Rozczarowani – recenzja finału serialu! Rozczarowani że to koniec?
Rozczarowani – recenzja finału serialu! Rozczarowani że to koniec?

Rozczarowani – recenzja finału serialu! Rozczarowani, że to koniec?

Kolejny serial Matta Groeninga dobiegł końca. Rozczarowani zawitali na Netflixa z ostatnim sezonem, który sprawnie zamknął dotychczasową historię. Serial ten od początku nie cieszył się tak dużą popularnością jak Simpsonowie, a premiery nowych sezonów przechodziły bez echa. Niemniej jednak historia zaprezentowana w Rozczarowanych bardzo różniła się od tej w przedstawionej w serialu o żółtych ludkach. To, co tę produkcję wyróżniało od swojego kuzyna to kolorowy świat i fakt, że tym razem opowiadana była jedna, długa historia, zamiast historyjek podzielonych na odcinki.

Rozczarowani bardzo mi się podobali i oglądałem wszystkie sezony jak najszybciej po premierze. Niestety z każdym kolejnym sezonem odnosiłem wrażenie, że nic nie pamiętam z poprzednich odcinków. Brakowało mi podsumowań z dotychczasowych wydarzeń, które pomogłyby mi przypomnieć sobie, co się działo podczas finałów poprzednich sezonów. Dokładnie tak samo miałem podczas pierwszego odpalenia najnowszej odsłony i wtedy dotarło do mnie, że ten serial niestety nie był aż tak emocjonujący jak mi się wcześniej wydawało. Jednak podczas oglądania każdego sezonu z osobna od nowa coraz bardziej przywiązywałem się do historii i bohaterów, a po rocznych przerwach kompletnie zapominałem co się wcześniej działo. Teraz miałem niestety trochę inaczej, ponieważ zamiast przywiązywać się na nowo do bohaterów, to stawali się dla mnie neutralni.

Zobacz również: QUIZ: Rozpoznaj filmy Guya Ritchiego!

Historia Bean, Elfo i Luciego się zakończyła. Każdy z nich przeszedł sporą przemianę od początku serialu. To jedna z podstaw umiejętnego poprowadzenia postaci i na szczęście tutaj się to udało. Najmniej zmian przeszedł Elfo, ale czego innego można było się spodziewać po tym głupku? Bohaterowie drugoplanowi również się rozwinęli, a moją uwagę najbardziej przykuli król Zög i królowa Oona, których polubiłem dopiero w połowie trwania serialu. Ilekroć pojawiali się na ekranie, to interesowałem się nimi bardziej niż Bean i Elfo. Luci akurat zawsze przykuwał moją uwagę i uważam go za najciekawszą postać z całego serialu. Jak na finał sezonu przystało, należało domknąć wszystkie wątki. Faktycznie to osiągnięto, ponieważ każdy dostał to, na co zasługiwał, więc seans uważam za udany.

Rozczarowani – recenzja finału serialu! Rozczarowani że to koniec?

Rozczarowani nie byli ambitnym serialem. Mimo to oglądanie ich sprawiało przyjemność. Niestety, gdy miało się świadomość, że istnieje taka perełka jak Simpsonowie, to trochę traciło się zapał do oglądania. Bo Rozczarowani to taka przyjemna zapchajdziura do szybkiego obejrzenia i zapomnienia. Z pewnością pomagała w tym ilość i długość odcinków, a finałowy odcinek był chyba najdłuższym w całym serialu. Przez to, że historia nie była w tym sezonie aż tak ciekawa, to momentami mi się przysypiało i musiałem przewijać odcinek o kilka minut.

Zobacz również: Mój sąsiad Adolf – recenzja filmu. Partyjka szachów z Hitlerem

Podczas seansu zaskoczyłem się ilością sprośnych żartów, których wydawało się być znacznie więcej w porównaniu do poprzednich sezonów. Atakowały mnie z zaskoczenia, mimo tego, że pamiętałem, że co jakiś czas się pojawiały. Niestety nie śmiałem się tak często jak bym tego chciał. To był jeden z głównych powodów, które odbierały mi przyjemność z oglądania. Plusem zdecydowanie jest muzyka, która niewiele się zmieniła w trakcie trwania serialu. Soundtrack nadawał przyjemny klimat, a podczas czołówki aż chciało się kiwać głową do rytmu.

Rozczarowani – recenzja finału serialu! Rozczarowani że to koniec?

Znalazło się kilka interesujących rozwiązań, które sprawiły mi większą przyjemność z oglądania jak np. walka na haju z Dagmar. Natomiast cały wątek ze złą Bean jest jak dla mnie do wyrzucenia. Może gdyby był trochę krótszy, to stałby się bardziej interesujący. To uwolniłoby niektórych bohaterów od tego nieciekawego pomysłu i być może dałoby im ciekawsze przygody. Tak jak wcześniej wspomniałem, serial to przyjemna zapchajdziura, ale raczej nie obejrzę go kolejny raz. Historia sama w sobie była ciekawa, ale nie ona była tutaj najważniejsza. To charaktery bohaterów i chemia między nimi grały pierwsze skrzypce. Ten aspekt był jak najbardziej udany i przyjemnie doświadczało się wzajemnego dokuczania i potyczek słownych na ekranie. Bohaterowie przez cały serial zastanawiali się, kim chcieliby być. Uważam, że każdy z nich dorósł i odnalazł siebie, a oglądanie tego sprawiało frajdę.


Ilustracja wprowadzenia: Netflix

Stały współpracownik

Hakuna Matata.

Więcej informacji o
, ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?