Batman to taki bohater, którego przygody można opowiadać w nieskończoność. Historia Mrocznego Rycerza już kilkukrotnie zatoczyła koło, ale jednak wciąż chcemy o nim czytać. Na tyle, że pozycje z jego udziałem sprzedają się bardzo dobrze, a wydawcy (a właściwie wydawca – bo Egmont ma przecież na DC Comics wyłączność, nie licząc kolekcji prasowych Hachette) coraz częściej sięgają nie tylko po bieżące opowieści, ale i po klasykę. Batman – Detective Comics tom 2 – Stan strachu to kontynuacja scenariusza Mariko Tamaki, w niekoniecznie charakterystycznej dla niej konwencji dla dorosłych. Czy okaże się tak dobra, jak jej początek?
Już w pierwszym tomie widać było, że scenarzystka dobrze rozumie koncepcje stojące za postacią Mrocznego Rycerza, a snuta przez nią historia bywała prosta i przyziemna, ale przemyślana i bardzo przyjemna w odbiorze. A stało przed nią przecież niełatwe zadanie zadowolenia starych i nowych fanów, a także uporanie się z niecodzienną sytuacją, w której Gacka postawili poprzedni scenarzyści, szczególnie James Tynion IV, którego lwia część pomysłów nijak nie pasowała do Gotham i jego mieszkańców. Moim zdaniem Tamaki wyszła z tego obronną ręką, a w niniejszym tomie tylko to potwierdza.
W fabularnym tle wciąż przewija się wątek Rolanda Wortha oskarżającego Bruce’a Wayne’a o śmierć swojej córki. Aby wywrzeć zemstę, potentat stalowego biznesu zawrze bezwzględne sojusze, które w przyszłości mogą sporo namieszać w światku przestępczym. Jednocześnie w Gotham zaczyna panoszyć się pasożyt doprowadzający zainfekowanych do szaleństwa. Niby widzieliśmy to już wielokrotnie, ale w horrorowej konwencji wypada to bardzo dobrze. No i kto nie chciałby zobaczyć co się stanie, kiedy ofiarą pasożyta padnie sam Batman? Przekona się o tym Huntress, która w rękach kanadyjskiej scenarzystki wyrasta na jedną z najbarwniejszych postaci w batrodzinie.
Batman – Detective Comics tom 2 – Stan strachu wraca do tych najlepszych wątków dotyczących samego miasta Gotham. Z jednej strony mamy szorstką znajomość Gacka z burmistrzem Nakano – jeszcze do niedawna orędownikiem likwidacji zamaskowanych mścicieli, obecnie jednak zmuszonego współpracować. No i jest też Arkham – aktualnie odbudowywane w podobnych celach, co poprzednia, zniszczona placówka. Czy jednak nad tą instytucją nie ciąży aby klątwa? Czy to możliwe, żeby same mury były tak przesiąknięte złem, że wszystkim, którzy je przekroczą, grozi szaleństwo?
Batman – Detective Comics tom 2 – Stan strachu to jedna z tych opowieści o Batmanie, które czyta się z przyjemnością, chociaż nie czuć w niej wielkich wydarzeń. Zarówno Matthew Rosenberg, jak i Stephanie Phillips dokładają do scenariusza swoje cegiełki i na szczęście nie obniżają poziomu. Jedyną większą uwagę, jaką mogę mieć, jest fakt, że od czytelnika wymagana jest coraz większa znajomość innych komiksów, aby w pełni połapać się w nieco poszarpanej narracji. Tamaki stara się jednak trzymać wszystkie wątki w ryzach i myślę, że z kolejnymi tomami będzie tylko jeszcze lepiej i czytelniej.
Wypada mi również pochwalić warstwę graficzną niniejszego tomu. Większość wspaniałej, dynamicznej i realistycznej roboty odwalił Dan Mora, który – a przynajmniej tak mi się wydaje – staje się lepszy zeszytu na zeszyt. Ale i wspomagający go artyści, w tym doświadczony David Lapham, którego prace może nie pasują mi do superbohaterskiej konwencji, ale kunsztu odmówić im nie można, na pewno nie zaniżają poziomu całości.
