Odwilż – recenzja pierwszego polskiego serialu HBO Max! Szczecińska pogoń

Odwilż to był ten serial, który na dłuższy czas zniknął nam z radarów na tyle, że mogliśmy się zastanawiać, czy w ogóle jeszcze w jakikolwiek sposób istnieje. Pierwszy raz usłyszeliśmy o nim w końcówce roku 2019, kiedy świat był jeszcze dużo normalniejszy, a Xawery Żuławski, opromieniony sukcesem Mowy Ptaków, która dla dość dużej rzeszy kinomanów pozostaje wyjątkowym filmem, dużo gorętszym nazwiskiem. Temat powrócił, gdy w Polsce mamy już HBO Max, a serial stał się pierwszą polską produkcją platformy. Taką, która spokojnie może ją rozreklamować i której wstydzić się nie trzeba, bo trzyma poziom ustanowiony przez wcześniejsze rodzime seriale HBO.

W oczy od samego początku rzuca się nieoczywista obsada. Główną rolę, nieźle już przeoranej przez życie policjantki Katarzyny Zawiei gra jej imienniczka Katarzyna Wajda, którą  wcześniej mogliście oglądać m.in. w Jesteś Bogiem, gdzie zabrała żonę Magika. Partneruje jej Bartłomiej Kotschedoff, a i pozostała obsada jest dobrana w nieoczywistych rolach. Same te dwie postacie mają na barkach pogmatwaną, ale też odpowiednio interesującą intrygę, z którą będą musieli się zmierzyć. Ktoś w lesie zabił bowiem kobietę, która była w zaawansowanej ciąży na dobrej drodze (tej asfaltowej do szpitala) do rozwiązania. Dziecko wydaje się, iż przeżyło, a na pewno nie znaleziono go martwego tam, gdzie na łono Abrahama poszła matka. Ofiara jest córką okręgowego prokuratora, co od razu poszerza grono potencjalnych podejrzanych jakoś siedemnastokrotnie. Trochę bardziej nietypowa sceneria na szczęście jednak znacznie zawęża.

fot. Adam Golec

W odkrywaniu zawiłości tej zbrodni przeszkodzą jednak również problemy naszej Pani komisarz w życiu prywatnym. Śmierć jej męża oglądamy w pierwszym kilkunastu sekundach. Jest oczywiście zmontowana tak, że w możemy mieć małe przypuszczenia, że nie było to klasyczne samobójstwo, ale na to wskazuje większość. Po tej traumie, mimo trudności przeżywanych wcześniej w związku, Zawieja nie może się pozbierać. A jak to często w takich przypadkach się zdarza, sprawia to, że służba pochłania jej dużo więcej czasu. Gorzej, jeśli odbija się to na dziecku.

Zobacz również: Filmy i seriale DC w 2022 roku. Czy istnieje szansa, aby przebić Marvela?

Kończmy jednak z obyczajówką, bo to przecież ciężki i ciemny kryminał, który w całości praktycznie jest utrzymany w tym tonie. Choć grana przez Wojciecha Zielińskiego postać męża pojawia się i fabuła cały czas chce nadać mu nieco większe znaczenie, niż rzeczywiście daje radę, zagadka kryminalna wychodzi tu na pierwszym plan. Wtedy poznajemy zdolności detektywistyczne naszej protagonistki i to, jak sytuacja rodzinna i szalona wręcz potrzeba bliskości i miłości pomaga jej w śledztwie. To wręcz tutaj namacalne, jak bardzo doświadczenia prywatne, także z uwagi na fakt, że w tym przypadku również połączone, wpływają na jej przemyślenia na polu śledczym. Przy tym z jak bardzo inteligentną osobą mamy do czynienia wydawać by się mogło, że jedynie ograniczenia na polu jakiegoś szaleństwa psychicznego. I w tym właśnie jest pies pogrzebany.

fot. Krzysztof Wiktor

Dzięki tym cechom głównej bohaterki łatwiej jest mam wrażenie łatwiej wybudować tutaj całą intrygę kryminalną. Na szczęście jednak Katarzyna nie zagarnia całej dla siebie, a choć nie daje się zdominować, zgrabnie potrafi ustąpić miejsca wtedy, kiedy jej perypetie muszą odsłonić kulisy życia innych postaci. A te, szczególnie wśród nieco mroczniejszych charakterów, również wyglądają bardzo dobrze. Gwarantuje Wam, że jeszcze nie widzieliście takiego Eryka Lubosa, znowu całkiem ciekawą rolę ma Sebastian Fabijański, a i Cezary Łukaszewicz pokazał, że jest to jego sezon. Fabuła jest prowadzona jednostajnie i interesująco, zdradzając za każdym razem tyle, ile trzeba. Pierwsze dwa odcinki, które znajdziecie na platformie w dniu premiery nie są wyłącznie wprowadzeniami, a bardzo ciekawie zazębiają tę fabułę i pchają dość jednostajnie do przodu. To będzie trwać, do kulminacji w znakomitym piątym odcinku i nieco słabszym szóstym.

Zobacz również: Krakowskie potwory – recenzja serialu Netflixa. Miejskie legendy

Polskie seriale zaliczają objazd po całym kraju, dlatego tym razem mamy przystanek Szczecin. Dobrze, że nie jest to tak, że wszystkie intrygi możemy oglądać w stolicy, stąd, mimo że Xawery Żuławski nie jest aż tak mocno zainteresowany stolicą pomorza zachodniego, czuć odmianę. Jest brudno i mrocznie, bez pięknych pejzaży, ale z nieoczywistymi lokacjami i rozwiązaniami. Choć może to przywieźć na myśl konkurencyjny Klangor i nie brakuje głosów, że trochę tak jest, to nie sposób mi się z tym zgodzić. Ta historia ma dużo własnych punktów charakterystycznych.

W czasie gdy słabuje Netflix, Player wydaje się dostarczać produkty docelowo niższej półki a fason w ostatnich miesiącach rynku polskich seriali trzymać zdaje się Canal + nowa platforma Warnera i HBO startuje z produkcją, która prostymi sposobami, może sobie zdobyć rzesze widzów. Xawery Żuławski prochu tutaj nie wymyślił, jednak zrobił wszystko, czego trzeba mrocznej i interesującej opowieści kryminalnej. Właśnie więc napisałem zdanie, które dobrze zamknęłoby również recenzję ostatniego Batmana. To chyba wystarczy, żeby zbliżyć nasz target to tej produkcji. Zapraszamy do Szczecina!

Redaktor prowadzący działu recenzji filmowych

Od 2015 w Movies Room, od 2018 odpowiedzialny za działalność działu recenzji filmowych. Uwielbia Wesele Smarzowskiego, animacje Pixara i Breaking Bad. A, no i zawsze kiedy warto, broni polskiego kina.

Kontakt pod [email protected]

Więcej informacji o
,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Eryk pisze:

Jest brudno? A gdzie tam Pan widzi ten brud?
Bo zabrzmiało to tak jakby z czystej Warszawy akcja jakiegoś serialu przeprowadziła się do „brudnego” Szczecina.

Łukasz Kołakowski pisze:

Przecież nie chodzi o to, że Szczecin jest jakimś brudnym czy niezadbanym miastem, tylko o klimat i atmosferę serialu 😀

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?