Clark - recenzja serialu. Krótka historia Syndromu Sztokholmskiego
Clark - recenzja serialu. Krótka historia Syndromu Sztokholmskiego

Clark – recenzja serialu. Krótka historia Syndromu Sztokholmskiego

To, że Netflix zalicza gorszy okres w swoich produkcjach, zauważa chyba każdy użytkownik. Niektóre produkcja niestety nie należą do najlepszych, a patrząc na inne platformy streamingowe i ich produkcje, Netflix zaczyna powoli tracić. O utracie użytkowników, też można było w ostatnim czasie usłyszeć. Jednak wiadomo, nie można przekreślać tak od razu platformy po słabszym okresie i cierpliwie czekać. W bibliotece streamingowego giganta pojawił się serial Clark, opowiadający historię Clarka Oloffsona, pierwszego przestępcy określanego mianem gangstera celebryty. Prawdziwa historia, a w głównej roli Bill Skarsgard – można śmiało na pierwszy rzut oka, że zapowiada się serial jak na Netflix w ostatnim czasie całkiem niezły. Chociaż jak wiadomo, było więcej zawiedzionych oczekiwań niż zaskoczenia. Zatem czy dostaliśmy serial na poziomie jakiego dawno nie mieliśmy okazji zobaczyć?

Serial Clark to bez wątpienia jedna z najbardziej niewiarygodnych historii o Clarku Oloffsonie – szwedzkim gangsterze, który pomimo swoich zbrodni stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych szwedzkich celebrytów. Clark na swoim koncie miał liczne kradzieże, napady na banki oraz próbę morderstwa mimo to jego sława nie ucierpiała. Sama postać Oloffsona, może wam niewiele mówić jednak to dzięki jego popełnionym zbrodniom, otrzymaliśmy pojęcie syndromu sztokholmskiego. Serial jest na podstawie autobiografii Clarka Oloffsona, gdzie wymieszane są fakty i kłamstwa z jego życia.

Przede wszystkim trzeba zaznaczyć, że serial Netflixa jest spektaklem jednego aktora a mianowicie – Billa Skarsgarda wcielającego się w tytułową rolę. Bill kradnie atencje w każdym odcinku, dając absolutny popis swoich umiejętności. Od samego początku (dosłownie od narodzin) pokazuje nam zbuntowanego Clarka, którego życie będzie jedną, szaleńczą pogoniom z mnóstwem zwrotów akcji. Jak sam Clark przyznaje Chcę być najlepszy z najgorszych – i to w swojej historii nam udowadnia. Przede wszystkim od samego początku przez Clarka przemawia ogromna pewność siebie, w każdym aspekcie od zdobywania kobiet po napady. Oczywiście to wszystko to plątanina kłamstwa z faktami.

Zobacz również: Jake Adelstein – Tokyo Vice – recenzja książki

Ciekawie również prezentuje się narracja opowieści, którą prowadzi tytułowy bohater. Widzimy przebłyski z jego przeszłości. Z czasem widzimy jak zmienia się postrzeganie wydarzeń z jego życia. Podkreśla to jego zdolności do koloryzowania swojej osoby oraz manipulacji innym. Dodatkowo widzimy jak bardzo zależało mu na atencji innych i byciu zauważonym. Żyje własnymi wyobrażaniem o sobie co obserwujemy przez całą historię. Skarsgard podkreśla również jego urok osobisty, który wiele kwestii mu ułatwiał.

fot. Netflix

Jeśli chodzi o samą akcję od początku musimy się szykować, że pędzi w zawrotnym tempie, nie zwalniając ani na moment oddając jedynie temperament Clarka. Cieszy zdecydowanie fakt, że twórcy nie starają się idealizować głównego bohatera na króla złodziei. Oloffson popełnia błędy, które z resztą powtarza, a jego skłonności narcystyczne jedynie potwierdzają, że to wszystko było zaplanowane.

Idąc takim sposobem prowadzenia akcji niestety w pewnych momentach serial staje łopatologiczny i lekko zaczyna nudzić, w szczególności w ostatnich 2 odcinkach. Twórcy się również nie pokusili o zostawienie własnej interpretacji postawy Clarka. Dostajemy od razu jasne stanowisko wobec postawy bohatera, nie dając się zastanowić trochę więcej nad jego intencjami.

fot. Netflix

Clark to kwintesencja humoru, pikanterii wymieszanej z brutalnością, która w żaden sposób nie jest przesadzona. To wszystko daje naprawdę intrygującą historię, której końca jesteśmy naprawdę ciekawi. Oczywiście niektóre sytuacje z życiorysu Olofssona są tak odklejone od rzeczywistości, że trudno w nie uwierzyć. Jednak zarazem jest to czynnik który nas wciąga. Mocną stroną również jest muzyka. Idealnie komponuje się z całą historią podkreślając jeszcze klimat lat w których się dzieje.

Po kilku niezbyt udanych produkcjach Netflix, można powiedzieć, że wstał odrobinę z kolan dając nam naprawdę bardzo dobrą produkcje. Clark jest kwintesencją tego za co naprawdę uwielbiamy szwedzkie seriale. Niepowtarzalność podkreślana jest naprawdę znakomitą rolą Billa Skarsgarda, który wypadł rewelacyjnie. Serial zdecydowanie, któremu pomimo wszystko należy dać szansę, bo gwarantuje kilka godzin kompletnej jazdy bez trzymanki.


Ilustracja wprowadzająca: fot. Netflix

Redaktor współprowadząca działu recenzji seriali

Entuzjastka literatury i kina. Wielbicielka odkrywania nowych seriali oraz filmów. Poza tym ogromna fanka Formuły 1 i Disneya

Więcej informacji o
,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?