Pierwsza część 6. sezonu Wikingów zakończyła się wielkim starciem armii Bjorna Żelaznobokiego oraz Haralda Pięknowłosego z Rusami. Bitwa ostatecznie rozstrzygnęła się się na niekorzyść wikingów, a sam Bjorn został ciężko ranny – cios zadał mu jego brat, Ivar bez Kości. Ocaleni wycofali się następnie do Kattegat, gdzie musieli szykować się do kolejnego starcia. Nikt niestety nie wyobrażał sobie bitwy bez przywództwa Bjorna. Jego stan nie pozwalał jednak wierzyć, że uda mu się jeszcze stanąć do walki. Do wspomnianego starcia dochodzi już niedługo, a kierunek tego wątku powinno wielu osobom przypaść do gustu. Sam byłem pod dużym wrażenie – przypomniałem sobie, dlaczego nadal oglądam ten serial. Naprawdę dobry 11. odcinek.
Szkoda jednak, że podobnego poziomu nie trzyma reszta epizodów. Po bitwie pod Kattegat zaczynają się kolejne konflikty o władzę. Pojawia się nawet Harald, który po ucieczce z niewoli Rusów, żąda uznania go jako króla. Wszystko to jest już dobrze nam znane z poprzednich sezonów. Dostajemy więc ponownie to samo, do tego w niezwykle ślimaczym tempie. W międzyczasie obserwujemy rozstrzygniecie wątku na Rusi Kijowskiej. Po kompromitującej porażce w Skandynawii, Oleg jeszcze mocniej brnie w szaleńcze zapędy, między innymi brutalnie pozbywając się swoich oficerów. Niepoczytalność Olega wykorzystuje książę Dir, który postanawia odzyskać księcia Igora, czyli prawowitego następcę tronu. Ostatecznie dostajemy niestety mało satysfakcjonujące zwieńczenie wątku, który na początku 6. sezonu zapowiadał się bardzo ciekawie.
A co się dzieje dalej z Ivarem i Hvitserkiem? Po krótkim epizodzie w Kattegat, ostatecznie wraz z Haraldem wyruszają na wyprawę do Anglii, a dokładniej do Wesseksu, gdzie rządzi król Alfred. Ma być to hołd dla Ragnara i powrót do łupieżczych podbojów. Rozwinięcie losów Ivara w tym kierunku napawało mnie dużym optymizmem, bo Anglię zdecydowanie zaniedbano w ostatnich odcinkach. Duża armia wikingów kierowana ku największemu państwu w Anglii – zapowiadało się to bardzo dobrze i takim też się okazało. Ivar ponownie mógł pokazać swój talent w planowaniu starć, a do tego dostaliśmy kilka dobrze wypadających momentów oraz tych delikatnie chwytających za serce wieloletnich fanów serialu. Nadal do pewnych rozstrzygnięć można się przyczepić, jednak całość oceniłbym jako zrealizowane na zadowalającym poziomie.
Kolejnego z synów Ragnara, czyli Ubbe, ostatnio widzieliśmy na Islandii, gdzie planował podróż na zachód ku złotej krainie. I ten wątek mógłby być jednym z najciekawszym w drugiej połowie 6. sezonu. Mógłby, gdy został dobrze rozplanowany. Ciężko bowiem fascynować się wątkiem, gdzie przez połowę czasu bohaterowie płyną przez ocean, w międzyczasie kłócąc się – miałem bardzo niemiłe deja vu względem wydarzeń z Flokim na Islandii – a dopiero potem dostajemy coś ciekawego. Dodatkowo, gdy zaczyna się coś dziać, chwyta nas jakiekolwiek zainteresowanie, to dostajemy THE END na twarz. Bardzo dziękuję, panie Michaelu.
Jak więc można podsumować zakończenie Wikingów? Powiedziałbym, że trzyma poziom ostatnich sezonów – jest kilka naprawdę dobrych odcinków, które przeplatane są wieloma dłużyznami. Jak to w finałach seriali bywa, dostajemy też definitywne zakończenia wątków – głównie poprzez śmierć bohaterów. Czy jednak czułem smutek z powodu zakończenia pewnego rozdziału? Niezupełnie. Bardziej ulgę, że udało się doprowadzić to do znośnego zakończenia, bo od pewnego czasu po postu brakowało pomysłów na dalszy rozwój. Ponowny start w późniejszym okresie i z nowymi bohaterami może serii wyjść tylko na dobre. Nie mogę się więc już doczekać Wikingów: Valhalli.
Ilustracja wprowadzenia: kadr z 6. sezonu Wikingów
Dobra recenzja. Zgadzam się z każdym zdaniem, tylko sam nie potrafił bym tego tak dobrze przekazać.
No dobra recenzja i jeszcze lepszy serial aż chce sie wracać.
Imo , samo zakończenie z którego nie wiele wynika i trzeba się domyślać co się potoczyło dalej , początkowe odcinki 6 sezonu owocowały fajne zakończenie a końcowo dostajemy bardzo przeciętne i okrojone zakończenie serialu jak oglądałem ostatni odcinek to byłem pewien że jest jeszcze jeden lub dwa lecz się trochę rozczarowałem . Sam serial jak najbardziej pozytywny ale im dalej tym gorzej
Myślę, że Wikingowie przeżyją jeszcze niejedno odrodzenie. Warto śledzić będzie kolejne sezony bo ten był bardzo udany
Pierwsze sezony fajne, ale potem… im dalej w las tym ciemniej.