Ranczo – recenzja 10. sezonu

Koniec, that’s it. Odcinek Rancza numer 130. można już oglądać w usłudze VOD Telewizji Polskiej, a jego telewizyjna premiera nastąpi tej niedzieli, dlatego przyszedł czas na podsumowania. Tego epizodu, całego sezonu, a także całego serialu. Serialu, który miliony Polaków pokochały i który, abstrahując od jakości, na którą też specjalnie nie będę narzekał, był serialem ważnym. Skończył się, tak samo jak trwał przez tę 10. serię, w swoim stylu, z wadami tymi co zazwyczaj, na które można psioczyć i narzekać, ale nie za bardzo jest po co, bo serial niesie za sobą tyle ciepła i pozytywnej energii, że po prostu dobrze się to ogląda.

Zobacz również: Hans Zimmer znów w Polsce! W 2017 roku trzy koncerty nad Wisłą!

Cały sezon dziesiąty najbardziej skupiony jest na dwóch wątkach. Pawła Kozioła, który walczy o fotel prezydenta RP oraz bardziej kameralnym i obyczajowym, Kusego, który próbuje dojść do siebie, po tym jak zmęczona polskimi realiami Lucy opuściła go na czas nieokreślony, wyjeżdżając do USA. Reszta jest zepchnięta nieco na dalszy plan, co najbardziej dziwi w przypadku kwestii lokalnej polityki, zawsze w Ranczu tak ważnej. Do tła kampanii politycznej ogranicza się też rola drugiego obowiązku Cezarego Żaka na planie serialu, czyli biskupa Piotra Kozioła.

Ranczo lubimy za świetne wyczucie do przedstawiania nam zabawnych sytuacji oraz humor. I tak jak od 2006 roku, tak i w tym sezonie nie było inaczej. Znalazło się miejsce na dużo świetnych scen, które bawią dlatego, że nie sprawiają wrażenia wrzuconych aby rozśmieszyć na siłę. Poza tym nikt nie próbuje już wmówić nam, że serial jest prawdziwym obrazem polskiej wsi. Wyzbył się tego już parę ładnych sezonów temu i nie udaje poważnego, będącego czymś więcej niż rozrywką na niedzielny wieczór. Sytuację takie jak pokazanie debaty prezydenckiej czy pierwszy wyjazd wilkowyjskiego autokaru do teatru potrafią rozśmieszyć, ale momenty zwyczajnie słabe też się pojawiają. Głównie wynikają one z tego iż scenariusz traktuje niektórych bohaterów bardzo stereotypowo i schematycznie. Ja rozumiem tę wiejską ciemnotę na samym początku, ale po tym co się wydarzyło w Wilkowyjach przez te 10 lat, jak zmieniła się wieś przez ten czas niektórzy mogliby się czegoś nauczyć. Bo gdy do Haliny, żony prezesa Polskiej Partii Uczciwości, piętnasty raz w serialu przychodzi policja, a ona piętnasty raz tak samo rozpacza i opowiada o dostawaniu zawału, wtedy nie jest śmiesznie, a żałośnie.

Zobacz również: TOP 10: Najlepsze męskie kreacje aktorskie XXI wieku w Polsce

Bohaterów też Ranczo już dawno podzieliło na dwie grupy, a z każdym kolejnym sezonem to uwypuklało. Są tacy których wydarzenia zmieniły oraz Ci, których absolutnie nie i basta. Wszelkie przemiany też następują w tych cechach, których potrzebuje fabuła. Albo tych których potrzebują skrawki fabuły. Na szczęście choć zarzuty w kwestii kreacji wydają się dość poważne, to serial ma się czym obronić. Konkretnie tym, że Ci bohaterowie są po prostu sympatyczni, wywołują w nas same pozytywne emocje, a jeśli mają jakieś wady, czasem nawet spore, to serial potrafi je świetnie zamaskować. Często gęsto pokazywał nam, jak ksiądz Kozioł myślał w pierwszej kolejności o tym żeby mieć jak najmniej roboty i pełny żołądek, ale nigdy nas do siebie specjalnie nie zraził.

