Jeżeli należysz do „pokolenia Y” to Harry Potter na pewno nie jest Ci obcy. Wspaniała, siedmioczęściowa seria J.K. Rowling towarzyszy mi od dzieciństwa, a na premierę każdej z ekranizacji czekałam z zapartym tchem. Filmy oceniam po dziś dzień jako bardzo udane. Jak to jednak bywa w przypadku ekranizacji książek, często film bardzo różni się od swojego pierwowzoru. W serii Harry Potter są jednak sceny, które zupełnie zaburzają logikę fabuły. Niektóre z nich są dodane niepotrzebnie, inne – niepotrzebnie usunięte z filmu. Poniżej parę słów o tych, które najbardziej rzuciły mi się w oczy.
W części pierwszej, Harry Potter i Kamień Filozoficzny, było mi trochę szkoda, że twórcy pominęli postać Poltergeista Irytka – nie występuje on zresztą w całej serii filmów o Harrym. Irytek, czyli śmiertelny wróg Argusa Filcha spędzał całe dnie na uprzykrzaniu życia uczniom i nauczycielom w Hogwarcie. Wiele razy stawał bohaterom na drodze, mimo wszystko w Bitwie o Hogwart zachował się prawdziwie bohatersko. Scena całkiem niepotrzebna to nocna wędrówka Harry’ego po dziale ksiąg zakazanych i straszna twarz, krzycząca do niego z jednej ze stron starego woluminu. Jest to wymysł twórców, który nie wnosi nic do fabuły. Dodatkowo brakuje mi paru momentów z wyprawy w poszukiwaniu Kamienia Filozoficznego – nie było sceny z obezwładnionym górskim trollem, leżącym na podłodze; nie było też zagadki z eliksirami Profesora Snape’a, w której intelektem popisała się Hermiona.
Zobacz również: Harry Potter i Kamień Filozoficzny – piękne okładki na 20-lecie! Każdy może wybrać swój ulubiony dom!
Druga część przygód młodego czarodzieja – Harry Potter i Komnata Tajemnic – także obfituje w nieścisłości. Harry, Ron i Hermiona rozmawiają z Hagridem w jego chatce o nazwaniu dziewczynki „szlamą” przez Dracona Malfoya. W filmie wywołuje to łzy dziewczynki. Wiemy od początku, że Hermiona Granger pochodzi z mugolskiej rodziny, więc wspomniana „szlama” nie powinna zrobić na niej większego wrażenia. Wyzwiska, używane między sobą wśród czaodziejów nie były przecież znane w mugolskim świecie. Następnym błędem jest użycie przez Hermionę zaklęcia, naprawiającego Harry’emu okulary – młodzi czarodzieje nie mogli używać czarów poza szkołą. Brakuje mi także przyjęcia w rocznicę śmierci Prawie Bezgłowego Nicka. Ostatnia niepotrzebna scena w drugiej części filmu to próba rzucenia na Harry’ego Zaklęcia Niewybaczalnego przez Lucjusza Malfoya – moim zdaniem zaklęcie uśmiercające w scenie uwolnienia skrzata domowego to grube nadużycie ze strony twórców.
Film Harry Potter i Więzień Azkabanu jest dość wierny książce, niemniej jednak też pojawiło się tam kilka niepotrzebnych elementów. Pierwszy z nich to pominięcie postaci Sir Cadogana. Po wtargnięciu na zamek Syriusza Blacka Gruba Dama uciekła przerażona ze swojego obrazu i od tej pory zastępował ją Sir Cadogan, uprzykrzając życie wszystkim Gryfonom. Był bardzo barwną i zabawną postacią i wielka szkoda, że nie wystąpił on dłużej w ekranizacji (pojawia się jedynie na kilka sekund na drugim planie, za Profesorem Dumbledorem). Niepotrzebną sceną jest moim zdaniem szarpanina na gałęziach Wierzby Bijącej, gdy Harry i Hermiona usiłują dogonić Rona, porwanego przez Syriusza Blacka. Odebrałam to jako zupełnie zbędne dodawanie widzowi emocji, dodatkowo w dość kiczowaty sposób. W książce Wierzbę wystarczyło uciszyć za pomocą dotknięcia odpowiedniej gałęzi. Lupin pod postacią wilkołaka zwabiony przez wycie Hermiony również jest wymysłem twórców, tak samo jak przegonienie potwora przez Hardodzioba w Zakazanym Lesie.
