Z pewnością wielu z Was oglądało co najmniej jeden spot, teaser czy trailer tego tytułu. Zapowiadana w nich egzotyczna jak na ten gatunek forma serialu sama w sobie przyciągała nawet tych, którzy za postaciami Scarlett Witch czy Visiona nie przepadają (no i umówmy się, oni jak do tej pory nigdy nie grali w filmach ani pierwszych skrzypiec, ani nie pokazywali swoich największych fabularnych atutów). Już po pierwszych odcinkach z radością mogę powiedzieć, że jak na razie to zdecydowanie nie był jakiś tani chwyt marketingowy i nie czeka nas „nienormalny” wstęp, prowadzący do typowych, avengersowych starć. Co też jest oczywiście podjęciem pewnego ryzyka, bo uderzenie widzom w twarz tak ambitnym podejściem do tematu to rzecz cokolwiek zaskakująca w tej branży.
Wydawałoby się wszak, że najbezpieczniejszym podejściem byłoby wypuszczenie serialu Falcon i Zimowy żołnierz, który jeśli wierzyć zapowiedziom będzie swojego rodzaju quasi-szpiegowskim serialem w stylu drugiego Kapitana Ameryki – czyli coś, co znamy i w zdecydowanej mierze kochamy. Tymczasem na start pojawiła się produkcja, która oddaje swoisty hołd dawnym sitcomom, z całym bogactwem inwentarza w rodzaju klasycznego śmiechu publiczności w „odpowiednich” momentach. Do tego jeszcze bohaterowie operują dość specyficznym poczuciem humoru i językiem rodem z komediowych pozycji lat 60., co w zestawieniu z mocami Wandy czy Visiona daje komiczny efekt. Dotąd bowiem wiemy, że tytułowa para próbuje ułożyć sobie życie na typowych amerykańskich przedmieściach, wtapiając się w społeczność i żyjąc tak jak wszyscy. W międzyczasie jednak pojawiają się znaki, które wybijają ich (i nas) z tej rzeczywistości, sugerujące jakąś większą maskaradę, drugie dno, z którego jeszcze nie zdajemy sobie sprawy.
Naprawdę trudno jest w tej chwili dyskutować o konkretach tego serialu, bo to oczywiste, że mamy przed sobą jeszcze zaledwie fasadę całości. Nie zmienia to faktu, że nawet jeśli nie przypasuje komuś specyficzny humor, nie sposób nie docenić świetnie wkomponowanych w całość aktorów. Elizabeth Olsen i Paul Bettany są jakby wyrwani z surowych więzów superhero w filmach i radzą sobie świetnie, a już teraz jest między nimi więcej chemii niż we wszystkich poprzednich pozycjach MCU razem wziętych. Nie zawodzi także drugi plan, szczególnie Kathryn Hahn jako nieco postrzelona sąsiadka – pokazywana tyle razy, że możemy być pewni, iż nie jest to zaledwie epizodyczna postać. Do tego można dodać jeszcze kilka osobliwych nawiązań do uniwersum (np. zegarek Strucker czy… toster Starka) i na swój sposób niepokojącą, groteskową atmosferę. A resztę, no cóż, zobaczcie sami.
Po tym swoistym dwuodcinkowym prologu aż chce się wiedzieć więcej. WandaVision jawi się jako tajemniczy, wielowarstwowy serial, bardziej przywodzący na myśl takie produkcje jak Maniac czy genialny Legion niż cokolwiek ze stajni Marvela. Mimo to jest jeszcze zbyt mgliście, aby dało się wydać odpowiedni werdykt. Czy scenarzyści nieugięcie trwać będą przy swoim oryginalnym pomyśle, a z szafy nie wyskoczy w międzyczasie bezpieczna wersja typowej, marvelowej produkcji? Mamy dobre kilka odcinków na przekonanie się.
Super ocena! ? Nie ma to jak oceniać serial po pierwszym odcinku…sam autor sobie trochę przeczy w recenzji ” intrygująca fabuła…o której prawie nic nie wiemy” to chyba nie należy oceniać ? to tak jakby księżnę ocenić po pierwszych kilku kartkach…to chyba jeszcze gorsza recenzja niż recenzowanie Baldurs gate 3 tylko po fragmencie z wczesnego dostępu…ale widzę że to już standardowe zagrywki movies room…czekam na recenzję komiksu ale tylko na podstawie udostępnionej wcześniej okładki 😀
Przepraszam bardzo, ale jak czytam takie wpisy, to zaczynam dostrzegać potrzebę tworzenia jakichś specjalnych testów czytania ze zrozumieniem, koniecznych do dania możliwości korzystania z Internetu. Nie oceniam całego serialu, jest to opis wstępnych wrażeń na podstawie tego, co pojawiło się już na Disney Plus i o tym właśnie pisałem. Nawet sam tytuł tekstu brzmi „na pierwszy rzut oka”. Co więcej, to nie jeden, a dwa odcinki – nawet tego nie potrafiłeś doczytać, to już jest jakiś horror. I nigdzie sobie nie przeczę. Nie wiemy prawie nic o głównym wątku fabularnym, i o nim też nic nie pisałem. Wiedziałbyś o tym, gdybyś dokładnie przeczytał.
Na zakończenie dodam, że to nie są „standardowe zagrywki Movies Room”, nieważne jak bardzo bym chciał, tylko bardzo powszechna recenzja pierwszych epizodów, robi się to w portalach na całym świecie, więc bądź łaskaw wyjść spod kamienia, zanim ni z tego, ni z owego zaczniesz szkalować tekst, po którym – jak zresztą dowiodłem poniżej – i tak ledwie oczami przeleciałeś 😉
PS. Recenzja wczesnego dostępu Baldurs Gate 3 też jest… recenzją wczesnego dostępu, a nie pełnej wersji gry. Jestem w szoku, że sam sobie odpowiadasz, a nie rozumiesz tego, co piszesz…