Dzień trzeci – recenzja tajemniczego i pięknego wizualnie serialu HBO!

Seriale, które rozgrywają się w dziwnej, odciętej od rzeczywistości sferze, zazwyczaj starają się ukazać w jak najlepszy sposób bohaterów wpisanych w ekstremalne sytuacje. Tak było w Broadchurch, podobnie też stało się niegdyś w słynnym Twin Peaks. I chociaż w produkcjach tego typu to ludzie są aniołami lub potworami, wciąż spogląda na nich drugi bohater opowieści – wielkie, czujące i obserwujące „miejsce”. Tym razem jest nim wyspa, do której odcięta jest droga wjazdu, chyba że ona sama zechce, aby było inaczej.

Część pierwsza – „Lato” na wyspie. Właśnie na nią trafia główny bohater jednego z dwóch segmentów, Sam (ponownie świetny w ramionach stacji HBO Jude Law). To człowiek, który przeszedł już wiele, wydaje się wciąż uciekać, a jego przeszłość poplamiona jest wątpliwymi wyborami moralnymi. Wyspa jest miejscem, które otwiera się na nowych ludzi wyłącznie wtedy, gdy pływy na to pozwalają. Jak mówi Pismo Święte – trzeciego dnia miłosierny Bóg połączył wszystkie wody w jedno i wyłonił się suchy ląd. Sam również szuka więc suchego ziemi – ucieka przed przeszłością i próbuje przedefiniować swoje życie, natomiast bohaterka drugiej części serialu noszącej tytuł „Zima” jest Helen, która wraz z córkami poszukiwała utopii, co (jak wiemy nie tylko z popkultury) najczęściej nie kończy się dobrze. Opisywanie fabuły serialu mija się z celem – po kilku odcinkach obcowania z nim wyłania się obraz niepokojącego oniryzmu, swoistego doznania audiowizualnego, które jest bardziej „uczuciowe” niż racjonalne. W centrum tej opowieści jak zwykle – pulsująca, tajemnicza, otwierająca raz na jakiś czas swoje usta wyspa, która wchłania te ludzkie losy, a następnie wypluwa nam nagich ludzi. Dzięki temu ciągle skaczemy między tonacją horrorową a surrealnym niekiedy dramatem psychologicznym. Na obu poziomach ten serial sobie radzi dobrze.

Naturalna izolacja bohaterów jest metaforą symulowanej terapii – nic tylko patrzeć, jak ta piękna, utopijna kraina nasiąka grzechem przynoszonym z zewnątrz lub ropieje od środka. Na tym poziomie mamy więc do czynienia z przepięknym, pewnym swojej wizualnej siły serialem, który magnetyzuje nawet wtedy, gdy karty fabularne nie zostają odkryte. Mało tego – może nawet wcale nie muszą zostać ujawnione do samego końca, skoro opierają się na tak silnej biblijnej symbolice? Trudno bowiem powiedzieć, do czego zmierzają niektóre wątki, ale faktem jest, że mimo skąpania aż po szyję w tajemnicy serial wciąż przykuwa do ekranu. Jakby wyspa, niczym tajemnicza, pierwotna siła, przywoływała również nas, nie żądając wcale w zamian naszego zrozumienia. Doznanie jest tutaj o wiele ważniejsze.  Jude Law oraz Noamie Harris odnajdują się jako centralne postacie tej „czuciowej” odysei, szczególnie strapiony makabrycznymi wizjami oraz będący na granicy obłędu Sam wydaje się interesującą postacią, którą warto rozwinąć w najbliższym czasie.

Dennis Kelly (twórca Utopii) i Felix Barrett zaprowadzili nas tym razem do miejsca, które pokryte jest grubą warstwą metafizyki i oniryzmu, ale korzystają ze środków dramaturgicznych zaczerpniętych z różnych gatunków. Tu i ówdzie pada porównanie do horroru Midsommar, co wydaje się bardzo celnym tropem – podobnie jak w filmie Ariego Astera mamy do czynienia  z trzymającą za gardło wiwisekcją ukrytych popędów oraz nienazwanych problemów emocjonalnych. I podobnie jak w przypadku tamtego filmu będzie się o tym serialu rozmawiało na długo po premierze.

Redaktor

Z wykształcenia polonista i kulturoznawca. Stworzyły go filmy, może go też zabiją.

Więcej informacji o
, , ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?