Historia Wulgaryzmów to niecodzienne, niecenzuralne, 6-odcinkowe show wyreżyserowane przez Christophera D’Elia. Za scenariusz odpowiadała Bellamie Blackstone. Prowadzącym program jest Nicolas Cage, który również jest narratorem każdego z odcinków. W serialu możemy zobaczyć opinie zarówno historyków, etymologów jak i ludzi show biznesu takich jak Sarah Silverman czy DeRay Davis.
Każdy z nas zna popularne wulgaryzmy takie jak f*ck czy s*it, ale czy zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że pochodzą one już ze średniowiecza? Dick to po prostu zdrobnienie od Richard bądź popularne imię w latach 60-tych, a słynna kwestia Clarka Gabela z Przeminęło z Wiatrem miała brzmieć zupełnie inaczej przez panujący w latach 30-tych Kodeks Haysa zabraniający wymawiać w filmach da*n. Wiele takich ciekawostek można wyciągnąć z Historii Wulgaryzmów. Każdy odcinek skupia się na jednym wulgaryzmie. Widzowie śledzą ewolucje wulgaryzmu od jego powstania, aż po czasy współczesne. Nie zdajemy sobie sprawy jak wulgaryzmy zmieniły swoje znaczenie od pierwotnego po obecny.
Olbrzymim plusem Historii Wulgaryzmów, jest przedstawienie wpływu popularnych wulgaryzmów na popkulturę. Do lat 60-tych panujący Kodeks Haysa wyznaczał w Hollywood normy moralne, których nie można było przekraczać. Zabraniał absolutnie wszystkich niecenzuralnych słów, czy też namiętnych pocałunków. Luz kina europejskiego i coraz większe straty w kinematografii amerykańskiej spowodował zmiany. Od 1968 dzięki Motion Picture Association of America, filmy rozróżniamy na kategorie ze z względu na zawartości wulgaryzmów (słowo f*ck oczywiście liczone jest oddzielnie) i przemoc. Podobnie jak z muzyką, dzięki słowu s*it szerzącym się w muzyce szczególnie hip-hopowej, przyczyniło się to do ostrzeżeń na temat treści muzyki.
Czym byłaby historia bez świetnego narratora. Nie wyobrażam sobie Historii Wulgaryzmów bez Nicolasa Cage’a. Jako prowadzący i narrator sprawdził się absolutnie fenomenalnie. Jego poczucie humoru połączone z powagą prowadzenia każdego z odcinków to przepis na porządną dawkę śmiechu. Widać, że dawno niewidziany Cage jest w świetnej formie, a jego dystans do własnej osoby jest ujmujący. Bo kto by się odważył się na przedstawienie statystyk procentowych, na zawartość wulgaryzmów w swoich filmach.
No cóż… Na pewno nie jest to produkcja dla osób szukających poważnej rozrywki. Jest to raczej produkcja z serii lekkich i przyjemnych, ewentualnie wnoszących w nasze życie wiedzę, którą fajnie posiadać, a która niekoniecznie będzie nam potrzebna. W pewnych momentach poczucie humoru też bywa zbyt proste i jest po prostu nieśmiesznie, a wypada nawet dość żenująco.
Historia Wulgaryzmów to bez wątpienia jedna z produkcji, którą warto zobaczyć. Krótkie 20-minutowe odcinki, to miła odskocznia od poważnej rzeczywistości. Z serii zdecydowanie wyciągniemy kilka śmiesznych anegdot. Taka wiedza zawsze można zabłysnąć, np. chwaląc się znajomością statystyki, że to nie Samuel L. Jackson wypowiedział najwięcej razy f*ck w filmach. Zdecydowanie seria godna polecenia!
Ilustracja wprowadzająca: fot. Netflix