Fantastyczne Zwierzęta: Tajemnice Dumbledore’a – recenzja filmu. Do trzech razy sztuka!
Autor: Ula Reszka
7 kwietnia 2022
Na Harrym Potterze wychowały się całe pokolenia. Po zakończeniu historii o chłopcu który przeżył, potwierdzono, że na duży ekran trafi kolejna seria spod pióra J.K Rowling. Było to jedynie potwierdzeniem, że twórcy nie chcą zakończyć jednej z najlepiej zarabiających franczyz. Fantastyczne Zwierzęta z planowanych pięciu filmów doczekało się już trzech części. Bohaterem serii spin-offów miał być Newt Skamander, a historia ma mocno nawiązywać do znanego fanom czarodziei magicznego świata. Pierwsze dwa filmy spotkały się ze skrajnymi opiniami. Kiedy pierwsza była odebrana jako przepiękny powrót do magii znanej z Harry’ego Pottera, tak Fantastyczne Zwierzęta: Zbrodnie Grindelwalda, okazały się już tak nie porwać publiczności. Przed najnowszą częścią Fantastyczne Zwierzęta: Tajemnica Dumbledore’a wisiały czarne chmury. Początkowo, obawa przed odbiorem kolejnej części, później zawirowania związane z obsadzeniem roli Gellerta Grindelwalda. Czy Tajemnice Dumledore’a rozwijały czarne chmury?
Fantastyczne Zwierzęta: Tajemnica Dumbledore’a to trzeci i najnowszą odsłona serii. Za najnowszą część, podobnie jak za poprzednie odpowiada David Yakes, a za scenriusz m.in sama J.K Rowling. Soundtrack do filmu przygotował James Newton Howard. Armia Grindelwalda zdobywa coraz więcej zwolenników. Albus Dumbledore nie mogąc walczyć w pojedynkę, prosi o pomoc znanego magizoologa Newta Skamandera. Wraz z grupą innych czarownic i czarodziei starają się unieszkodliwić plan Gellerta. Jednak czy bez pomocy Albusa sobie poradzą?
Myślę, że wielu fanów serii mogło zadawać sobie pytanie, czy zamiana aktora po jednym filmie to dobry pomysł. Johnny Deep wykreował naprawdę bardzo specyficznego Gellerta Grindelwalda. Można było sobie zadawać pytanie jaka będzie jego postać w wykonaniu Madsa Mikkelsena – odpowiedź nasuwa się sama Grindelwald Mikkelsena jest po prostu świetny. W trzeciej części Fantastycznych Zwierząt Grindelwald nie jest szukający posłuchu czarodziejem, będący w odbiorze jako mało straszny przeciwnik. Stał się wytrwanym politykiem z wręcz mrocznym, przerażającym spokojem. Absolutnie zdaje sobie sprawę ze swojej siły oraz poparcia jakim się cieszy. Jest opanowany i nie stara się robić nic nie przemyślanego.
Jego postać bez wątpienia została dopełniona jego starciem z Albusem Dumbledorem, w którego ponownie wciela się Jude Law. Chemia jaka łączy obu bohaterów wypełnia niemalże każdą scenę. Ich kompletnie sprzeczne charaktery, zastrzyk ogromnych emocji, które śledzi się od pierwszej do ostatniej minuty. Ich pojedynek przyciąga uwagę. Widać, że Jude Law świetnie czuje się w roli Albusa Dumbledore’a. Ciągle mamy jego specyficzne poczucie humoru, do którego przyzwyczaił nas dyrektor Hogwartu.
fot. kadr ze zwiastuna filmu Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore’a
Mamy trochę mniej w tej części samego Newta, jednak co godne uwagi mamy więcej pokazanych relacji z jego bratem Tezeuszem. Pomimo różnic bracia mają swoje momenty, które nie raz zabawne nie raz trzymające w napięciu wciągają. To wszystko również, dopełnia najbardziej znany mugol w świecie czarodziei czyli Jacob Kowalski. Jak w poprzednich częściach udowadnia nam, że pomimo dziwactwa, jakim jest dla niego świat czarodziei stara się go zrozumieć. Dobrze, że w trzeciej części również mocno zamiesza.
