Rodzina Brannocków poświęcając swoje wszystkie oszczędności, kupują wymarzony dom na przedmieściach Westfield. Początkowo okolica wydaje się być spokojna i przyjacielska. Stopniowo sielski urok pryska, gdy Brannockowie zaczynają poznawać nowych sąsidów – wścibskich Mo i Mitcha oraz zdziwaczali Pearl i jej syn Jasper. Do coraz bardziej psującej się atmosfery sąsiedzkiej dochodzą jeszcze anonimowe listy, które Brannockowie zaczynają dostawać listy, sugerujące, że są obserwowani. Tajemniczy Obserwator doprowadza rodzinę na skraj szaleństwa. Podczas poszukiwań Obserwatora zaczynają wychodzi na jaw mroczne tajemnice sąsiadów.
Bez wątpienia początek Obserwatora możemy zaliczyć na duży plus. Mamy całkiem sprawnie budowaną atmosferę tajemnicy w sielankowej okolicy. Tajemniczy, ekstrawaganccy w swoim sposobie bycia są zupełnym przeciwieństwem naszych głównych bohaterów. Wszystko idzie swoim torem do pierwszych listów, które dodają dreszczyk do całej historii. Pierwsze odcinki dają wstęp do historii, która z każdą sceną staje coraz bardziej zawiła a szaleństwo, które powoli dopada Brannocków zaczynamy z nim odczuwać. To wszystko trwa aż, nagle zaczynamy odnosić wrażenie, że twórcy pogubili się w swojej wizji.
Dostajemy nagle kilka fajnych wątków, które w żaden niewyjaśniony sposób zaczynają być pomijane, a bohaterowie zostawiają je w spokoju. Takim przykładem są tunele jakie znaleziono pod domem Brannocków. Oczywiście jestem w stanie zrozumieć, że mogli o tym zapomnieć ale jednak widzom należałoby się kilka słów wyjaśnienia, kto w nich był i po co. Zamiast wyjaśniać konkretne wątki, dostajemy zbuntowaną nastolatkę, która próbuje zrujnować życiu własnemu ojcu. Nie dość, że Obserwator to dobijmy własną rodzinę zarzutami o rasizm.
Zdecydowanie serial przyciąga obsada aktorska, która naprawdę daje z siebie wszystko pomimo tego, że nie które postacie zostały zbyt stłamszone i zbyt mało rozpisane, choć mogły wiele więcej wnieść do historii. Taką postacią jest Mo grana przez Margo Martindale oraz Pearl grana przez Mia Farrow. Obie aktorki starały się jak najwięcej pokazać, ze swoich postaci, może żałować, że ich postacie nie dostały więcej szansy aby namieszać w historię.
Na pewno najjaśniejszym punktem całej historii jest Jennifer Coolidge, która wciela się w Karen – wścibską i przebiegłą agentkę nieruchomości. Zdecydowanie była to rola dla niej, wprowadzała naprawdę dużo emocji i podkręcała tempo, scen w których się pojawiała. Równie dobrze wypadał Bobby Cannavale, wcielający się w Deana Brannocka. Oglądamy jego zmianę z ułożonego ojca rodziny, który poświęca się dla rodziny, stopniowo popadającego w obłęd z zaistniałych wydarzeń. Jego duet w Noami Watts wcielającą się w żone Deana – Norę jest w odczuciu jest naprawdę przekonujący.
Zastanawiające jest jedno od początku widzimy, że Dean i Nora mają dwójkę dzieci – nastoletnią córkę, która przezywa bunt spowodowany przeprowadzką oraz syna. Jednak na jego postać odnosi się wrażenie nie do końca mieli postać. Chłopak pojawia się głównie na obiadach rodzinnych i od czasu do czasu zapyta czy coś nam grozi, co w kontekście historii jest lekko oczywiste. Twórcy również, w finałowych odcinkach trochę rozmyli postać Obserwatora. Bo w sumie jak to jest, że jednych dręczy miesiącami innych zaledwie 48h. Serial zostawia zbyt wiele niedopowiedzeń
Obserwator choć przyciągający scenariuszem na podstawie prawdziwych wydarzeń oraz naprawdę dobrą obsadą aktorską, nie do końca daje nam serial jakiego byśmy oczekiwali. W pewnym momencie, odnosimy wrażenie, że twórcy nie są pewni tego w jaki sposób chcą całą historię przedstawić. Niestety morał jest jeden – nie wszystko złoto co się świeci, nie zawsze prawdziwe wydarzenia będą przeniesione na dobry scenariusz.
Ilustracja wprowadzająca: fot. Netflix