Za scenariuszem Daphne Byrne stoi Laura Marks. Próżno szukać jej biografii w świecie komiksu, ale rację mają ci, którzy kojarzą jej nazwisko ze światem telewizji. Kobieta była producentką świetnych seriali, takich jak Ray Donovan czy The Good Fight, czyli spin-offu rewelacyjnej prawniczej produkcji Żona idealna. Pisała też scenariusze do pojedynczych odcinków BrainDead, Egzorcysty i Servant, więc tematyka horroru nie jest jej obca.
Marks osadza swoją opowieść w Nowym Jorku 1886 roku, w epoce świec, lamp gazowych i rozwoju spirytualizmu. Poznajemy czternastoletnią Daphne Byrne, nieco dziwną i nie pasującą do swoich rówieśników dziewczynę, którą dotknęła niedawna nagła śmierć ojca. Matka naszej protagonistki nie może otrząsnąć się po zgonie męża i szuka pomocy u spirytystów, przez co staje się łatwym celem dla groźnego kultu działającego w podziemiach miasta na rzecz przywołania pewnego demona. Tymczasem Daphne zaczyna widywać w swoich snach (i nie tylko) chłopca nazywającego się jej „bratem”, ale w istocie stanowiącego potężną siłę.
Scenarzystka czerpie inspiracje z powieści gotyckich, ale i współczesnych historii o opętaniach. W Daphne Byrne znajdziemy echa Egzorcysty czy Omenu, ale niektóre sceny kojarzyły mi się też z Carrie, książką autorstwa ojca Joego Hilla – Stephena Kinga. Trudno doszukiwać się w fabule szokujących zwrotów akcji – to raczej klasyczna opowieść o młodej dziewczynie odkrywającej, że tkwiącą w niej złą moc może wykorzystać do osiągnięcia swoich celów.
To, co wyróżnia Daphne Byrne to zdecydowanie szata graficzna. Kelley Jones to weteran świata DC Comics, a jego rysunki pamięta każdy, kto w 1998 roku czytał wydawanego przez TM-Semic Batmana. Opowieści o Mrocznym Rycerzu ilustrowanego przez Jonesa przesiąknięte były mrokiem i grozą i do dziś uchodzą za jedne z najlepiej narysowanych odcinków. Taki też jest Nowy Jork u schyłku XIX wieku – mroczny, ledwo oświetlony, pełen cieni w których kryje się zło. To groźne miejsce, gdzie monstra są równie niebezpieczne, co zwykli ludzie.
Jones znakomicie projektuje sceny grozy, które może nie straszą, ale potrafią obrzydzić. Niektóre potwory, z ociekającymi śliną zębiszczami, świecącymi ślepiami czy wyłażącymi z oczodołów pająkami potrafią wrzucić ciarki na plecy. Prace Jonesa świetnie korespondują ze scenariuszem Laury Marks. To, co zaczęło mi się bardziej podobać z każdym kolejnym zeszytem to fakt, że właściwie do końca nie było wiadomo jak ocenić tytułową bohaterkę. Jednocześnie wzbudzała współczucie i grozę, a taki dualizm charakteru jest rzeczą poszukiwaną przeze mnie w fabularnych opowieściach.
Daphne Byrne to sprawnie napisana opowieść, którą czyta się bez bólu. Dobrze wygląda, ale nie zaskakuje i na pewno brak jej wyrazistego zakończenia, swoistej puenty czy kropki nad „i”. Na pewno komiks ten wyróżnia się na tle innych pozycji chociażby miejscem i czasem akcji – idealnym klimatycznym settingiem pod horror. Nie jest to najlepsza opowieść z tego imprintu, ale z całą pewnością też nie najgorsza. Na ten moment to niestety koniec – na kolejne opowieści z Hill House Comics będziemy musieli trochę poczekać, przynajmniej dopóki Egmont nie zdecyduje się wydać Refrigerator Full of Heads.
Tytuł oryginalny: Daphne Byrne
Scenariusz: Laura Marks
Rysunki: Kelley Jones
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawca: Egmont 2022
Liczba stron: 160
Ocena: 70/100