The Man in the High Castle – recenzja ostatniego sezonu produkcji Amazona

Twórczość Philipa K. Dicka ma niezaprzeczalnie swoje miejsce w popkulturze i nieustannie inspiruje kolejnych twórców ekranowych opowieści. Niezaprzeczalnie miejsce na szczycie zajmuje Łowca androidów, powstały na motywach powieści Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?. Teksty Dicka stanowią także inspirację Pamięci absolutnej, Raportu mniejszości czy filmu Next. Można by zatem zakładać, że serial The Man in the High Castle oparty na powieści o tym samym tytule, ma wszelkie podstawy do tego, by okazać się udanym. W rzeczywistości jednak dobry tekst źródłowy nie gwarantuje jeszcze niczego.

Pierwszy sezon The Man in the High Castle z 2015 roku zapowiadał ciekawą i emocjonującą produkcję. Niestety tak jak w wielu sytuacjach, tak i tutaj istotne jest także jak się kończy. A ostatecznie kończy się rozczarowaniem. O ile jeszcze początek finałowego sezonu zapowiadał powrót dobrej formy sprzed czterech lat, tak ostatni odcinek grzebie wszystkie te wysiłki. Dla serialu byłoby zdecydowanie lepiej, gdyby skończył się po dziewięciu odcinkach z otwartym zakończeniem. Niestety to, co zaplanowali dla nas twórcy, jest puste, patetyczne i kompletnie oderwane od budowanego od czterech sezonów świata.

 

Kadr z serialu The Man in the High Castle

Zobacz także: Wiedźmin – Henry Cavill i reszta ekipy pojawią się na polskiej premierze!

Czwarty sezon prowadzi opowieść na kilku płaszczyznach, dzięki czemu oddalamy się nieco od postaci Julianny Crane, która nie jest najlepszym, co ten serial spotkało. Rodzina Smithów, inspektor Kido czy nawet Robert Childan, który do tej pory jedynie czaił się gdzieś za rogiem, to zdecydowanie ciekawsi bohaterowie. Cały wątek Black Communist Rebellion stanowi spore odświeżenie i alternatywę dla postaci panny Crane. Kontynuowany jest także wątek światów równoległych, tym razem zorientowany na perspektywę Johna Smitha. Nikogo nie powinna rozczarować strona wizualna serialu z całą jego dbałością o scenografię i kostiumy. Serial ma swój klimat i nie można mu tego odmówić.

Kadr z serialu The Man in the High Castle

The Man in the High Castle nie okazał się tak dobrym serialem, jakim mógłby być. Nie jest to serial zły, ale czasem odnosi się wrażenie, że twórcom momentami brakowało chęci, by się postarać. Jeśli ktoś jednak jest fanem klimatów alternatywnej historii i światów równoległych to zdecydowanie powinien się z Człowiekiem z Wysokiego Zamku zapoznać. Może być dobrym towarzyszem niezobowiązującego relaksu przy odrobinie sci-fi i wojennych klimatów. Zawsze można zrezygnować z ostatniego odcinka, ignorując jego istnienie i nie psuć sobie dobrego wrażenia. Być może w którymś z równoległych światów dostał takie zakończenie, na jakie zasługuje.

Zobacz również: Irlandczyk jako 4-odcinkowy miniserial!

Ilustracja wprowadzenia i plakat: materiały prasowe

Jako 5 latka zakochała się w Indianie Jones’ie. Od tamtej pory nieprzerwanie romansuje z popkulturą. Studentka filmoznawstwa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?