Hollywood składa hołd Davidowi Lynchowi |  David Lynch miał zrobić serial dla Netflix. To miał być jego ostatni projekt |  Greta Gerwig dopięła swego. Jej Opowieści z Narnii trafią do kin

W życiu każdego superbohatera przychodzi taki czas, że musi zejść ze sceny. Oczywiście „urywa się kurze złotych jaj”, więc włodarze największych wydawnictw prędzej czy później decydują o wielkim powrocie w glorii i chwale. Człowiek ze Stali już umarł, powrócił, znikał, klonował się, widzieliśmy też jego złe wersje. Tym razem przyszedł natomiast czas  na sztafetę pokoleniową. Superman – Ten, który spadł to początek historii o tym, jak Jonatan Kent zaczyna budować swoją własną karierę ikony superbohaterstwa.

Lubię opowieści, w których Clark Kent i Lois Lane przedstawiani są przede wszystkim jako rodzice. Ojcostwo jest dla Supermana wyzwaniem nie mniejszym niż opieka nad Ziemią i uniwersum. Współodczuwałem, kiedy Brian Michael Bendis odważnie postanowił wysłać potomka Supermana na międzygalaktyczne wojaże, w wyniku czego powrócił do domu mocno posunięty w latach. Utracone dzieciństwo to jedno, ale utracona część ojcostwa/macierzyństwa to coś zupełnie innego. Odniesienia do tych wątków zarysował również nowy scenarzysta – Phillip Kennedy Johnson (Alien, Extreme Carnage, Marvel Zombies Resurrection).

Strona komiksu Superman – Ten, który spadł

Superman – Ten, który spadł to opowieść o kosmicznej wyprawie ojca i syna. Jon nie tylko nagle stał się nastolatkiem, wręcz młodym dorosłym, ale umiejętnościami, a także nieraz oceną sytuacji zaczął nie tylko dorównywać swojemu tacie, ale też momentami wydaje się go przewyższać. To ciekawie zarysowany punkt wyjścia do kolejnych opowieści. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że Jon będąc w przyszłości dowiedział się o rozsławionej śmierci ojca, chociaż nie do końca wiadomo, w jakich okolicznościach nastąpiła. Strach przed tym wydarzeniem jest dobrym motorem napędowym fabuły.

Phillip Kennedy Johnson, podobnie jak wcześniej Bendis i wielu twórców przed nimi, stara się znaleźć złoty środek pomiędzy akcją a tymi spokojniejszymi, rodzinnymi i bardziej filozoficznymi momentami. Niestety nie do końca mu się to udaje, bo bitki z przybyszami z kosmosu jest tu sporo i są to najnudniejsze fragmenty. Sami wiecie – obce rasy, nie do końca zrozumiałe dla Ziemian (i Krypotnijczyków) zależności, polityka i zdrady. No i wielkie kosmiczne monstra. Meh.

Strona komiksu Superman – Ten, który spadł

Na szczęście scenarzyście udało się uniknąć sztampy w pozostałych momentach – zejście Supermana na drugi plan jest bardziej symboliczne, naturalne i ma wymiar pokoleniowy. W oczach dziecka rodzic przestaje być niezniszczalnym monumentem, zaczyna słabnąć, starzeć się, krwawić, w końcu kiedyś nadejdzie jego kres. Młodzież z kolei nabiera sił, doświadczenia, zaczyna przerastać swoich rodziców. W dużej mierze o tej właśnie relacji jest Superman – Ten, który spadł.

To, co napisał tu Johnson, jest dopiero zalążkiem kolejnych opowieści, szczególnie tych skupionych na Jonie. I jako prolog komiks sprawdza się całkiem w porządku, chociaż trudno nazwać go przełomowym nowym otwarciem. Niestety na piedestał nie wynoszą go także rysunki, bo ani Scott Godlewski ani wspomagający go okazjonalnie Phil Hester mistrzami kreski nie są, chociaż temu pierwszego temat Człowieka ze Stali jest przecież znany od lat. Kanciasta kreska, pozbawiona realizmu ekspresja, niewiele detali – ot typowy superboharski standard, którego ani nie zapamiętamy, ani pewnie też nie nauczymy się rozpoznawać.

Strona komiksu Superman – Ten, który spadł

Superman – Ten, który spadł to komiks, który należy przeczytać raczej z kronikarskiego obowiązku, niż z miłości do postaci. To rzemieślnicza robota, jakiej we współczesnym komiksie superbohaterskim mamy już chyba za dużo. Czy Johnson rozwinie skrzydła? To się dopiero okaże. Chociaż w kościach czuję, że zapowiedziana przez Egmont seria Superman – Syn Kal-Ela autorstwa Toma Taylora będzie ciekawszą pozycją niż kontynuacja losów Clarka w Action Comics.


