestrzeni kosmicznej, bo są zakazane na Ziemi. Pal licho, że jest to drogie i niebezpieczne, bo przecież mają dużo kasy i mogą sobie na to pozwolić. Zwabienie zmutowanych istot do centrum ogromnego miasta jest chyba najgłupszym pomysłem, na jaki wpadli złoczyńcy w historii kina. Zważywszy, że nie mają planu, jak owe zwierzęta poskromić. No i jest jeszcze fakt, że w biurze firmy stoi maszyna arkadowa z grą Rampage, w której zmutowany wilk, goryl i krokodyl niszczą miasto, a tak właśnie nazwali swój eksperyment jej właściciele. I to zanim szczątki stacji kosmicznej spłonęły w atmosferze! Rozumiem, że to mruganie do widza, ale poziom meta jest tu dość przekombinowany.

Zobacz również: TOP 10: najlepsze ekranizacje gier komputerowych w historii

Zatem cała ciężka robota w rękach Dwayna oraz jego partnera George’a, granego w technologi motion capture przez Jasona Lilesa. Więź i humor między tymi dwoma postaciami działa dość dobrze, ale musi niestety wystarczyć tylko na początek i koniec, bo kiedy goryl zmierza z kolegami w stronę miasta, siejąc zniszczenie, musimy polegać na mało przekonującej partnerce w postaci Harris. Na szczęście jest jeszcze Morgan, który robi to, co przez ostatnie sezony jako Negan w The Walking Dead wychodziło mu bezbłędnie – z wielką nonszalancją i z uśmiechem psychopaty wygłasza kolejne kwestie w śpiewnym, teksańskim akcentcie. Może i trochę szarżuje nie siląc się na oryginalność, ale ogląda się go przednio.

rampage dzika furia 03

Jeżeli całkowicie wyłączymy szare komórki i do kina wybierzemy się po to, żeby obejrzeć efektowną rozpierduchę, nad którą twórcy efektów specjalnych spędzili więcej czasu niż cała ekipa na planie razem wzięta, to trafiliście w dziesiątkę. Oglądanie Rampage. Dzikiej furii w roli zwykłego widza jest niezłą zabawą, miłą dla oka, ale całkowicie wylatującą z pamięci po napisach końcowych. Niestety, seans w niewdzięcznej roli recenzenta kończy się tym, że trzeba pisać o spodniach Dwayna Johnsona. Bo naprawdę jest tam niewiele więcej.

Rampage. Dzika furia trafi do kin 11 maja

Ilustracja wprowadzenia i plakat: materiały prasowe Warner Bros. Polska

 

Redaktor

Dziennikarz filmowy i kulturalny, miłośnik kina i festiwali filmowych, obecnie mieszka w Londynie. Autor bloga "Film jak sen".

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?