W części czwartej – Harry Potter i Czara Ognia – znowu brakuje bardzo ważnej postaci, czyli Ludona Bagmana. Nie było go zrówno na Mistrzostwach Świata w Quiditchu, jak i podczas Turnieju Trójmagicznego. Pominięto także Skrzatkę Mróżkę – bądź co bądź, w książce ma ona rolę dość kluczową. Skrzatka, należąca do rodziny Crouch’ów brała udział w tragicznych wydarzeniach dotyczących ucieczki Crouch’a Juniora z Azkabanu- w filmie ta kwestia w ogóle nie jest poruszona. Podczas Mistrzostw Świata w Quiditchu to Mróżka została posądzona o wyczarowanie Mrocznego Znaku, przez co została wydalona z rodziny i trafiła do kuchni Hogwartu. Całe Mistrzostwa Świata w Quiditchu są dla mnie porażką tego filmu- w powieści jest to duże, bogato opisane wydarzenie, które niemalże całkowicie pominięto. Nie było też słowa o działaniach Hermiony w Walce o Emancypację Skrzatów Zniewolonych (słynne W.E.S.Z). Zapomnianio także o większości paskudnych działań Rity Skeeter, w tym ujawnienia informacji o pochodzeniu Hagrida; nie ma też ważnej sceny z przyskrzynieniem Rity przez Hermionę. Dziennikarka była niezarejestrowanym animagiem i dziewczynka złapała ją do słoika w postaci żuka. Dzięki temu do końca serii miała Ritę w garści, co w późniejszych częściach powieści bardzo pomogło bohaterom. Dużą porażką jest dla mnie również Turniej Trójmagiczny, ze sceną walki ze smokiem nad dachami zamku na czele. Jest ona kompletnie niepotrzebna, przydługa i nielogiczna, a przecież wykonanie jej na pewno kosztowało krocie. Drugie zadanie – sceny poszukiwania wisieli w jeziorze – bardzo mi się podobało, z kolei zadanie w labiryncie zostało za bardzo spłycone i skrócone. Ekranizację Czary Ognia uważam za najsłabszą ze wszystkich ośmiu części filmu.
Harry Potter i Zakon Feniksa jest zrobiony lepiej, niż poprzednia część. Mimo to pominięto parę ważnych kwestii, takich jak zerwanie Harry’ego z Cho Chang, pasowanie Rona i Hermiony na prefektów czy mecze Quiditcha. Profesor Umbridge w filmie była rzeczywiście demoniczna, jednak na kartach książki przedstawiona była jako osoba wyjątkowo brzydka, czego nie można powiedzieć o aktorce, Imeldzie Staunton. Bardzo podobały mi się sekretne spotkania Gwardii Dumbledora, ale o wydanie GD w filmie oskarżono Cho Chang, mimo, że w książce występek ten popełniła jej koleżanka – Marrietta Edgecombe. Warto też wspomnieć o scenie walki w Departamencie Tajemnic – w powieści wyraźnie powiedziane jest, że tylko Voldemort potrafił latać – reszta Śmierciożerców poruszała się na miotłach. W filmie jednak i Śmierciożercy i członkowie Zakonu Feniksa latają podczas walki, co też jest nadużyciem ze strony twórców Zakonu Feniksa.
Harry Potter i Książę Półkrwi zyskuje u mnie za świetną scenografię. Sceny nad jeziorem w jaskimi, walka z inferiusami, pokój Dumbledora czy wspomnienia Slughorna i Dyrektora są wykonane pieczołowicie i oddają klimat książki. Pominięto jednak bitwę w Hogwarcie i piękny związek Billa Wesley’a z Fleur Delacour. Uczucie między Harrym, a Ginny jest ukazane niezwykle wręcz drętwo; scena napadnięcia śmierciożerców na Norę i pogoni Ginny za Harrym w ogóle nie powinna była się pojawić. Tak jak wspomniana wcześniej scena ze smokiem z części czwartej, również jest zbędna i rozbija całą fabułę. Jeśli chodzi o prywatne rozmowy Harry’ego z Dumbledorem, zabrakło w nich kilku ważnych informacji, takich jak historia związku ojca i matki Voldemorta, jego słabość do kolekcjonowania ważnych przedmiotów, czy też podejrzenia Dyrektora co do reszty Horkruksów. Najważniejsze elementy w filmie zostały jednak zachowane.
Siódma część – Harry Potter i Insygnia Śmierci – została zrealizowana w dwóch filmach. Są to chyba najlepsze ekranizacje przygód Harry’ego i jego przyjaciół. Mało jest dodane od twórców, a najważniejsze elementy fabuły zostały zachowane. Zauważyłam jednak jeden poważy błąd twórców – po zabiciu Voldemorta jego ciało zamienia się w pył i ulatuje w przestrzeń. W powieści zostało powiedziane bardzo wyraźnie, że Sami-Wiecie-Kto po śmierci ma normalne, ludzkie ciało, które zwyczajnie leży na ziemi. Ma to moim zdaniem bardzo ważny, symboliczny wymiar. Jest też oczywiście scena z tańcem Harry’ego i Hermiony, którą pamiętają chyba wszyscy i którą twórcy też mogliby sobie odpuścić. Wspaniale za to przedstawiona została Opowieść o Trzech Braciach. Lecz co tak naprawdę stało się z Czarną Różdżką? W książce Harry nie wyrzucił jej w przepaść, zamiast tego schował do grobu Albusa Dumbledora, uprzednio naprawiwszy swoją pierwotną róźdżkę, tą z piórem feniksa.
Na koniec dodam od siebie, że pomimo wyżej wymienionych błędów uchwyconych przeze mnie w filmach, wciąż jestem ich wielką fanką. Ustępują one książkom i trochę spłycają historię Harry’ego, ale zawsze z sentymentem będę do nich wracać. W końcu jest to próba przeniesienia na ekran wielkiego, pięknego świata, jaki stworzyła J.K. Rowling i na pewno nie było to łatwe zadanie. Twórcy jednak, z paroma potknięciami, poradzili sobie znakomicie.
ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe
Pod koniec siódmego tomu Harry Potter nie schował różdżki w grobie Albusa Dumbledora, tylko za jego portretem w gabinecie dyrektora.