Na tafli marzeń to 10-odcinkowy serial familijny wyprodukowany przez Lime Pictures. Za reżyserię serialu odpowiada Angelo Abela. Natomiast scenariusz został napisany przez Adama Usdena.
Rodzina MacBentley’ów prowadzi spokojne życie w Kanadzie. Kayla jest łyżwiarką figurową, która trenuje w parze z Jacobem. Natomiast jej brat Mac to wschodząca gwiazda hokeja. Mac dostaje zaproszenie do drużyny prowadzonej przez legendę hokeja- Antona Hammarströma, więc cała rodzina przeprowadza się do Anglii. Kayla nie jest z tego powodu zadowolona, ponieważ nie może dalej trenować ze swoim partnerem. Pomimo prób zdalnych treningów z Jacobem ich partnerstwo się rozpada. Dziewczyna poznaje na lodowisku Sky, która nie pozwala jej zrezygnować z marzeń. Pomimo przeciwności losu Kayla walczy o swoją sportową przyszłość.
Na tafli marzeń to produkcja, w której w zasadzie najmocniejszą stroną jest ścieżka dźwiękowa. Ciekawie dopasowano utwory do występów Kayli. Również muzyka towarzysząca hokejowym treningom Maca jest trafnie dobrana. Niestety są to jedyne pozytywne strony serialu…
Produkcja to zdecydowanie więcej złych stron. Przede wszystkim w serialu ciężko znaleźć postać, którą dałoby się polubić. Główna bohaterka daje odczucie, jakby była piątym kołem u wozu w rodzinie. Stara się udowodnić, że jej potrzeby są na równi z potrzebami jej brata. Jednak ten na każdym kroku jej udowadnia, że jest inaczej. Ale nie tylko Mac daje jej do zrozumienia, że się nie liczy w rodzinie. Patrząc na zachowanie rodziców Kayli, można zauważyć, że żałują, że mają drugie dziecko i woleliby, żeby Mac był jedynakiem. Poziom okazywanych emocji przez aktorów również emanuje sztucznością. Podczas oglądania serialu częściej towarzyszy nam uczucie znudzenia i zobojętnienia niż wzruszeń czy zabawy.
Cała fabuła to szczyt braku logiki. Zaczynając od początku, kiedy Kanadyjczycy przenoszą się do Anglii, aby trenować hokej… Nie trzeba być znawcą sportu, żeby wiedzieć, że to m.in. Kanada jest kolebką hokeja i tam trafiają talenty hokejowe. Irytujące jest też to, że twórcy serialu nie przyłożyli się do poznania łyżwiarstwa figurowego. W serialu pojawiają sytuacje, które nie mają nic wspólnego z tym sportem. Jak zawodnik zmienia trenera, nie zmienia łyżew. Rozjeżdżenie i przystosowanie się do nowego sprzętu to długi proces, którego nie rozpoczyna się przy zmianie szkoleniowca. Oprócz tego spracowane łyżwy to nie obciach – to raczej znak długich i wyczerpujących treningów, którym się zawodnik poddaje. I w ramach ciekawostki można dodać, że najlepsze ośrodki dla par sportowych w łyżwiarstwie również m.in. znajdują się w Kanadzie.
W serialu pojawia się wątek, w którym główna bohaterka chce jeździć w parze z najlepszą przyjaciółką. Taki wątek został już poruszony w innym filmie o łyżwiarstwie, do którego produkcja Netflixa zdecydowanie się nie zbliża. Historia zamiast rozmydlać się na dysfunkcyjne rodziny mogła skupić się więcej na charakterystyce sportu.
Na tafli marzeń to zdecydowanie jedna z gorszych produkcji familijnych, jakie można zobaczyć na platformie. Oczywiście, serial jest skierowany do widowni w wieku 6+ i jej na pewno może się spodobać. Jednak jeśli szukacie filmu z łyżwiarstwem figurowym w tle, to zdecydowanie bardziej polecam Ostrza Chwały. Człowiek się pośmieje, a przy okazji pozna trafione stereotypy o łyżwiarzach figurowych.
Ilustracja wprowadzająca: fot. Netflix