Kto czytał którąkolwiek historię napisaną przez tego twórcę, wie znakomicie, że podejmowanie próby przeniesienia jego skomplikowanych filozoficzno-futurystycznych koncepcji to niemal pewna klęska. Tomasz Bagiński i reszta ekipy ruszyli bezpiecznym szlakiem, ledwie muskającym powierzchnię Starości Aksolotla. Przede wszystkim mówimy o tej samej rzeczywistości, w której słoneczne promieniowanie zabija wszelkie życie organiczne na Ziemi. Różnica jest taka, że scenarzyści Kierunek: Noc oparli swoją opowieść o drobny, marginalny wątek-ciekawostkę z książki, który zostaje w niej ledwie wspomniany. Mamy oto załogę nocnego statku pasażerskiego, do którego wparowuje z bronią palną mężczyzna. Zmusza pilota do poderwania się w powietrze i zmiany kursu. Jak się okazuje, gwałtownik przy okazji ratuje im życie.
Nie oszukujmy się, poza bardzo ciekawym fabularnym tłem zaczerpniętym od Dukaja Kierunek: Noc nie znalazłby się nawet w czołówce najoryginalniejszych produkcji. Swoją siłę opiera zatem na bardzo solidnej realizacji poszczególnych elementów narracji. Dobrym ruchem okazała się dynamiczna konstrukcja całości. Główny wątek kręci się wokół latania samolotem z jednej wyludnionej przystani do drugiej, za każdym razem szybko uzupełniając zapasy i odlatując przed wschodem. Jako że walcząca z czasem załoga wędruje od kryzysu do kryzysu, wnet wdrażamy się w szybkie tempo dzięki sprawnej, angażującej widza akcji. Bez zbędnego lania wody i przedłużania. Dzięki temu zabiegowi łatwiej przymykamy oko na nielogiczne zachowania bohaterów – bo choć nie ma ich jakoś specjalnie wiele, od czasu do czasu się zdarzy coś, co chce poddać próbie nasze zawieszenie niewiary. I nade wszystko udziela nam się poczucie wielkiego, groteskowo bezkrwawego końca cywilizacji.
Jakkolwiek jednak cała ta rejterada przed słonecznymi promienia nie byłaby fascynująca, Kierunek: Noc stoi postaciami. Twórcom udało się stworzyć wyrazistych i niejednoznacznych bohaterów, którzy różnią się czymś więcej niż rasą i lokalnymi stereotypami (choć w istocie to dość egzotyczna mieszanka). Kobieta z myślami samobójczymi, której dopiero co zmarł ukochany; tajemniczy turecki mężczyzna z wieloma rzadko spotykanymi praktycznymi umiejętnościami; Polak, który został żonę i dziecko (świetny Ksawery Szlenkier). Na początku każdego z epizodów dostajemy lekkie backstory któregoś z ważniejszych bohaterów, dowiadując się co nieco o ich przeszłości (zazwyczaj tuż przed lotem). To pomaga lepiej żonglować kolejami losu pasażerów i uzasadniać ich motywacje. Mimo że nie mamy tutaj głębokich zarysów psychologicznych, są one na tyle żywe i wiarygodne, że niemal od początku zaczniemy kibicować wybranym osobom, a wraz z napływającymi danymi o nich będzie nam się zmieniać perspektywa.
Kierunek: Noc okazał się udanym eksperymentem przeniesienia drobnego fragmentu „nieekranizowalnej” powieści. Ekipa twórców nie była chciwa, minimalizując dane z materiału źródłowego i samemu budując główną strukturę. Dzięki temu otrzymujemy naprawdę dobry serial o zwięzłej formie z perspektywami na przyszłość. Zdecydowanie lepiej mi się to oglądało od kolejnego sezonu tasiemca o ludziach rabujących bank.
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe
Przecież ten serial to straszny gniot. Sztuczna gra aktorska. Dialogi jak z deski. Mocne 2/10