DMZ to serial produkcji HBO Max, który powstał na podstawie komiksów o tym samym tytule stworzonym przez Briana Wooda oraz Riccarda Burchielliego. Ameryka w wyniku wojny domowej zostaje podzielona. Manhattan przez starcia wojsk zostaje zniszczony i odizolowana od reszty stając się tytułową strefą zdemilitaryzowaną. Podczas ucieczki z Manhattanu syn Almy Ortegi zaginął. Medyczka po 8 latach długich poszukiwań, zdaje sobie sprawę, że wszystkie tropy jej syna prowadzą do strefy. W poszukiwaniu syna decyduje się powróć na Manhattan.
Z serialem DMZ od samego początku fani oczekujący jego premiery mieli pod górkę. Na początku niepewna data premiery, później przełożona. Czekanie w końcu się opłaciło i serial pojawił się w serwisie. Jednak czy duże oczekiwania i niecierpliwość okazało się być warte? Otóż absolutnie nie.
Wszystko zapowiadało się na całkiem niezłą produkcje, w post apokaliptycznych klimatach. Serial naprawdę rozbudzał nadzieje, a 4 odcinki sugerowały na konkretny zastrzyk akcji. Niestety jednak po raz kolejny można powiedzieć o zawiedzionych oczekiwaniach, a serialowi niestety więc można wytknąć niż pochwalić. Przede wszystkim od pierwszego odcinka, fabuła jest dziurawa, brak logicznych wyjaśnień widzimy na każdym kroku. Widać, że scenarzyści na siłę chcieli w miniserialu wprowadzić jak najwięcej wątków – które i tak zostały rozmydlone.
Prawa jakimi rządzi się strefa nie zostały w żaden sposób wyjaśnione ani w zasadzie pokazane. Nie chodzi nawet o jakieś konkretne wprowadzenie za rękę ale chociaż domysł po zachowaniu ludzi żyjących w strefie. Wiemy, że mamy strefę zdemilitaryzowaną kilka gangów, jakieś dzielnice. Ciekawie byłoby, jakby twórcy chociaż na chwilę się zatrzymali i odrobinę przedstawili dzielnicę. Już nie można wymagać wyjaśnienie apropo tego co się dzieje w świecie poza strefą. Twórcy nie wykorzystali potencjału jakim był wątek kampanii wyborczej w DMZ. Mogła ona stanowić ciekawe wprowadzenie do charakterystyki Manhattanu. Niestety i w tym przypadku twórcy postawili na mdłą post apo operę mydlaną z udziałem głównej bohaterki Almy
Bardzo nijako wypada postać Rosario Dawson. Myślę, że wielu zna jej talent i fakt, że aktorka w takich klimatach wypada naprawdę dobrze. Niestety postać Almy jest po prostu strasznie mdła. Z jednej strony widzimy, jej oddanie oraz poszukiwania syna. Z drugiej strony Alma trafia do strefy wiedząc, że ma jedynie 24h na poszukiwanie a zachowuje się jakby była na wycieczce w centrum handlowym. Kiedy decyduje się pozostać w strefie okazuje się, że zna wszystkich najbardziej wpływowych przywódców w strefie. Przypadek? Nie sądzę. Bohaterce idzie wszystko z zaskakującą łatwością. Pomimo tego, że nie poznała zasad panujących w DMZ, ani tym, że jest nad wyraz charyzmatyczną postacią.
Jeśli chodzi o obsadę, to zdecydowanie na wyróżnienie zasługuje Benjamin Bratt wcielającego się w postać Parco Delango. Paco jako jedyna postać jest wierna do końca swoim przekonaniom. Do tego jest charyzmatyczny i ambitny jak przystało na aspirującego polityka, dążącego po trupach do celu. Również w kontekście scenografii należy się ogromny plus. Śmiało można poczuć klimat, a scenografia jest dopracowana. Natomiast efekty dzikich zwierząt lepiej pozostawić bez komentarza…
DMZ rozbudziło początkowo nadzieje, jednak wszystko co najlepsze mogliśmy zobaczyć jak na razie w trailerze, a załatwienie całej historii w ostanie 50 kilka minut, nie wróży finalnego sukcesu. Dla fanów seriali w podobnym klimacie, to zdecydowanie mocno rozczarowująca pozycja. W dobie często powstających takich produkcji mamy jedynie potwierdzenie, że nie wszystko złoto co się świeci nie każda apokalipsa to temat na serial.
Ilustracja wprowadzająca: fot. HBO Max