Strażnicy Galaktyki: Coraz bliżej święta
Strażnicy Galaktyki: Coraz bliżej święta

Strażnicy Galaktyki: Coraz bliżej święta – recenzja filmu. So this is Christmas…

Coraz bliżej Święta! W telewizji pojawiają się już reklamy świąteczne z ciężarówką coca-coli, cukiernie robią mega wyprzedaże na makowce, a także potwierdzono już, że obejrzymy Kevina w telewizji. Mimo iż nie mamy jeszcze grudnia, to świąteczna mania rozpędza się jak kula śnieżna. Trafiła ona nawet do kosmosu i tak powstał krótkometrażowy film – Strażnicy Galaktyki: Coraz bliżej święta.

To, że James Gunn jest geniuszem to wie chyba każdy. Zrobił totalną platynę tworząc Strażników Galaktyki, (dla mnie) jeszcze lepszych Strażników Galaktyki vol. 2 jak i również wybitny Legion Samobójców. Teraz zabrał się za świąteczny special od Marvel Studios jakim są Strażnicy Galaktyki: Coraz bliżej święta. Wszyscy dobrze znamy historię Petera Quilla. Gdy był szkrabem, to porwali go kosmici i z nimi dorastał jako złodziej. Czy miał szczęśliwe dzieciństwo? Nie do końca. Produkcja zaczyna się od wprowadzenia, w którym Kraglin opowiada tytułowym bohaterom, dlaczego Quill ma zniszczone święta. Gwiezdni bohaterowie tego nie rozumieją, ale chcą zrobić dla swojego lidera prezent. Porwać jego idola z młodzieńczych lat i wręczyć… go… jako prezent…

Strażnicy Galaktyki: Coraz bliżej święta

fot. Disney+

Zobacz również: Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu – recenzja filmu! T’Challa byłby dumny

Prawdziwa przygoda zaczyna się dopiero na Ziemi, gdy Mantis i Drax postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce, by zdobyć prezent dla Star-Lorda. To oni są głównymi bohaterami tegoż speciala i wypadają w nim bardzo dobrze. James Gunn wybrał dwójkę najśmieszniejszych postaci z całego ugrupowania Strażników. I mimo iż mam słabość do Rocketa, to jednak uważam, że to właśnie Mantis i Drax są najbardziej śmieszni pod względem absurdalnego humoru. Chociażby scena na popsesji Kevina Bacona (który notabene już pojawił się w Marvelu – konkretnie w X-Men: Pierwsza klasa), gdzie Drax chciałby ukraść dmuchanego skrzata lub gdy nazywa cukrową laseczkę męską formą życia. Jamesie Gunnie, wstydziłbyś się takiego humoru w filmie dla dzieci!

Dodatkowo jest to najbardziej przepełniona miłością produkcja Marvela. Jeszcze nigdy, w żadnym filmie i serialu, nie widziałem by było wrzucone aż tyle miłości. Moment, gdy Strażnicy robią święta dla Star-Lorda rozczulił moje serce, że aż uroniłem łzę wzruszenia. Scena gdy widzimy zdziwienie i radość Quilla to była jedna z najlepiej zagranych scen szczęścia i wzruszenia, jakie widziałem. Rodem z jakiegoś ckliwego filmu dla szkrabów. Wzruszył mnie jeszcze jeden moment, ale nie wspomnę o nim, gdyż to byłby spoiler! Podczas oglądania sami się przekonacie o co konkretnie mi chodziło.

Strażnicy Galaktyki: Coraz bliżej święta

fot. Disney+

Zobacz również: Wilkołak nocą – recenzja filmu. Późną nocą kiedy gwiazdy wzejdą…

Strażnicy Galaktyki: Coraz bliżej święta to ewenement wśród ostatnich Marvelów. Nie popycha on może do przodu Marvel Cinematic Universe, poza dwoma szczegółami, ale jest to naprawdę świetna pozycja na Święta. Irytuje mnie jednak fakt, że wszystkie te świąteczne speciale są prezentowane aż miesiąc przed. Niemniej pozwala nam się wkręcić już dziś w ten magiczny klimat. I mimo iż ja sam nie obchodzę świąt tak jak każe obyczaj, ale celebruje to, że mogę spędzić czas ze swoją rodziną. I chyba to jest najważniejsze w tym okresie – ciepło i bliskość, czyż nie? Pamiętajmy o tym, gdy będziemy siorbać barszczyk i opychać się makowcem!

PS. Jest scena po napisach zapowiadająca coś super! 

Redaktor prowadzący dział Newsy

Geek i audiofil. Magister z dziennikarstwa. Naczelny fan X-Men i Elizabeth Olsen. Ogląda w kółko Marvela i stare filmy. Do tego dużo marudzi i słucha muzyki z lat 80.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?