Okładka komiksu Superman – Ten, który spadł

Tytuł oryginalny: Superman: The One Who Fell
Scenariusz: Phillip Kennedy Johnson
Rysunki: Scott Godlewski, Phil Hester
Tłumaczenie: Jakub Syty
Wydawca: Egmont 2023
Liczba stron: 132
Ocena: 60/100

Jeff Lemire i horror w stylu Davida Cronenberga. Już od momentu zapowiedzi komiksu o przewrotnym tytule Korzenie rodzinne byłem przekonany, że będzie to jedna z najbardziej pasjonujących lektur ostatnich miesięcy. Ostatecznie okazało się, że nowy album wydany przez Mucha Comics to coś więcej niż cielesna groza. Kultowy autor, należący do czołówki moich ukochanych scenarzystów, bawi się tutaj naprawdę wieloma motywami – od tych biblijnych po postapokaliptyczne.

Każdy koniec świata zaczyna się od czegoś małego. W przypadku niniejszej opowieści jest to przemiana małej dziewczynki w drzewo. Brzmi absurdalnie i infantylnie, ale to Lemire, więc przymknijmy na to oko. Małej Meg najpierw wyrastają malutkie gałązki i listki, ale transformacja przebiega coraz szybciej, ku rozpaczy jej matki i brata. Czy to jednorazowy przypadek czy może pierwszy znak, że wszystko skończy się bardzo niedobrze?

https://alejakomiksu.com/gfx/plansze/korzenierodzinne_p2.jpg

Strona komiksu Korzenie rodzinne

Dalej Korzenie rodzinne zamieniają się w jazdę bez trzymanki, czerpiącą z wielu klasyków oraz poprzednich historii tego autora, jak chociażby z Łasucha. Dramat rodzinny szybko zamienia się w krwawy łaźnię, kiedy na scenie pojawia się dziadek Meg, jedna z niewielu osób, która może mieć pojęcie o tym, co właśnie się dzieje. Na trop dziewczynki od razu wpada też nieformalna organizacja, która zajmuje się eksterminacją jednostek dotkniętych tą dziwną mutacją.

Przez moment jest to klasyczny komiks akcji, ale zanim się orientujemy, Lemire proponuje szybką zmianę na klimaty postapo, przerzucając akcję o 5 lat do przodu. Jednostkowy przypadek okazuje się być rozciągnięty na cały świat, który natura odebrała człowiekowi. Teraz, w dobie pandemii spędzającej sen z powiek wszystkim narodom, jeszcze bardziej przerażające wrażenie robi lektura komiksu o sile zamieniającej ludzi w drzewa.

https://alejakomiksu.com/gfx/plansze/korzenierodzinne_p5.jpg

Strona komiksu Korzenie rodzinne

Korzenie rodzinne to na pewno nie jest najlepszy komiks Lemire’a, ale uczciwie przyznam, że jednocześnie nie sposób się od niego oderwać. Na półkę odłożyłem go dopiero po skończeniu lektury i pomyślałem, że materiał ten świetnie nadawałby się na film. Świetny pomysł wyjściowy z czasem odrobinę się rozłazi za sprawą próby wmiksowania w niego zbyt wielu gatunków. W efekcie komiks trudno podciągnąć i pod horror i pod dramat rodzinny, a to przecież tutaj zawsze najbardziej błyszczał akurat ten scenarzysta. Niemniej jednak ani jednej minuty poświęconej na ten album nie uważam za straconą.

Wiemy już, czego spodziewać się po scenariuszu, a jak Korzenie rodzinne wyglądają? Uczciwie przyznam, że najbardziej lubię, jak Jeff Lemire sam rysuje swoje scenariusze. Chociaż jego kreska jest wymagająca i w pierwszym kontakcie wydaje się po prostu brzydka, z czasem czytelnik przyzwyczaja się i trudno mu wyobrazić sobie innego artystę na miejscu rysownika. Ten album to jednak dzieło Phila Hestera (znanego rodzimym czytelnikom z Green Arrow: Kołczan), Erica Gapstura i Ryana Cody’ego. Kreska jest płynna, uboga w detale i niezwykle klimatyczna, bardzo pasująca do fabuły, szczególnie jeśli dodamy ponurą paletę barw.

https://alejakomiksu.com/gfx/plansze/korzenierodzinne_p7.jpg

Strona komiksu Korzenie rodzinne

Dajcie szansę temu albumowi. Być może nie zostanie Wam w pamięci, nie przerazi i nie doprowadzi do łez, ale myślę, że gdyby seria trwała dłużej, wszystko to mogłoby mieć miejsce. Tu dostajemy kwintesencję – spójną, chociaż nieco wybrakowaną opowieść, dużo akcji, krwi, trochę strzelanin i wybuchów, ale spod tego wszystkiego, niczym pierwiosnek z niedawno zmarzniętej ziemi wybija się pytanie: czy matka natura w brutalny sposób odbierze nam kiedyś to, co tak ochoczo wyrwaliśmy jej z rąk? Może tak się stać, bo chociaż zapuściliśmy na tej planecie korzenie, to bardzo łatwo jest je nam wyrwać.


https://alejakomiksu.com/gfx/okladki/korzenierodzinne.jpg

Okładka komiksu Korzenie rodzinne

Tytuł oryginalny: Family Tree
Scenariusz: Jeff Lemire
Rysunki: Phil Hester, Eric Gapstur, Ryan Cody
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Mucha Comics 2021
Liczba stron: 292
Ocena: 75/100