Stworzenie dobrej historii z bohaterem niebędącym sztandarową postacią wydawnictwa jest czynem karkołomnym. Trzeba bowiem czegoś więcej, niż przeciwnika z przeszłości czy kosmicznego kryzysu, aby zainteresować czytelnika i udowodnić, że drugoligowa postać też ma coś do powiedzenia. Matt Fraction w serii Hawkeye dokonuje tego czynu: jego Clint Barton to ktoś więcej, niż tylko zadziorny łucznik z Avengers. Autor znalazł prosty przepis na sukces – zamiast silić się na przedstawienie go jako niepokonanego superbohatera, czyni z niego niesamowicie niefartownego gościa, który tylko czasem zamienia się w bystrookiego strzelca.
W poprzednim tomie na drodze Hawkeye’a stanęli dresiarze, na dodatek nie tacy w wypasionych furach i z ogromną masą mięśniową, a poruszający się nijakimi furgonetkami, nieprezentujący się szczególnie groźnie panowie bez mołojeckiego charakteru rodzimych osiedlowych wojowników. Warty wspomnienia za to jest ich wódz – nieco podstarzały, hardy i cały na biało, nie omieszkujący posługiwać się „luzackim” slangiem. Nawet jednak on blednie, gdy na scenie pojawia się tajemnicza postać, mające najwyraźniej swe korzenie w Polsce. Przeciwnik to niebezpieczny i wydający się o wiele bardziej racjonalny, niż niefrasobliwy łucznik, może więc jeszcze sporo namieszać w jego i tak już skotłowanym żywocie.ten świat – jak miało to miejsce podczas pechowego okresu Upadku Avengers.
Jednak najgroźniejszym konfliktem, w jaki wchodzi Barton, jest potyczka z jego byłymi kobietami – Czarna Wdowa i Mockingbird to nie eteryczne niewiasty, mdlejące na widok krwi, a kobiety umiejące przetrzebić skórę. Mimo iż uczucie do herosa już dawno wygasło, to w sercach nadal pali się płomyczek kobiecej opiekuńczości – a płomyczek ten w jednej chwili może osiągnąć iście piekielną temperaturę. Szczególnie jeśli na horyzoncie pojawi się kolejna kobieta.
Hawkeye posiada kilka cech, których nie powinien posiadać szanujący się heros. Po pierwsze – to dość nieodpowiedzialny lekkoduch, który miejscami sprawia wrażenie, iż to nie on toczy ciężkie boje u boku Thora czy Iron Mana. Po drugie – to lowelas. Na jego „koncie” znajdują się prawdziwie piękne i pełne siły damy, z którymi jednak związek nie trwa długo. A żeby tego było mało, Clint wcale nie ma wyrzutów sumienia po kolejnej miłosnej porażce. Po trzecie – Hawkeye nie ma mocy. I żeby nie miał ich jeszcze w sensie takim, w jakim nie ma ich Batman. Jego brak nadprzyrodzoności kwalifikuje go raczej do herosów, którzy nie wychylają się za bardzo do przodu, a jeśli to zrobią, trafiają do szpitala bądź na tamten świat – jak miało to miejsce podczas pechowego okresu Upadku Avengers
David Aja dokonywał już cudów w Moje życie to walka. Tutaj podnosi poprzeczkę jeszcze wyżej – już nie tylko potyczki z amatorami sportowych ubrań, skądinąd wyglądające raczej jak uliczna bójka, niż walka z udziałem członka Avengers, ale nawet akcja z punktu widzenia psa jest prawdziwym arcydziełem. Motyw z poczciwym czworonogiem imieniem Fuks w zaskakująco trafny sposób ukazuje psi sposób myślenia – niekoniecznie tak nieskomplikowany, jak się nam niekiedy wydaje. W drugim tomie gości też Francesco Francavilla, mający swój udział choćby w Batman: Mroczne odbicie. Tutaj jego rysunki ukazują dość ponure wydarzenia, związane z wcześniej wspomnianym jegomościem z Polski. Plansze kreski Annie Wu są urocze, ze sporą dozą naiwnego, niewieściego rozumienia romantyzmu. Na okładce widnieją też nazwiska Steve’a Liebera i Jesse’ego Hamma – panowie może nie dorównują reszcie rysowniczej załogi, ale za to mają okazję ukazać dość ciepłą historię, doskonale oddająca charakter superbohaterstwa Clinta Bartona.
Lekkie trafienia to jedna z najlepszych pozycji z Marvel NOW! i jeśli ktoś pragnie poznać coś naprawdę oryginalnego, ale pozostającego w klimatach superbohaterskich, niech sięga po ten i poprzedni tom. Fraction nadaje osobowości Clinta Bartona nowego, ciekawszego wymiaru, z kolei David Aja zachwyca swą umiejętnością niemal symbolicznego, a jednocześnie przepełnionego dynamiką przedstawiania wydarzeń. No i oczywiście jest jeszcze ironiczny humor, nieco wyszydzający głównego bohatera. Egmont w ramach Marvel NOW! wydał już takie tytuły jak seria Thor Gromowładny czy eventy Nieskończoność i Grzech pierworodny, ja jednak najczęściej wracać będę do tegoż komiksu.
Tytuł oryginalny: Hawkeye Vol. 2: Little Hits
Scenariusz: Matt Fraction
Rysunki: David Aja, Steve Lieber, Jesse Hamm, Francesco Francavilla
Tłumaczenie: Marceli Szpak
Wydawca: Egmont 2017
Liczba stron: 132
Ocena: 85/100