20 stycznia na kanale The CW w USA i następnego dnia na całym świecie zadebiutował 5 sezon serialu. Pierwszy odcinek powinien jednak zostać przedstawiony już kilka miesięcy temu w ramach poprzedniego sezonu Riverdale. Pandemia jednak i tutaj dołożyła swoją cegiełkę i twórcy nie mogli dokończyć zdjęć planowo. Postanowiono więc, że ostatnie odcinki czwartego sezonu w niezmienionej scenariuszowo formie wrócą w piątym sezonie.
Licealiści ostatniej klasy Riverdale High są na półmetku swojej nauki w szkole średniej. Sen z powiek Jugheadowi (Cole Sprouse) i Betty (Lili Reinhart) spędza jednak pewna niedokończona sprawa. Tożsamość tajemniczego podglądacza, który przesyła mieszkańcom Riverdale niepokojące taśmy nadal nie została odkryta. Kiedy ta dwójka poświęca się w całości śledztwu, reszta klasy przygotowuje się do nadchodzącego balu maturalnego. Niektórzy korzystają z wszelkich możliwych środków, aby wygrać konkurs na króla i królową balu. Tak o tobie mówię Cheryl (Madelaine Petsch). Inni walczą jeszcze do końca o miejsce na uczelni. Tu mam na myśli Archiego (KJ Apa). A inni chcą im bardzo pomóc, na przykład Veronica (Camila Mendes). Czy jednak wszystko pójdzie zgodnie z planem?
Moja ocena najnowszego odcinka oczywiście zabarwiona będzie poprzednim sezonem, a także całym serialem. Niemniej jednak, postaram się być jak najbardziej obiektywny. Tradycyjnie produkcja łączy wątki detektywistyczne z miłosnymi i przyziemnymi sprawami licealistów. Połączenie motywów związanych z najróżniejszymi przestępstwami i marzeń (nie)zwykłych licealistów wychodziło twórcom bardzo różnie. Myślę jednak, że w najnowszym odcinku utrzymano w miarę realny poziom narracji i fabuły. Serial nie zapędza się już w niestworzone i niemożliwe wątki fabularne. Pierwszy odcinek piątego sezonu kontynuował mocno poprzedni sezon, niemniej jednak był logiczny i spójny. Prawie roczny odstęp być może sprawił, że zatęskniłem za tym dziełem. Ciężko mi to jednak stwierdzić jednoznacznie.
Role bohaterów są dosyć wyraziste i charakterystyczne. I mocno zarysowują się w pamięci. Twórcy korzystają z różnych konwencji, czy to miłosnych czy kryminalnych. W najnowszym odcinku przedstawiono chociażby wątek zakazanej miłości. Rzeczą, którą Riverdale w niekonwencjonalny sposób łączy, a jednocześnie daje niesamowity efekt jest klimat i elementy końcówki XX wieku (kiedy to większość komiksów z serii zostało stworzonych) z latami nam i produkcji serialu współczesnymi. Bohaterowie korzystają jednocześnie z telefonów stacjonarnych i smartfonów. Samochody znane z XX wieku, różne sprzęty użytku domowego i wiele innych to klasyczne elementy lat 80. i 90. Z kolei komputery to jedne z najnowszych modeli notebooków. Takich kontrastów jest wiele.
Jedną z cech, które najbardziej lubię w Riverdale, są kolory. Produkcja jest wyrazista i ciepła, ale jednocześnie mroczna. Neonowe barwy często wyłaniają się z ciemności. Połączenia te przenikają się moim zdaniem w dosyć interesujący sposób, dając charakterystyczny efekt. Muzyka idealnie wpasowuje się do mroku, który jest charakterystycznym motywem serialu. Jedną z cech, które cenię w produkcjach, jest ciekawe zastosowanie już istniejących utworów. Pierwszy odcinek nowego sezonu Riverdale sprostał moim muzycznym oczekiwaniom. I chodź wykorzystano tylko jedną znaną piosenkę (z tego co udało mi się zarejestrować) to myślę, że było to wystarczające.
Recenzując pierwszy odcinek, musiałbym ocenić cały poprzedni sezon, nie chcę tego jednak robić. Powinienem natomiast przekazać, że produkcja wychodzi na prostą. I choć zżyłem się już przez te kilka lat z małym miasteczkiem w Stanach Zjednoczonych, to chciałbym to powiedzieć obiektywnie. Myślę, że wielu powinno dać temu światu nową szansę. Zapomnieć o wszelkich lukach fabularnych i głupotkach. Nie będzie to oczywiście nigdy prawdziwy serial detektywistyczny. Uważam jednak, że produkcja jest pod pewnym względem magiczna. Oczywiście jest ona mroczna i nie dla wszystkich, ale jednak magiczna.
Ilustracja wprowadzenia: kadr z serialu Riverdale
Bardzo dobry artykuł, crème de la crème!!