Spróbujmy od razu odpowiedzieć na to pytanie. Wystarczy zerknąć na to, co dzieje się z głównymi bohaterkami. Zarówno postać Em, jak i Dany są tutaj zmarginalizowane i pojawiają się jedynie na chwilę, oczywiście jako uciekinierki poszukiwane przez władze. Co więcej, ich tropem podąża cicha zabójczyni, znaleziona na farmie amiszów (!). Tak, do obsady serii Odrodzenie dołącza teraz ninja i nie jest to moim zdaniem trafiona decyzja fabularna, szczególnie tuż przed wielkim finałem. Po prostu nie pasuje mi do całej, tak przecież pieczołowicie budowanej koncepcji.
Fabuła skupia się w dużej mierze na pani generał Louise Cale, z jednej strony kreowanej na postać skrajnie negatywną, z drugiej posiadającą własne plany, ambicje i rodzinę, o którą się troszczy. Jednak to, co bohaterka wyczynia na Farmie, czyli placówce, gdzie prowadzone są tajemnicze badania na odrodzonych, mocno przekracza granice moralności. Kwestią czasu jest więc krwawa i brutalna ucieczka, która doprowadzi do gwałtownych wydarzeń w Wausau.
Odrodzenie tom 7 – Naprzód! pokazuje, że życie toczy się dalej, nawet pomimo nadprzyrodzonych zjawisk. Jednak napięcie towarzyszące mieszkańcom zaczyna eskalować. Tłumy wychodzą na ulice, co z kolei powoduje gwałtowne ruchy wśród strzegących Farmy wojskowych. Dojdzie więc do rozlewu krwi. Tim Seeley bardzo dużo miejsca poświęca tutaj wątkom pobocznym – przez co można odnieść wrażenie, że autor się rozproszył i pogubił, skupiając się na przykład na romansach Lestera Majaka czy handlu narkotykami. Pomimo najszczerszych chęci trudno nie zauważyć fabularnych zapchajdziur i niedobór wątków posuwających właściwą historię do przodu (wbrew tytułowi).
Można odnieść wrażenie, że chwilę przed finałem scenarzysta dokleił na szybko kilka wątków. Mam nadzieję, że ostatni tom będzie ich satysfakcjonującą konkluzją i taki zabieg finalnie się opłaci. Skłamałbym jednak, gdybym powiedział, że te poboczne elementy zupełnie mnie nie zainteresowały. Szczególnie podobał mi się zabieg ukazujący marzenia i oczekiwania niektórych bohaterów, zestawione z rzeczywistością i ich aktualną sytuacją. Aż szkoda, że Seeley nie wykorzystał tego patentu wcześniej.
Odrodzenie to wciąż bardzo dobry horror, w którym pobrzmiewają m.in. echa książek Stephena Kinga i opowieści o żywych trupach, tym bardziej przerażający, że nie mamy tu zombie w klasycznym wydaniu, a ludzi, którzy wyglądają jak my i żyją obok nas, ale potrafią zachowywać się nieracjonalnie, brutalnie i przerażająco. To świetny punkt wyjścia zarówno dla scenarzysty, jak i rysownika, a Mike Norton ponownie spisuje się tu na medal. Rysunki wciąż są czytelne i przejrzyste, a całość przyswaja się szybko i bezboleśnie.
Odrodzenie tom 7 – Naprzód! nie wyjaśnia wiele, dorzuca natomiast kolejne klocki, których robi się już tyle, że można powątpiewać, czy wszystkie puzzle znajdą w finale swoje miejsce. Mamy jednak do czynienia z doświadczonymi i utytułowanymi twórcami, a seria od samego początku robi bardzo dobre wrażenie, trzyma w napięciu i po prostu intryguje. Być może niniejszy album to standardowe wyhamowanie przed końcówką, istna cisza przed burzą. Seeley i Norton mają zasłużony kredyt zaufania, pozostaje mi więc wierzyć, że wiedzą co robią i czekać na finałowy album.
Tytuł oryginalny: Revival vol 7 – Forward
Scenariusz: Tim Seeley
Rysunki: Mike Norton
Tłumaczenie: Bartosz Musiał
Wydawca: Non Stop Comics 2020
Liczba stron: 144
Ocena: 65/100