Batman – Detective Comics tom 2 – Stan strachu to komiks środka, ale w zestawieniu z kilkoma naprawdę miałkimi historiami, z którymi mieliśmy do czynienia wcześniej w wykonaniu innych artystów, warto go docenić, bo się wyraźnie wyróżnia. Opowieść ma odpowiednie tempo, dialogi nie zgrzytają, bohaterowie są dobrze zarysowani, postępują logicznie, a ich rys psychologiczny został pogłębiony. Ale równie ważne, co ludzie, jest miasto – brudne, brutalne, mroczne, niegościnne, skąpane w ulewnym deszczu. Dokładnie takie, jakie powinno być. Jeśli Tamaki utrzyma ten poziom, to będę bardzo zadowolony.
Tytuł oryginalny: Batman – Detective Comics Vol. 2: Fear State & Batman – Detective Comics Vol. 3: Arkham Rising
Scenariusz: Mariko Tamaki, Matthew Rosenberg, Stephanie Phillips
Rysunki: Dan Mora, Viktor Bogdanovic, David Lapham, Darick Robertson
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont 2023
Liczba stron: 296
Ocena: 80/100
Ile to już razy mieliśmy do czynienia z „nowym początkiem” dla superbohaterów zarówno z Marvela, jak i DC? Po zakończeniu runu Petera J. Tomasiego w Batman – Detective Comics seria trafiła pod skrzydła Mariko Tamaki, scenarzystki doświadczonej, ale kojarzącej mi się głównie z opowieściami dla młodszych odbiorców, takimi jak Harley Quinn – Piękna katastrofa czy Supergirl – Jak być super wydanymi zresztą niedawno przez Egmont w ramach serii DC powieść graficzna 13+. Powierzenie scenarzystce tak ważnej i charakterystycznej serii to „big deal” zarówno dla niej, jak i dla wydawcy, czytelników i samej postaci Mrocznego Rycerza. Sprawdzam, jak sobie poradziła z tym zadaniem.
Mnogość opowieści o Batmanie, a zarazem twórców je tworzących sprawia, że nader często mamy do czynienia z produktami taśmowymi, niczym się nie wyróżniającymi, albo – nie bójmy się użyć tego słowa – po prostu słabymi. Tamaki jednak, czego dowiadujemy się z posłowia, zdaje się rozumieć, że w przypadku przygód takiej postaci jak Gacek wcale nie musi chodzić o to, by wprowadzać rewolucję, zmieniać mitologię czy starać się postawić wszystko na głowie. Może wystarczy stworzyć taką historię, po którą czytelnicy nadal będą chcieli sięgać, pomimo tego, że opowieści o Batmanie ukazują się od grubo ponad 80 lat.
Batman – Detective Comics tom 1 – Nowe sąsiedztwo na każdym kroku stara się być taką historią. Prosta, ale nie prostacką. Przyziemną, ale miejscami brawurową. Podkreślającą najważniejsze aspekty komiksów o Batmanie, ale dodającą nowe elementy, takie jak złoczyńcy czy nowy status materialny Bruce’a Wayne’a, który nie ma już ogromnej rezydencji z przepastną jaskinią. Nadal pozostaje człowiekiem majętnym, ale mieszka w kamienicy w centrum Gotham. W samym środku problemów miasta, które przecież kocha nad życie. Mamy więc poniekąd nowy rozdział w życiu Mrocznego Rycerza.
Tamaki nie przekreśla też dorobku twórców, którzy niedawno zajmowali się postacią. Udanie prowadzi wątek burmistrza Nakano, który z jednej strony ma szlachetne pobudki, a z drugiej jest podatny na wpływy i zafiksowany na walce z zamaskowanymi samozwańczymi obrońcami Gotham. Sięga też po klasycznych złoczyńców, których wizerunek na przestrzeni lat nieco zardzewiał i podupadł. Przykładem może być Pingwin – niegdyś kultowy, przebiegły, bezwzględny złol, w pewnym momencie nawet burmistrz miasta, a obecnie trochę pośmiewisko gothamskiego półświatka. Do czasu.
