Czwarty sezon jest wybitny. Niektórzy z Was już pewnie spojrzeli w rubrykę i widzą, że jak wół stoi maksymalna ocena, więc możemy od razu dać spoiler i przekonać wszystkich tych, którzy jeszcze zastanawiają się, czy warto pójść tą drogą i obejrzeć wszystkie odcinki. Mamy do czynienia z produkcją, która trzymała piekielnie wysoki poziom od samego początku, a skończyła tak, jak kończą tylko najwięksi. Najważniejsze jest jednak to, że zrobiła to na swój własny, niepodrabialny sposób. Do tych niezdecydowanych mam więc jeszcze jeden komunikat. Sukcesja to serial, przy którego seansie musicie odrzucić absolutnie wszystkie przyzwyczajenia, które kształtują Wasz gust oraz sprawiają, że jakieś dzieło kultury się podoba. Tutaj powód ekranowego spełnienia będzie bowiem inny. Dla każdego indywidualny i dla każdego, z wysoką dozą prawdopodobieństwa, ogromnie satysfakcjonujący.
Intryguje mnie krótki opis, jaki podczas odpalania Sukcesji widnieje na HBO Max. Mówi on, że można się tutaj nauczyć nepotyzmu od najlepszych. Naprawdę wiele rzeczy, które w życiu oglądałem będzie do tego lepsze, bo Sukcesja jest zupełnie nie o tym. Jeśli chcielibyście szukać czegoś, co pozwoli Wam zrozumieć jak to mniej więcej działa np. w polskiej polityce – nie ten adres. Logan Roy ma dzieci, z którymi relacja opiera się o miłość rodzinną, jednak cały czas opowiada nam się o tym, że przejęcie Waystar przez jedno z nich to absolutnie ostatnie, czego ten człowiek by sobie życzył. Wszystkie 4 sezony, choć znakomicie to ukrywają, w gruncie chcą nam ukazać Roma Kena i Shiv jako dzieci, które nie tylko we mgle byłyby zagubione.
Warto jest wspomnieć, jak Sukcesja znakomicie ukrywa wszystko, bo to na przestrzeni całości jest największy jej atut, w ostatnim sezonie podkręcony do niesamowitych rozmiarów. Tutaj nie chodzi o to, żeby odprężyć się po ciężkim dniu, a wszystkie emocje naraz wyczytać z twarzy i łez bohaterów. Znakomita większość osób, które pojawiają się na ekranie nosi nie jedną, a kilkanaście masek i zmienia je nie tyle na przestrzeni odcinków, co pojedynczych kadrów. Wydarzenia toczą się na względnie niskich rejestrach emocji, jednak są wykalkulowane tak, że rozbudzają naszą wyobraźnie. Najlepiej widać to na przykładzie trzech ostatnich odcinków, w których wydarzenia sprawiają, że bohaterowie mają okazje wyjść zza wszechobecnego dla widza szkła i pokazać trochę człowieczeństwa. Wtedy, kiedy Roman ma okazję choć na chwilę zejść do ludzi, bądź chwilę przed kulminacją, gdy rodzeństwo wpada na obiad do mamy, pojawia się nieoceniona i kapitalna okazja do poznania ich lepiej. I pomimo faktu, że cała dyskusja podtrzymuje znany nam wcześniej status quo, to jest szalenie potrzebna.
Jak myślisz, było podkreślone czy przekreślone? Co zdarzy się w następnym odcinku? Czy Kendall, jak ma to w planach od siódmego roku życia, w końcu przejmie schedę po ojcu? Takie pytania słyszałem w rozmowach o czwarty sezonie co tydzień, zawsze jednak unikałem ich szybkim zabiegiem słownym, w którym jednocześnie wyrażałem ogromny podziw dla scenarzystów. Wszystko wolałem zobaczyć w ich wersji, niż kombinować nad swoimi, bo miałem wrażenie, że moja nie może być lepsza. Sukcesja jest napisana na tyle fenomenalnie, że wszystkie rozwiązania, zarówno te oczywiste jak i zmieniające perspektywę o 180 stopni wywołują na twarzy widza uznanie. Niektóre wątki, które mogą wydawać się ważne, są w pozytywny sposób marginalizowane, aby dać w odpowiednim momencie wybrzmieć temu, co rzeczywiście ważne. Oprócz prowadzenia historii warto oczywiście docenić również język. Ten w czwartym sezonie nie będzie już tak legendarny, bo z racji na wagę wydarzeń jest dużo bardziej powściągliwy, jednak wciąż może służyć za niedościgniony wzór. Dialogi właściwie podobnie jak ekranowe wydarzenia kształtują pozycje postaci. Ten wzór zrodził się na naszych oczach.
Wszystkie wydarzenia prowadzą do kulminacji, która trafiła na nasze ekrany w zeszły poniedziałek. Z miejsca można o niej mówić, jako o jednym z najlepszych finałów serialu w historii telewizji. Nie dość, że fantastycznie puentuje wszystkie wydarzenia, to jeszcze rozkłada je na czynniki pierwsze, pokazując nam , że finał tej historii jest jedynym, jaki właściwie mógł się wydarzyć. Wszystko pomimo faktu, że jeszcze kilkanaście minut wcześniej nie mogliśmy się go spodziewać. Shiobhan, Kendall i Roman w końcu dochodzą do ściany. Nie zdradzając, jak toczą się losy tego finału, wspomnę, że ostatnie ujęcie jest dla każdego z nich monumentalne.
Sukcesja udowadniała swój status długo, jednak ten sezon to prawdziwa koronacja. Po premierze 4. sezonu Atlanty mamy w tym roku kolejny serial wybitny. Logan Roy wszedł na serialowy Olimp, na którym są już Tony Soprano czy Walter White, rzucił do nich słynne F*** off i rozsiadł się na samym środku. Trzeba przyznać, że ta śmietanka to chyba jedyne towarzystwo, do którego pasuje.