Dziewiętnastego kwietnia 1989 roku w Central Parku miała miejsce okrutna zbrodnia – wieczorem napadnięto, zgwałcono i pobito prawie na śmierć jedną z biegaczek. W tym samym czasie niebiała młodzież z Harlemu wybrała się do parku, aby się zabawić – śmiali się, biegali, żartowali, zaczepiali przechodniów, doszło również do pobicia białego nauczyciela. Sporą liczbę aresztowano, przygotowano do oddania do sądu rodzinnego po tym, jak zostaną przesłuchani w sprawie gwałtu – byli w końcu w tym samym miejscu, w tym samym czasie, może coś widzieli. Dość szybko prowadząca śledztwo dochodzi jednak do wniosku, że skoro znajdowali się w tym samym czasie w parku to na pewno są sprawcami. I tak rozpoczęła się sprawa, ochrzczoną przez media mianem „sprawy joggerki z Central Park” (Central Park jogger case), która doprowadziła do niesłusznego skazania piątki nastolatków. O historii tej piątki opowiada właśnie When They See Us, czteroodcinkowy miniserial w reżyserii Avy DuVernay.
Kiedy Antron McCray (Jovan Adepo), Kevin Richardson (Justin Cunningham), Yusef Salaam (Chris Chalk), i Raymond Santana (Freddy Miyares) przestali być świadkami ich pobyt na posterunku policji zmienił się w piekło. Nie liczył się fakt, że byli nieletni – trójka miała lat czternaście, jeden piętnaście – przesłuchiwano ich pod nieobecność opiekunów, a głodnych i wystraszonych mamiono obietnicą, że jeśli tylko się przyznają, wrócą do domu. Kiedy w końcu pojawili się rodzice to byli wypraszani z sali przesłuchań albo manipulowani do tego, aby podpisać zeznania bądź namówić dzieciaki, żeby w końcu się przyznały. A kiedy narracja przestaje się kleić prowadzącej sprawę detektyw oraz prokuratorce? Znajdują piątą osobę mogącą dopełnić obrazka. Dlatego obudzono czekającego na kumpla na posterunku Korey’a Wise’a (Jharrel Jerome) i zmuszono go do pasujących do historyjki zeznań. Tak jak pozostali – zrobił wszystko, czego od niego chciano, byle tylko móc wrócić do domu. Następująca po zebraniu w większości wymuszonych zeznań rozprawa sądowa wydaje się farsą – obrońcy co chwilę podważają zasadność hipotez, wskazują na brak jakichkolwiek empirycznych dowodów wskazujących na winę oskarżonych, policjanci plątają się w zeznaniach. A jednak, jak to było w historii, ława przysięgłych zdecydowała, że są winni.
Dwie pierwsze części When They See Us są straszne nie na sposób podobny do horroru, a ten, który budzi w nas dojmujące poczucie bezradności, gdy oglądamy niesprawiedliwość. Nie możemy na nikogo nakrzyczeć ani nikim wstrząsnąć, pokazać palcem, że to, co się dzieje, to, czemu poddawani są bohaterowie to manipulacja i znęcanie się. Naprawdę nie trzeba mieć wykształcenia kierunkowego, żeby zobaczyć, w jaki sposób funkcjonariusze powoli pracują nad oskarżonymi, jak naciskają na nich w odpowiednich momentach, obiecując, mamiąc, a co najgorsze – podpowiadając, co mają powiedzieć, aby w końcu ich koszmar się skończył. Wrażenie to wzmacniają również ujęcia, często ukazujące chłopaków w rogu ekranu, skulonych, ze wzrokiem utkwionym gdzieś w bok, nie patrzących nigdy w ekran, wyraźnie zagubionych i zastraszonych. Młodzi aktorzy doskonale poradzili sobie z oddaniem sytuacji swoich bohaterów, przekonując nas miejscami, że oglądamy nie tyle fabularyzowany serial, a coś o wiele bliższego prawdzie. W kolejnym epizodzie jesteśmy, jako widzowie, świadkami fragmentu rozprawy sądowej – w porozumieniu z prokuratorem bowiem chłopców nie sądzono razem, a w dwóch grupach – DuVernay skupia naszą uwagę na tej, w której na ławce oskarżonych siedzą Anthon, Raymond oraz Kevin. Coraz bardziej również zyskujemy wgląd w to, co dzieje się w rodzinie, jak ojcowie oraz matki radzą i nie radzą sobie z oskarżeniami, rozprawą oraz wyrokiem.
Druga połowa jest nie mniej wstrząsająca, poświęcona głównie temu, jak chłopcy radzili sobie w ośrodku poprawczym oraz więzieniu, a także jak ciężko im było wrócić do codzienności. Jak przyszło im również zmierzyć się z całą gamą uczuć oraz wydarzeń zapoczątkowanych przyznaniem się prawdziwego gwałciciela. Tutaj DuVernay prowadzi narrację nieco bardziej chaotycznie, przeskakując pomiędzy przeszłością, teraźniejszością oraz poszczególnymi punktami widzenia. Chociaż z punktu widzenia odbioru narracji może to być nieco męczące czy też konfudujące, sam zabieg został naprawdę nieźle zaprojektowany. Zwłaszcza przejścia pomiędzy scenami ukazującymi już dorosłych bohaterów, którzy stawiają pierwsze kroki w świecie, z którego zostali niesłusznie wyrwani, a ich przeszłością w poprawczaku ukazaną zawsze poprzez sceny rozmów z rodziną. Czy to takich w cztery oczy, czy też przez telefon – rozmów głębszych, duchowych, wspierających, ale również zupełnie błahych, niedotykających najważniejszych problemów. Każda z tych relacji później przełoży się na to, jak protagoniści będą radzić sobie w tym nowym świecie, reagować na kolejne zawody, rozczarowania, ale również nadzieję na lepsze jutro.
When They See Us to serial trudny, nieprzyjemny, ale też nie miał być miłą bajeczką. Jednocześnie pozostaje wrażliwy na problemy bohaterów, systemową, rasową dyskryminację panującą w miejscu, któremu przyświecająca bogini powinna być ślepa na wszystko poza prawdą. Opowiadany z perspektywy ofiar wymiaru sprawiedliwości niezwykle porusza. Ta nowa produkcja Netflixa jest zdecydowanie warta obejrzenia.
Ilustracja wprowadzenia: Netflix
„Niebiała”? serio. Ot poziom doktorantki, która na siłę chciała wspomnieć, że jest doktorantką.
Tak, serio, głównie przez brak satysfakcjonującego tłumaczenia dla słowa „person of color”.