Scenarzystka wydaje się być pewna siebie i umiejętnie miesza gatunki (trochę tu horroru, ale i trochę akcji i obyczaju). Tamaki chętnie tworzy postacie o nieco bardziej pogłębionym rysie psychologicznym, a to bardzo dobra wiadomość, która świetnie rokuje na przyszłość. Zespół współpracujących z nią twórców z kolei dobrze kreśli brudne, brutalne, skąpane w mroku Gotham. Miasto wygląda jak w latach 80. czy 90., nie ma futurystycznego sznytu, wydaje się być przerażająco realne, nawet jeśli dzieją się w nim nieprawdopodobne rzeczy.
Batman – Detective Comics tom 1 – Nowe sąsiedztwo to w dużej mierze dynamiczne, względnie realistyczne prace Dana Mory (Klaus, Raz & na zawsze), które ogląda się bardzo przyjemnie, na pewno lepiej niż wspomagającego go Victora Bogdanovica. Nie są to twórcy charakteryzujący się artyzmem czy gigantycznym zorientowaniem na szczegół, raczej sprawni rzemieślnicy, którzy mają pracować szybko, sprawnie i zapewniać klimat. I to się udaje, szczególnie przy niezłym scenariuszu Tamaki.
Batman – Detective Comics tom 1 – Nowe sąsiedztwo jest dobrym momentem, żeby znów zacząć czytać przygody Gacka, nawet jeśli wcześniej Was znudziły lub zniechęciły. Nie znajdziecie tu może niczego supernowego, raczej zgrabną kontynuację, ale wyciągającą to co najlepsze z przygód Mrocznego Rycerza. Opowieść trzyma się blisko ziemi, intryguje, obiecuje więcej. Nie jest idealna, ma kilka zapchajdziur, a niektórzy bohaterowie – zarówno pozytywni, jak i negatywni, wypadają komicznie lub kojarzą się z dawną, słusznie minioną epoką. Ale to detale, bo dawno już nie byłem tak pełen optymizmu sięgając po batmanowy tom z jedynką na grzbiecie. Większość obaw o serię minęła jak ręką odjął, więc pełen optymizmu trzymam kciuki i czekam na więcej.
Tytuł oryginalny: Batman – Detective Comics Vol. 1: The Neighborhood
Scenariusz: Mariko Tamaki, John Ridley, Meghan Fitzmartin, T.Rex
Rysunki: Dan Mora, Viktor Bogdanovic, Clayton Henry, Karl Mostert, Dustin Nguyen, T.Rex
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont 2023
Liczba stron: 204
Ocena: 80/100
Wszystko ma swój koniec, a wraz z tomem szóstym run Batman – Detective Comics pod wodzą scenarzysty Petera J. Tomasiego dobiega finiszu. Jak jednak zazwyczaj bywa, to nie definitywne napisy końcowe, a zaledwie domknięcie pewnego etapu w życiu Mrocznego Rycerza i jego Batrodziny. Sprawdzamy czy historia wciąż jeszcze trzyma się detektywistycznych ram i czy zwieńczenie wydarzeń po Wojnie Jokera trzyma wysoki poziom.
Od razu odpowiem na pytanie postawione wyżej – to, co bardzo podobało mi się w tej serii, to właśnie trzymanie się tak kojarzonej z Batmanem pracy detektywistycznej. Już pierwszy zeszyt w Batman – Detective Comics tom 6 – Droga do zagłady, rysowany przez Nicolę Scott (Wonder Woman, Black Magick) jest na to świetnym dowodem. Tajemniczy jeździec niczym w filmie Tima Burtona eliminuje kolejne osoby i obcina im głowy, ofiary łączy tajemnica z przeszłości, a głównym podejrzanym okazuje się być… nieżyjący już mężczyzna. Brzmi to jak idealna sprawa dla Gacka, prawda?
