Tajna tożsamość to nieodłączny element fachu superbohaterskiego. Oczywiście istnieją szczęśliwcy, tacy jak Reed Richards, mogący epatować swym obliczem, ale lwia część woli się nie wychylać i nie pokazywać swej twarzy publice. Do czołówki najpilniej strzegących swej prywatnej części życia należy Matt Murdock – na co dzień prowadzący żywot wziętego prawnika, nocą przemykający po dachach Hell’s Kitchen jako Daredevil. W cenionej historii Daredevil: Odrodzony jego tożsamość zostaje jednak odkryta i to nie przez byle kogo, a wpływowego i potężnego gangstera – Kingpina. Wilson Fisk i tutaj gra ważną rolę, ale prawdziwe zagrożenie nadejdzie z kompletnie innej strony.
Daredevil miał niebywałe szczęście do scenarzystów, z samym Frankiem Millerem na czele. Nie tylko jednak twórca Powrotu Mrocznego Rycerza zapisał się złotymi zgłoskami w historii Człowieka Bez Strachu. Brian Michael Bendis, wieloletni współpracownik Marvela, a obecnie nowy nabytek DC, również odpowiada za okres, którego nie sposób pominąć. Pierwszy tom jego runu zapowiedziany był już szmat czasu temu przez wydawnictwo Sideca. Nic z tego jednak nie wyszło, ale na szczęście czytelnicy otrzymali w końcu powyższy tytuł od Egmontu, który po kilku tytułach w ramach historii przedstawiających klasyczne historie Marvela, odważył się wypuścić blisko 500-stronicowy album, będący zaledwie pierwszym tomem bardzo wysoko ocenianego cyklu.
Tom otwiera historia o tytule Zbudź się, której narratorem jest Ben Urich, reporter Daily Bugle o znacznie mocniejszym kręgosłupie moralnym, niż jego szef, J. Jonah Jameson, i licznymi znajomościami wśród środowiska superbohaterskiego. Trafia on na sprawę dziecka, które pod wpływem traumy zamknęło się w sobie. Niby nic szczególnego dla człowieka znającego Spider-Mana, ale sprawa małego chłopca łączy się jakoś z postacią Daredevila, a jego obecność zawsze wskazuje wiele nieoczywistości.
Kolejno Bendis przechodzi do głównego wątku. W wyniku gangsterskich porachunków, tożsamość Daredevila zostaje ujawniona i wychodzi poza gabinet Wilsona Fiska. Media widzą więc w niewidomym adwokacie smakowity kąsek i nawet jego skuteczna linia obrony zdaje się być przełamywana przez szturm krzykliwych pytań i oskarżeń. Autor pozwala sobie tu na ukazanie psychologii Murdocka. Osoba, która straciła już raz niemal wszystko przez ujawnienie tożsamości, ma prawo do lekkiej paniki i mimo że działania obrońcy Hell’s Kitchen nie ocierają się o jakiekolwiek niezdecydowane czy pochopne zachowanie, to w głębi duszy staje on na krawędzi, zadając sobie pytanie, czy dalsze, równoległe prowadzenie karier jest jeszcze w ogóle możliwe? Epizodycznie pojawiają się Spider-Man, Czarna Wdowa i wymownie milcząca Elektra.
Ostatnia historia mówi o pechowym losie herosa z niższej ligi, niejakiego Białego Tygrysa. Mężczyzna zostaje wrobiony w zabójstwo policjanta – a to zbrodnia niewybaczalna wśród organów sprawiedliwości. Matt Murdock, za małą namową Luke’a Cage’a i Iron Fista, przyjmuje sprawę wiedząc, że wciąż wisi nad nim klątwa publicznego zdemaskowania – co jest skrzętnie wykorzystywane przez oskarżycieli. Jako świadkowie pojawiają się Reed Richards i Doktor Strange, ale nawet ich obecność nie rozwiewa pewnej obawy – czy właśnie ten proces nie przesądzi o dalszej karierze głównego bohatera, zarówno jako superherosa, jak i prawnika? Lecz nie Matt jest tu istotnym elementem. Biały Tygrys przywodzi bowiem na myśl słynnego Rubina „Hurricane’a” Cartera – podobnie jak on niesłusznie oskarżony, podobnie jak on z góry namaszczony przez wymiar sprawiedliwości na winnego. Różnicą tkwi jedynie w zmianie wątku rasowego na kwestię podejścia społeczeństwa do jego profesji. Bendis tworzy solidny, dualistyczny dramat heroicznego obrońcy i powoli tracącego siły oskarżonego, którzy mimo logicznych argumentów przemawiających na ich korzyść, zdają się być przytłoczeni nawałnicą insynuacji i psychologicznych gierek przeciwnej strony.
Rysunki w Zbudź się stworzył David Mack – mistrz niebanalnych i ociekających symbolizmem okładek, chociażby w serii Alias czy American Gods. Tu musiał zilustrować problemy psychiczne chłopca i atmosferę niejasności i zagadki, która tworzy kolejne znaki zapytania. Przedstawiony w oniryczny i barwny sposób świat chłopca fascynuje, a czytelnik domaga się wyjaśnień. Dalej jest równie dobrze. Kreska Alexa Maleeva sprawia, że Nowy Jork nie ustępuje ani odrobinę mrokiem Gotham, a Człowiek Bez Strachu pełni tą samą co Mroczny Rycerz rolę – opiekuna, strażnika, ale też i karzącej ręki sprawiedliwości. Maleev, ze swoją nieco rozedrganą kreską i ogromną ilością cienia, doskonale oddaje nutki niepokoju, powoli wybrzmiewające w życiu bohatera, mogące zwiastować prawdziwe uderzenie. Autor doskonale radzi sobie też z tłem – warto je docenić i na chwilę zatrzymać wzrok na niektórych kadrach. Swe prace zaprezentował tu też Terry Dodson, nieco gorzej wpasowując się w klimat historii z Białym Tygrysem, co nie znaczy, że jego przyjemna kreska jest odrzucająca.
Bendis to autor nierówny – stworzył wiele przeciętnych historyjek, których tytuły nie zapisały mi się nawet w pamięci. Daredevil: Nieustraszony! to coś innego – z twórcy wielkich miałkich eventów scenarzysta zamienia się tu w pisarza nasyconej intrygą i mrokiem opowieści, w której jedna z najbardziej złożonych postaci Marvela ma okazję pokazać to, co w niej najlepsze. Cykl ten jest umieszczany na równi z czasem, kiedy to przygody Daredevila wychodziły spod pióra Franka Millera, dla którego również był to przecież złoty okres. Samo to porównanie daje gwarancję dobrej lektury. Pierwszy tom Daredevila Bednisa i Maleeva to pokaźne tomiszcze, a jako część większej serii jest dopiero preludium tego, co ma nadejść – jak dla mnie to wyborna przystawka.
Tytuł oryginalny: Daredevil: The Man Without Fear! by Brian Michael Bendis and Alex Maleev, Ultimate Collection book 1
Scenariusz: Brian Michael Bendis
Rysunki: Alex Maleev, David Mack, Manuel Gutierrez, Terry Dodson
Tłumaczenie: Marceli Szpak
Wydawca: Egmont 2017
Liczba stron: 480
Ocena: 90/100