Spodziewano się, że film Jamesa Gunna osiągnie – a nawet przekroczy – pułap 30 milionów dolarów w weekend otwarcia. Niestety nie do końca się to udało i skończyło się „tylko” na 26,5 mln dolarów. Nie wygląda więc na to, by sukces komercyjny szedł w parze z artystycznym. Jak na ironię, powszechnie skrytykowany Legion samobójców Davida Ayera z 2016 roku obroniła się wyśmienicie w box office. Oczywiście na obecną chwilę mamy szalejącą pandemię, a dodatkowo tytuł produkcji może już się widzom źle kojarzyć. Zawinić mógł zatem też marketing.
Opis: Witajcie w piekle, zwanym też Belle Reve. Jest to więzienie z największym odsetkiem zgonów w Stanach Zjednoczonych Ameryki. Trzymani są tu najgorsi superzłoczyńcy, którzy posuną się do wszystkiego, żeby odzyskać wolność. Nawet do wstąpienia do supertajnej i superszemranej Jednostki Uderzeniowej X. Dzisiejsze zadanie z rodzaju wykonaj albo zgiń? Zebrać oddział przestępców, w tym Bloodsporta, Peacemakera, Kapitana Boomeranga, Ratcatcher Drugą, Savanta, King Sharka, Blackguarda, Javelina i ulubioną świruskę każdego, Harley Quinn. Następnie uzbroić ich po zęby i zrzucić (dosłownie) na odludnej wyspie Corto Maltese, na której roi się od wrogów. Oddział, wykonując swoją misję poszukiwawczą, przedziera się przez dżunglę, w której za każdym drzewem czają się bojówkarze i partyzanci. Renegatów okiełznać może jedynie towarzyszący im pułkownik Rick Flag… oraz rządowe implanty w uszach, zdradzające każde ich posunięcie Amandzie Waller. I jak zwykle – jeden nieopatrzny ruch i nie żyją (z ręki przeciwników, współtowarzysza lub samej Waller). Gdyby ktoś chciał pobawić się w hazardzistę, to rozsądek podpowiada, żeby na nich nie stawiać. Na żadne z nich.