Na arenę wkracza korporacja Trustwell. Mimo poczciwie brzmiącej nazwy, jej intencje nie są altruistyczne, a wmieszanie się we wszystko sił ONZ sprawia, że napięta sytuacja między USA i Wolnymi Stanami się pogłębia. W części Roboty publiczne Matty Roth trafia pod jej skrzydła, dołączając anonimowo do grup odbudowujących symbole Nowego Jorku. Organizacje terrorystyczne i ich powiązania, krucha równowaga polityczna i polityczne gierki sprawiają, że prawda to nie piękny frazes, a ciężar zawieszony na szali, na której końcu znajdują się losy społeczności.
Brian Wood nie stworzył scenariusza opierając się na nagłówkach gazet i pięknej propagandzie. Bratobójczy ogień to historia o oddziale żołnierzy, którzy w 204 dzień wojny otworzyli ogień do pokojowej manifestacji. Z pozoru sprawa wygląda prosto – nabuzowani wojacy zaczęli pruć seriami do cywilów. Wraz z kolejnymi zeznaniami i machinacjami polityków przekonujemy się, że nic nie jest czarno-białe. Z jednej strony mamy szeregowego żołnierza z Dakoty Południowej, który nie miał specjalnego wyjścia innego niż pobór. Z drugiej jest dowódca oddziału, wierny amerykańskiej armii i jej ideałom. Dla mnie najmocniejsza jak dotąd historia w DMZ.
Wood dokonuje też prezentacji poszczególnych bohaterów. Spośród nich zapamiętałem najbardziej Wilsona, nieoficjalnego szefa Chinatown, który w trudnym dla Wielkiego Jabłka okresie ma swoje plany na przyszłość. Niebanalne są też sylwetki Dekady czy Soamesa. Historie postaci to jednak nie tylko typowe originy, ale i część bieżącej fabuły, jak w przypadku Aminy czy Kelly. Tu zaznaczyć warto, że często są to życiorysy niezbyt pozytywne, bo jakież mogłyby być w strefie zdemilitaryzowanej?
Riccardo Burchielli to stały rysownik DMZ, lecz co jakiś czas pojawiają się inni twórcy. Najbardziej wpadły mi w oko prace Nathana Foxa, odpowiadającego między innymi za zeszyt Nieprzewidywalny ogień. Klubowa, hipnotyzująca miejska atmosfera, pokazująca, że scena artystyczna w Nowym Jorku nawet w tym okresie jest żywa i neonowo kolorowa. Z kolei Danijel Žeželj pokazał, że mała, zwykle turystyczna chińska dzielnica to terytorium prawdziwych wojowników. Takie epizodyczne występy to dobra rzecz, zwłaszcza że całość składa się z pięciu opasłych tomów, gdzie widzimy głównie zdewastowany Nowy Jork. Dzięki temu nie ma miejsca na monotonię, nie ujmując oczywiście Burchielliemu.
DMZ – Strefa zdemilitaryzowana tom 2 to komiks cięższy od pierwszego albumu. I nie mam tu na myśli mielizn fabularnych, a poruszaną tematykę. Brian Wood zahacza o odważne sprawy, których nie powstydziłby się porządny reporter i to taki, który relacjonuje rzeczywistość z najbardziej podłych miejsc na świecie. Ważny jest tu też realizm i brak podkoloryzowania. Na kanwie dotkniętego wojną Nowego Jorku śmiało mógłby zostać sensacyjną papką. Tymczasem mamy świetną literaturę. Autentyczną, zwłaszcza na płaszczyźnie społecznej i politycznej. Kolejny tom już w sierpniu. Tymczasem Egmont zapowiedział kolejne tytuły z DC Vertigo/DC Black Label, między innymi Animal Mana Granta Morrisona. Mimo kryzysu, dominator polskiego rynku komiksowego nie ma zamiaru zwolnić.
Tytuł oryginalny: DMZ: The Deluxe Edition Book Two
Scenariusz: Brian Wood
Rysunki: Ricardo Burchielli, Nathan Fox, Kristian Donaldson, Danijel Žeželj, Viktor Kalvachev
Tłumaczenie: Tomasz Kłoszewski
Wydawca: Egmont 2020
Liczba stron: 416
Ocena: 90/100