Ponownie możemy zobaczyć magiczne zwierzęta znane z poprzednich części oraz również kilka nowych przedstawicieli. Film nie zawodzi warstwą wizualną. Ponownie stroje i oraz scenografia, dają nam możliwość poczuć się jak w świecie czarodziei. Nie zawodzą również efekty specjalne, jeśli przyzwyczailiście się do dość familijnego klimatu filmu. Trzecia część idzie w zdecydowanie mroczniejsze klimaty, przepełnione polityczną intrygą w świecie czarodziei. Czuć to od pierwszej sceny.
fot. kadr ze zwiastuna filmu Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore’a
Jednak to wszystko nie może przykryć wielu niedociągnięć jakie dręczą fabułę. Przede wszystkim brak wyjaśnienia niektórych decyzji. Jedną z nich ich jest brak wytłumaczenia dlaczego Dumbledore wybrał Newta, aby to on się rozprawił z Grindelwaldem. Kolejną sprawą jest fakt, że nie zostało objaśnione dlaczego Ci konkretni czarodzieje mają stanowić grupę, która pokona Grindelwalda. Pojawiały się, też wątki nie rozwijane, bądź potraktowane bardzo nijak, takim przypadkiem jest relacja Quennie i Jacoba. Pomimo sympatii do obu postaci, wygląda jakby twórcy filmu nie mieli do końca pomysłu na przedstawienie ich wspólnego wątku, bezsensownie wciskając w bieżące wydarzenia. Również bardzo na minus jest marginalna obecność Tiny Goldstein w filmie. Dla Potteromaniaków, film zostawia więcej pytań niż odpowiedzi, a tytułowe tajemnice… W zasadzie można się ich domyśleć na samym początku.
Cała produkcja spada w ocenie przez brak konsekwencji, dziury logiczne oraz brak zrozumienia niektórych wyborów scenarzystów. A szkoda, bo jeśli chodzi o obsadę filmu, stanęła ona na wysokości działania. Zakończenie filmu, nad wyraz wygodne zostawia mocny bufor bezpieczeństwa dla następnych części. Oczywiście dochodowa seria nie zakończy się tak szybko. W porównaniu do poprzednich części Fantastyczne Zwierzęta: Tajemnica Dumbledore’a wypadają nieźle, chociaż oczekiwania były znacznie większe. Możemy jedynie liczyć, że następna odsłona okaże w pełni potencjał jaki drzemie w serii Fantastyczne Zwierzęta.
Ilustracja wprowadzająca: fot. materiał prasowy
Zdaniem innych redaktorów:
Adam Mańkowski:
Zacznę drobną anegdotką. Obejrzawszy jedynie kiepską część pierwszą, chciałem nadrobić „dwójkę”, by czuć narracyjną ciągłość podczas seansu kolejnej części. Praktycznie z każdej strony uderzyły mnie jednak głosy krytyki. Ponoć właśnie druga część jest najgorsza z dotychczasowych filmów spod znaku „Fantastycznych zwierząt”. Po seansie „trójki” moje pytanie brzmi: jak?
Fabuła filmu skupia się na pokrzyżowaniu planów Grindelwalda. Zebrany zostaje zespół wyjątkowo denerwujących (nasz wiecznie zestresowany lecz przesłodzono miły protagonista) lub zwyczajnie bezpłciowych charakterów, które egzystują bardziej jako bohater zbiorowy, aniżeli ważne z osobna postaci. Naturalnie, każdy ma swoją rolę, która sprowadza się do minipunktu zwrotnego lub plot twistu, ale jest to zaserwowane widzowi bez większego ciężaru dramaturgicznego. Największy problem filmu jednak skupia się na tym, że niemalże 2,5h seansu doprowadzają do maksymalnie niesatysfakcjonującego climaxu. Podczas niego możemy pozbyć się nadziei na jakąkolwiek ciekawą choreografię walki. Oczywiście jesteśmy świadomi, że to jeszcze nie koniec serii, ale wzmocnienie poczucia, że to tylko drobny przystanek na całej tej męczącej trasie (no dobrze, przegapiłem jeden przystanek z trzech, mrug mrug) rozczarowuje jeszcze bardziej.
„Fantastyczne zwierzęta: Zbrodnie Grindelwalda” to niesamowicie przygnębiający trip nostalgiczny. Lokacje, motywy oraz udźwiękowienia przypominają nam o magii Pottera na ekranach sprzed kilkunastu lat. Niestety tylko przypominają.
Ocena w skali MoviesRoom: 30/100
Redaktor współprowadząca działu recenzji seriali
Entuzjastka literatury i kina. Wielbicielka odkrywania nowych seriali oraz filmów. Poza tym ogromna fanka Formuły 1 i Disneya