A ma ona miejsce w jednym z lokali, w którym nie chciałby gościć nikt. Warszawski SOR pełen jest beznadziejnych przypadków. Przemoc domowa, wypadek samochodowy, przedawkowanie – do wyboru, do koloru. Obserwujemy losy doktora Jacka Wolińskiego (Andrzej Chyra), dzień w dzień wykonującego tytaniczną pracę, starając się ratować ludzkie życia i zaniedbując przy tym własne. Ale z czasem przekonujemy się, że ten obraz stanowi zaledwie jedną z warstw tego skomplikowanego człowieka.
Sortownia zdecydowanie nie jest lekką historyjką na wieczór. Przez wzgląd na moralną niejednoznaczność pod adresem tego serialu już teraz pojawiają się pewne porównania do Dextera czy innego Breaking Bad. W jakimś stopniu jest w tym nawet trochę prawdy. Przede wszystkim jednak to bezlitosna ekspozycja sfery, której raczej nie zgłębia się zbyt chętnie – a jeśli nawet, to nieraz upiększając pewne fakty. Rysuje się przed nami przykra, ponura rzeczywistość, pełna społecznej niesprawiedliwości, gdzie ludzie uprzywilejowani robią, co chcą, a obcokrajowcy żyją w upadlających warunkach.
Chyra jest absolutnym strzałem w dziesiątkę i ciągnie każdą scenę. Idealnie wpasowuje się w sylwetkę lekarza po tragicznych przejściach, którego dopada ekstremalny przypadek kompleksu Boga. Jest oszczędny w słowach, co nadaje mu autentyczności, a scenarzyści unikają spłycenia tematu. Wypełnione atmosferyczną muzyką gęste kadry, gdy pali papierosy w deszczową pogodę pomiędzy ratowaniem jednych, a skazywaniem innych należą do moich ulubionych. Wiem, że od pierwszych opisów widz może się dowiedzieć znacznie dokładniej, co Woliński wyprawia, ale zamiast się w to wgłębiać, wolę po prostu polecić danie szansy tej produkcji i zobaczenie tego samemu.
Nieco gorzej wypadają drugoplanowe postacie, ale być może to po prostu dlatego, że twórcy chcieli poświęcić na starcie więcej miejsca antybohaterowi Chyry, choć niedoświadczona pani doktor z misją (autentyczna Jaśmina Polak) ma spory potencjał. Najsłabszym punktem są, nazwijmy to, antagoniści. Spotkałem się z czarnymi charakterami z kreskówek dla dzieci o mniej jednoznacznych charakterach. Ale może więcej do roboty będzie miał Marcin Czarnik – jego rola jeszcze przed nami.
Jak na razie mogę powiedzieć, że Sortownia zaliczyła bardzo dobry start. Do ideału daleko, aczkolwiek budowane jak na razie wątki sprawiają, że mam dobre przeczucia. Dawno czegoś takiego nie widziałem na rodzimym podwórku. Mam nadzieję, że po obejrzeniu finału będę mógł wypowiedzieć się o nim co najmniej w zbliżonym tonie.