Kolejny zeszyt z rysunkami znanego nam już z poprzedniego tomu Kennetha Rocaforta to debiut nowego złoczyńcy przedstawiającego się jako Zwierciadło (The Mirror), do którego jednak raczej nie powinniście się przyzwyczajać. Jego tożsamość nie jest znana, ale ma on jeden cel – doprowadzić do pokonania wszystkich zamaskowanych osobników – czy to czarnych charakterów czy obrońców prawa. Zbiega się to z programem wyborczym Christophera Nakano, policjanta, który stracił oko w Wojnie Jokera. Teraz prowadzi kampanię by zostać burmistrzem Gotham i zdelegalizować wszystkich chowających twarz pod maską. Ile razy już przerabialiśmy ten wątek? Wielokrotnie, ale u Tomasiego wypada on ciekawie, chociaż sterylne rysunki Rocaforta, na którego narzekałem już przy recenzji poprzedniego tomu, nieco psują efekt końcowy.
Dość mocno na tle pozostałych artystów wyróżniają się prace Bilquis Evely, znanej z serii Śnienie należącej do uniwersum wykreowanego przez Neila Gaimana. Nie jestem fanem jej przybrudzonego, utrzymanego w ponurych barwach stylu, ale opowieść o rozmówieniu się z Batrodziną oraz o buncie Robina spowodowanym między innymi żałobą po Alfredzie jest interesująca i trzyma w napięciu. Dwa kolejne zeszyty Batman – Detective Comics tom 6 – Droga do zagłady przypadły w udziale właśnie brazylijskiej rysowniczce.
Tradycyjnie już świetnie i dynamicznie wypada natomiast warstwa graficzna Brada Walkera (Aquaman, Strażnicy Galaktyki), który odpowiada za potyczkę z głównym antagonistą – postacią doskonale znaną czytelnikom przygód Batmana, której tożsamości nietrudno się domyślić, szczególnie jeśli wnikliwie studiuje się oładki albumów. A skoro już przy coverach jesteśmy, na końcu Batman – Detective Comics tom 6 – Droga do zagłady znajdziemy rewelacyjną galerię okładek alternatywnych stworzonych przez genialnego Lee Bermejo.
Skupiłem się na rysownikach, ale to właśnie dzięki nim ten album jest tak zróżnicowany. Styl pisania Petera J. Tomasiego jest jak najbardziej przystępny i czytelny, do końca swojej „kadencji” scenarzysty konsekwentnie realizował on plan trzymania się raczej krótszych, jedno lub dwuzeszytowych opowieści, co kojarzy mi się z czasami TM-Semic, a są to w zasadzie wyłącznie ciepłe skojarzenia. Oczywiście gdzieś w tle majaczy obraz większej całości, chociaż najważniejszym wątkiem jest utrata przez Bruce’a Wayne’a praktycznie całego dobytku. Jak scenarzyści poradzą sobie z tym punktem wyjścia? Być może się przekonamy, chociaż póki co Egmont nabrał wody w usta jeśli chodzi o wydanie kolejnych albumów.
Batman – Detective Comics tom 6 – Droga do zagłady to stosunkowo spokojny, mało spektakularny finał runu Tomasiego, trzymający jednak poziom poprzednich odsłon. Należy więc nadmienić, że jest to komiks po prostu dobry, ale w żadnej mierze nie rewelacyjny. Wydane tu komiksy to już niemal historia nowożytna (w USA ukazały się nieco ponad rok temu), a potem scenarzystką została Mariko Tamaki i jest nią do dzisiaj. Mam nadzieję, że kiedyś poznamy jej dorobek w języku polskim.
Tytuł oryginalny: Batman – Detective Comics Vol. 6: Road to Ruin
Scenariusz: Peter J. Tomasi
Rysunki: Nicola Scott, Kenneth Rocafort, Bilquis Evely, Brad Walker
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont 2022
Liczba stron: 144
Ocena: 70/100