Zemsta Pięciu Sióstr a w zasadzie La venganza de las Juanas to 18-odcinkowy serial akcji z elementami dramatu, za którego produkcje było odpowiedzialne Lemon Films. W tytułowych rolach pięciu Juan zobaczymy Zurie Vege, Oka Giner, Renate Notini, Juanite Arias oraz Sofie Engberg. Historia skupia się na potencjalnie obcych wobec siebie kobietach. Każda z nich w swoimi życiu jest po ciężkich przejściach. Przez przypadek odkrywają, że każda ma tak samo na imię i to samo znamię w kształcie ryby. Okazuje się, że ich ojcem jest znany polityk, który również odpowiada za nieszczęśliwe losy ich matek.
Jak to bywa z serialami, niby człowiek widzi zwiastun, który zapowiada się mimo wszystko na ciekawą produkcje z interesującą fabuła, a dostaje kubłem rozczarowania… Niby człowiek wiedział ale jednak się łudził, że Pięć Sióstr się jednak obroni. Niestety serialowi bliżej to typowej telenoweli niż do serialu akcji. Kiedy widzimy, że nagle zaczynamy odchodzić od konwencji latynoskiej opery mydlanej i czujemy, że twórcy się przełamują (przynajmniej nam się tak wydaje) okazuje się jednak, że jeszcze bardziej utwierdzają nas w tym gatunku wplatając tak naiwne wątki, że czasami aż trudno w nie uwierzyć.
Sama fabuła to naprawdę ciekawy pomysł z wplątanym motywem zemsty, a bohaterki łączy to, że są naznaczone tym takim samym znamieniem. No nie brzmi to ambitnie ale można było wyciągnąć z tego przyzwoity serial akcji. Niestety twórcy nie mieli takiego planu. Jak już wspomniałam, kobiety mają znamię w kształcie ryby – no wszystko super ale czy naprawdę musiały je mieć na pośladkach? Scena, w której Juany się odkrywają (dosłownie!) dzieje się na basenie hotelowym, gdzie wszyscy wyszli z hotelu z powodu trzęsienia ziemi, a główne bohaterki świecą czterema literami. W końcu to odpowiedni moment, a ludzie wokół nie wzruszą się zbytnio taka sytuacją. Scena osiąga szczyt groteski, kiedy dojdzie do tego nad wyraz poważna muzyka.
Na pewno kojarzycie Modę na Sukces i Ridge’a, który jest ojcem własnej żony i ma dzieci z jej córką oraz romans ze swoją macochą. Jeśli jesteście fanami takich plot twistów to zdecydowanie nowa produkcja Netflixa was porwie. Zemsta Pięciu Sióstr gwarantuje nieoczekiwane zwroty fabuły, że nawet wy w końcu się pogubicie czy bohaterki mówią o dziadku czy może własnym ojcu. Podobnie pojawiające się wątki, że skoro bohaterka nie jest córka ojca swojego wybrańca tylko córką jego dziadka to w sumie mogą ze sobą sypiać – brzmi jakby twórcy młodzieńcze lata z zapartym tchem śledzili Modę na Sukces i zebrali się na dziecięce marzenia, że chcą stworzyć własnego tasiemca.
Jeśli chodzi o obsadę to z Juan zdecydowanie trzeba wyróżnić Juane Manuele, w którą wcieliła się Zuria Vega. Jako jedyna wykreowała charakterną postać, która dodawał coś do nazbyt mdłych postaci swoich przyrodnich sióstr. Cały serial to też przepiękne widoki Meksyku oraz Hiszpanii, które miło się oglądało przy takiej jesiennej pogodzie. W całość była wmieszana, dobrze dobrana muzyka co mocno pomagało przetrwać ciężar tych 18-odcinków.
Niestety Zemsta Pięciu Sióstr to typowa telenowela, która oprócz zwolenników takiego gatunku nie przykuje uwagi. Naprawdę poza kilkoma szczegółami nie ma za bardzo do czego się odnieść w pozytywny sposób. Jest to kolejna produkcja, która nic nie wnosi a raczej męczy w oglądaniu. Jeśli naprawdę szukacie rozrywki w te jesiennie wieczory, to lepiej poszukajcie dalej w bibliotece Netflixa.
Ilustracja wprowadzająca: fot. Netflix
Jaki jest tytuł piosenki na koniec pierwszego odcinka ?
Akurat z tym się nie zgodzę, nie podoba Ci się ok nie musi innym się podoba , nie zauważyłam nic związanego z telenowelą jak dla mnie super serial