To samo co o bohaterach można powiedzieć o fabule. Serial wyleciał w kosmos z realnością wątków. Początkowo rzeczywiście był, choć dość łagodnym, to jednak w miarę realnym portretem polskiej wsi. Jednak potem bohaterowie coraz częściej zaczęli stwierdzać, że takiej drugiej wsi w Polsce nie ma. No bo nie ma, z sezonu na sezon coraz bardziej. I z tym nie mam żadnego problemu, jest to w końcu serial fikcyjny i to w dodatku komediowy, którego głównym celem jest dostarczenie rozrywki. Jednak trzeba powiedzieć raz jeszcze o urywaniu wątków i niekonsekwencji, bo to już irytuje. Ranczo zbyt często nie robi sobie nic z tego, co samo powiedziało dosłownie kilka odcinków wcześniej. Mnóstwo w całym przekroju serii było wątków np. z przestępcami, świadkami koronnymi itp., które kogokolwiek interesowały w trakcie odcinka, by potem z nich absolutnie zrezygnować i ewentualnie wrócić w jednym zdaniu, gdy życie w Wilkowyjach toczyło się już dalej. Nie ominęło to także 10. serii. Taka formuła nie przeszkodziła twórcom we wprowadzeniu mogłoby się wydawać dość ważnego wątku stworzenia domu pomocy dla samotnych matek. Duże przedsięwzięcie, o którym mogłoby być głośno nie tylko we wsi ale i dużo dalej, zostało wymyślone na 3 (!) odcinki przed definitywnym końcem serialu i służyło tylko jako pretekst do zdobywania alkoholu przez przebywającego w ukryciu kandydata na prezydenta. To przecież tak, jakby ogłosić ostatni sezon The Walking Dead, po czym w jego przedostatnim odcinku poinformować bohaterów że wynaleziono antidotum, ale zdobycie go wymaga bardzo długiej wędrówki. Troszkę bez sensu.

Ważnym punktem wszystkich materiałów promocyjnych ostatniego sezonu była także zima, która na ekranie w Wilkowyjach miała pojawić się po raz pierwszy. Ogranicza się ona jednak tylko do ostatniego epizodu, wcześniej żadnego śniegu ani świątecznej atmosfery nie ma. To że akcja ostatniego odcinka dzieje się w Wigilię, każe oczywiście, zgodnie z szablonem finałowego odcinku Rancza, kontynuowanym już od ładnych kilku serii, przesunąć na dzień przed 24 grudnia wybory prezydenckie. Z tego co wiem w powojennej Polsce chwilę przed świętami zaprzysięgano prezydenta aż czterokrotnie, ale żadnego tak późno nie wybierano. Nie wiem czy byłoby to możliwe.

Ale to jest całe Ranczo. Mogę psioczyć, narzekać i wysuwać mnóstwo argumentów przeciwko niemu, ale w żadnym wypadku nie zmieni to faktu, że bardzo go lubię. Byłem z nim dekadę i zawsze oglądało się przyjemnie, nie inaczej jest też tym razem. To serial który przez 130 odcinków pogubił się trochę jeśli chodzi o czystą treść, ale nie zatracił płynącego z ekranu ciepła i zabawnych, śmieszących subtelnie i nienachalnie scen. Nikt nie wmawia jednak, że to jest na poważnie, dlatego za Wilkowyjami będziemy tęsknić. No, chyba że jeszcze kiedyś wrócą…

ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Redaktor prowadzący działu recenzji filmowych

Od 2015 w Movies Room, od 2018 odpowiedzialny za działalność działu recenzji filmowych. Uwielbia Wesele Smarzowskiego, animacje Pixara i Breaking Bad. A, no i zawsze kiedy warto, broni polskiego kina.

Kontakt pod [email protected]

Więcej informacji o
,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?