For All Mankind – recenzja 1. sezonu

Pamiętacie lądowanie człowieka na Księżycu? Pamiętacie, jakiej był narodowości? Pamiętacie wyścig USA i Rosji o dominację przestrzeni kosmicznej i kto go wygrał? To teraz wyobraźcie sobie, że wszystko mogło wyglądać zdecydowanie inaczej.

For All Mankind opowiada o alternatywnej ścieżce w historii. Takiej, w której wyścig wspomniany wyżej nigdy się nie skończył, a sukcesy jednych napędzały drugich do bardziej wytężonych działań. W tej wersji wydarzeń to Rosjanie byli pierwszymi ludźmi na Księżycu. Byli też pierwszymi, którzy wysłali tam kobietę. To tylko zmotywowało Amerykanów do innych sukcesów na tym polu. W rolach głównych na ekranie pojawiają się między innymi Joel Kinnaman, Chris Bauer, Sarah Jones, Shantel VanSanten.

Zobacz również: WIEDŹMIN. Recenzja wyczekiwanego serialu Netflixa!

fot. Apple TV

Na ten moment For All Mankind jest jednym z niewielu seriali, który Apple TV wyszedł. Nie jest może dziełem wybitnym, ale przyciąga do siebie widza. Odcinki napisano w sposób, który buduje napięcie. Już w pierwszym, kiedy widzimy naszych bohaterów, oglądających lądowanie na Księżycu spodziewamy się, że padną sławne słowa „to mały krok dla człowieka ale wielki krok dla ludzkości”. Nagle okazuje się, że to Rosjanie. Podczas kolejnego lądowania Rosjan spodziewamy się zobaczyć tam mężczyznę. Jednak oczom całego świata ukazała się kobieta. Z początku postępowanie Amerykanów to była jedynie desperacka gonitwa za osiągnięciami Rosjan. Przyjęli kobiety do programu NASA, ale w dalszym ciągu uważane one były za gorsze od mężczyzn.

Ciekawe są odcinki poświęcone szkoleniom przyszłych astronautów czy misje, w których działo się coś nieoczekiwanego, a rozwiązanie tych problemów nawet nie mieszczą się nam w głowach. Przez moment każdy start i misja odbywały się bez zarzutu, a przecież wiemy, że to niemożliwe. Tak, jak i w naszej historii, tak i tej jedna uszczelka zaważyła na życiu ludzi oddanych sprawie. Kolejne misje Apollo były naszpikowane problemami, a astronauci przebywający na naszym naturalnym satelicie musieli wrócić do domu. Odcinki stworzono w sposób trzymający w napięciu, który nie pozwalał odwrócić wzroku od ekranu.

Zobacz również: The Morning Show – recenzja 1. sezonu porażki Apple TV

fot. Apple TV

W główną linię fabularną sprawnie wpleciono również kwestie społeczne. Na pierwszy plan wysunęła się wspomniana wcześniej dotycząca kobiet. W tamtym okresie kobieta w USA miała czekać na męża z obiadem w perfekcyjnie wysprzątanym domu, ułożonymi dziećmi, piękną fryzurą, makijażem i paznokciami. Nie do pomyślenia było, żeby kobiety latały w kosmos lub stacjonowały w bazie na Księżycu, ratując przy tym silniejszych od nich mężczyzn. Tutaj kobiety dochodzą do głosu, a nawet zostają dyrektorem NASA.

Drugą ważną kwestią jest wątek homoseksualizmu. W stosunku do jednego z pracowników prowadzono śledztwo, które miało ustalić czy ten jest gejem, czy też nie. Jego dziewczyną była jedna z astronautek. Oboje wzięli ślub dla utrzymania pozorów. Ani ona, ani on nie mogli sobie pozwolić na ujawnienie takich szczegółów ich życia. Według niektórych nie tylko zaszkodziliby sobie, ale całemu NASA. Tak jak w przypadku kobiet, w serialu zaprezentowano progresywne podejście, tak w tym postanowiono nie iść aż tak do przodu. Mimo że mamy przecież do czynienia z alternatywną wersją tego, co naprawdę się wydarzyło.

Generalnie For All Mankind jest serialem udanym. Ogląda się go naprawdę świetnie. Jest pozbawiony zbędnego etosu, który Amerykanie uwielbiają wykorzystywać. Wątki główne i poboczne logicznie się ze sobą łączą. Obsada także spisuje się świetnie. Pan Kinnaman nie irytuje, tak jak to miało miejsce w innych produkcjach. The Morning Show mógłby się od For All Mankind czegoś nauczyć.

ilustracja wprowadzenia: Apple TV

Redaktor

Większość wolnego czasu spędza na oglądaniu seriali i pisaniu o nich.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?