Bogdan Boner: Egzorcysta – recenzja 4. sezonu za niecałe trzysta!
Bogdan Boner: Egzorcysta – recenzja 4. sezonu za niecałe trzysta!

Bogdan Boner: Egzorcysta – recenzja 4. sezonu za niecałe trzysta!

Co roku dostajemy kolejną odsłonę jednej z najbardziej kontrowersyjnych polskich produkcji. Idealnie na Halloween wypuszczony został nowy sezon serialu Bogdan Boner: Egzorcysta. Bartosz Walaszek we współpracy z Netflixem zaserwowali nam kolejną porcję rubasznych żartów, które niestety nie każdy może polubić. Mimo to serial cieszy się dużą popularnością nie tylko w naszym kraju. Czy polskiemu twórcy kończą się pomysły na rozbawianie Polaków?

Na wstępie odpowiem na zadane wyżej pytanie – otóż nie, Walaszkowi pomysły się nie kończą. Po raz kolejny Bogdan Boner: Egzorcysta wyśmiewa polskie stereotypy i o dziwo nowy sezon miał w sobie trochę świeżości. Więcej w nim jest łączonych historii, a epizody nie do końca już są robione jako jednoodcinkowe historie. Teraz historia staje się bardziej rozbudowana, a wątki są kontynuowane w następnych odcinkach.

Zobacz również: Czas krwawego księżyca – recenzja filmu! Powrót króla

Bogdan Boner: Egzorcysta – recenzja 4. sezonu za niecałe trzysta!

Zalecam, żeby cały serial oglądać z przymrużeniem oka. Przy poprzednim sezonie miałem wrażenie, że Bogdan Boner: Egzorcysta nudził mnie podczas oglądania go jednym tchem. Teraz już tak nie mam. Uważam, że wątki zostały poprowadzone w tak ciekawy sposób, że nie musiałem już odpoczywać między odcinkami. Szczególnie do gustu przypadł mi motyw uczciwego Bonera. Momentami nieco przypominał mi Rudego z Blok Ekipy. Zabawnie było zobaczyć Bogdana w takiej postaci i szkoda, że ten motyw porzucono tak szybko. Skoro już mowa o wcześniej wspomnianym tytule, to jedna postać z tej produkcji dostała cameo. Współpraca tego ziomeczka z Marcinem – pomocnikiem głównego bohatera, to jedna z najlepszych rzeczy, jakie pojawiły w tym sezonie. Pomijając fakt, że dość krótko mogliśmy ich razem obserwować, to chciałbym spotykać ich razem na ekranie częściej.

Oczywiście nie wszystkie żarty mogą spotkać się z uznaniem. Szczególnie kontrowersyjnie przedstawiono kolejny raz papieża Franciszka, który poza byciem głową Kościoła, zajmuje się też „pakowaniem” i walką z demonami. Już w poprzednich sezonach jego postać była mocno przerysowana, ale tym razem jego wątek był ciekawszy, a papież był zabawniejszy. Zawartych jest też kilka nawiązań do aktualnych wydarzeń i trendów. Dużo czasu ekranowego poświęconego jest walkom freak fight, które w Polsce cieszą się coraz większym zainteresowaniem. Aktualny sezon celnie wyśmiewa te wydarzenia.

Zobacz również: QUIZ: Rozpoznaj seriale kryminalne po kadrze!

Bogdan Boner: Egzorcysta – recenzja 4. sezonu za niecałe trzysta!

Bardzo mnie ucieszyło standardowe puszczanie oczka do fanów twórczości Walaszka. Doświadczyć mogliśmy m.in.: piosenkę Pisarz miłości od Braci Figo Fagot, a także powrót pewnej postaci z dawnej produkcji reżysera – Galaktyczne lektury. Powrót tego bohatera bardzo mnie rozbawił i w ciekawy sposób wplótł się w nowe wątki. Pojawił się w tym sezonie zaledwie dwa razy, ale to właśnie te momenty były dla mnie jednymi z najlepszych.

Kończąc każdy sezon Bogdan Boner: Egzorcysta zastanawiam się, czy na pewno otrzymam kolejny sezon, a jeżeli tak, to kiedy. To z pewnością produkcja, na której powrót czekam. Takie moje guilty pleasure. A tekst „Hej dzieci, co robicie tak daleko od miasta bez wódy i papierosków?” po raz kolejny utkwił mi w głowie. Czy nazwałbym ten serial głupim? Tak. Czy przez to, że jest taki głupi, to mi się podoba? Tak. Panie Walaszku, nie zawiedź mnie i dawaj z siebie dalej 30%.


Źródło: kadry ze zwiastuna Bogdan Boner: Egzorcysta / Ilustracja wprowadzenia: Instagram

Stały współpracownik

Hakuna Matata.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Dawid pisze:

Recenzja zrobiona na 30% 👍

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?