Akcja rozpoczyna się w lipcu 1914 roku, a więc chwili, gdy wybucha konflikt, który po latach zostanie nazwany I Wojną Światową. W serialu śledzimy losy możnej krakowskiej rodziny Biernackich i w premierowym odcinku każdy z sześcioosobowej oraz trzypokoleniowej familii otrzymuje swój moment. Ponad pięćdziesięciominutowy epizod nie wypełnia jednak sama ekspozycja. Akcję postanowiono napędzić też wątkiem kryminalnym związanym z mroczną stroną rodzinnej historii.
Problem z ekspozycją jest jednak taki, że dostajemy postaci mało wyraziste, a do tego zaprezentowane pobieżnie i według szablonów. Są dwie nastolatki Marynia i Lala, odgrywane przez co najmniej o dekadę starsze aktorki, którym, gdyby nie miłosne zauroczenia, to charakterem bliżej byłoby do bardzo małych dzieci. A to biegają po pokoju, piszczą, histerycznie płaczą, szturchają się w łóżku. Po prostu infantylizm na poziomie podstawówki. Całkowitym ich przeciwieństwem jest najstarsza z nich. Alina to kuśtykająca i wiecznie poważna „stara panna”, która spełnia się jako nauczycielka, cierpliwie walczy o swoje i nie lubi podrywaczy. O reszcie rodu można dowiedzieć się zaś, że dla ojca ważna jest firma, matka zagląda do kieliszka i jest wiecznie smutna, a babcia to restrykcyjna matrona na pierwszym miejscu stawiająca reputację domu i konwenanse.
Zobacz również: Borys Szyc jako Marszałek Piłsudski. Pierwsze zdjęcia z planu
Niestety w szablonowe postaci ożywienia nie wnoszą ani dosyć drętwe dialogi mieszające współczesny język ze zwrotami sprzed stu lat, ani też większość zespołu aktorskiego. Najlepiej wypada Anna Polony, która bawi się rolą babci próbującej uczyć manier, znajdującej najmniejsze ślady ukąszeń komarów, opalenizny, ale i demonstrującej sztukę manipulacji młodymi mężczyznami. Reszta obsady wydaje się podchodzić zbyt poważnie do instrukcji w scenariuszu i od reżysera. W ten sposób Paulina Gałązka i Julia Rosnowska za bardzo wczuwają się w udawanie bycia nastolatkami, a Katarzyna Zawadzka, Adam Cywka i Izabela Kuna przechodzą przez odcinek dosyć bezbarwnie.
Pilot Dróg wolności wskazuje również, że serial będzie pozszywany z różnych konwencji, a gdzieś tam w tle w ramach „cameo” pojawią się znane z podręczników historii wydarzenia, melodie, postaci. W przygotowanej na stulecie niepodległości produkcji patriotyczne wątki są ważne, ale wiodącym gatunkiem będzie zapewne typowy melodramat kostiumowy. Jak na ten rodzaj produkcji przystało, na pierwszy plan wysuną się zapewne wątki romantyczne sióstr Biernackich, które zasygnalizowano w odcinku oraz konflikty związane ze zmianami społecznymi. Obiadki wyższych sfer, próby aranżowania małżeństw i patriarchat zmierzy się z rodzącym feminizmem oraz walką o prawa kobiet. Wyraźnie w produkcji TVP stawiany jest też akcent na niezależne kobiety, których przykładem jest staropanieński duet: Alina oraz ciotka aptekarka. W dalszych odcinkach siostry mają zaś założyć własną gazetę. Równolegle do wspomnianych elementów otrzymaliśmy najpopularniejszy w polskiej telewizji rodzaj rozrywki, a więc wątek obyczajowo-kryminalny. W pierwszym odcinku przyjmuje on postać historii zemsty po latach podanej w wielkim scenariuszowym pośpiechu oraz subtelnością znaną z tureckich telenowel. Na szczęście, nie jest on rozpisany na pozostałe odcinki i zamyka się w ramach pilotowego epizodu.
Zobacz również: Przegląd polskich seriali. Co pojawi się w najbliższych miesiącach?
Widać też, że Telewizja Publiczna starała się nie szczędzić grosza. Według informacji medialnych budżet na odcinki jest kilkukrotnie większy niż w Koronie królów (2 mln złotych!) i obserwujemy to w lokacjach, kostiumach czy scenografii. Oczywiście filmowego rozmachu w zdjęciach i wielkich plenerów nie uświadczymy, ale warto odnotować, że akcja nie rozgrywa się w dwóch pomieszczeniach na krzyż, przygotowano sceny w parku oraz uliczne, kostiumy, fryzury i wystrój wnętrz mogą się podobać, a i zarysowano narodowościową różnorodność ówczesnego Krakowa. Jest jednak mały zgrzyt i w tym departamencie, gdy gościnnie w roli Józefa Piłsudskiego pojawia się Marcin Bosak, a widzom serwuje się zbliżenia na doklejone, dosyć marne wąsy marszałka.
TVP przygotowało więc raczej bezpieczną i sprofilowaną na stałą – kobiecą – publiczność produkcję. Romanse, historyczny kostium, kobiece bohaterki. Fani Wojennych dziewczyn znajdą zapewne w serialu Drogi wolności swoją niszę, natomiast szukający alternatywy dla brytyjskich melodramatów kostiumowych raczej się rozczarują. Niestety aktualne wciąż pozostaje powiedzenie, gdzie Rzym, gdzie Krym.
Ilustracja wprowadzenia: TVP
Serial nie porywa ogólnie b. kiepski. Słaba gra aktorska i beznajdziejne dialogi.