Na pierwszy rzut oka: 10. sezon ”Z archiwum X”!

„Z archiwum X” to jeden z najbardziej oczekiwanych serialowych powrotów, tuż obok „24”, „Prison Breaka” i „Twin Peaks”. Trudno uwierzyć, ale minęło już 14 lat od definitywnego zakończenia produkcji na dziewiątym sezonie. Na pociechę, fani otrzymali kontynuujący historię komiks (wydany również w Polsce), ale oczywistym jest, że wciąż czuli niedosyt. Chris Carter postanowił zignorować wydarzenia z obrazkowej historii i przygotować dla stacji FOX sześcioodcinkową miniserię, którą możecie oglądać już od dziś. Zobaczcie, jak na pierwszy rzut oka prezentuje się powrót Muldera i Scully.

Komórka FBI, znana pod nazwą „Archiwum X”, przestała funkcjonować, ale świat dalej pędzi do przodu i wciąż kryje tajemnice, które nie mieszczą się w głowach filozofom. Dana Scully kontynuuje swoją pracę lekarza-patologa, a Mulder, nieco podstarzały i ewidentnie bez formy, nadal chce wierzyć. Ani na moment nie przestał myśleć o swojej siostrze, a sprawy, które rozwiązywał w latach świetności, ciągle ma przed oczyma. Tak, czas był mniej łaskawy dla Davida Duchovnego: nie ma on już tej ikry i polotu, którą przejawiał w serialu dwie dekady temu. Zniknął nawet łobuzerski urok Hanka Moody’ego z „Californication”. W kolejnych odcinkach okaże się, czy to był celowy zabieg, czy może aktor powrócił do produkcji od niechcenia. Co innego Gillian Anderson – atrakcyjna, elegancka, z przenikliwym spojrzeniem, które znamy chociażby z „The Fall”. Role się odwróciły – w pilocie nowego „Z archiwum X”, to ona gra pierwsze skrzypce.

Drogi Muldera i Scully znów się zbiegną – ktoś bardzo chce ich „reaktywować”. Tym kimś jest gwiazda telewizji i YouTube’a – Tad O’Malley. W tej roli zobaczymy znanego z zakończonego niedawno „Community” Joela McHale’a. Z całą sympatią dla tego aktora, o wiele lepiej radził sobie jako cyniczno-ironiczny Jeff Winger. W „The X-Files” jest mało przekonujący w swoim pościgu za rządową teorią spiskową, zakonspirowaną tak głęboko, że wszystkie sprawy z kosmitami wydają się być mało istotne.

Wokół tego właśnie kręcić ma się fabuła serialu. Tradycyjnie już, bohaterowie nie mogą ufać absolutnie nikomu. Czy wszystko, co do tej pory odkryli Mulder i Scully pójdzie w odstawkę? A może scenariusz okaże się być przewrotny i jeszcze kilka razy nas zaskoczy? Na odpowiedzi musimy póki co poczekać, wygląda jednak na to, że Carter nieco zagubił się w poszukiwaniu złotego środka, chcąc zadowolić zarówno starych fanów, jak i zupełnie nowych widzów.

Miejscami udało się zachować tajemniczy klimat serialu, trudno więc nie podniecać się, oglądając niezmienioną praktycznie czołówkę z kultowym motywem muzycznym Marka Snowa czy po raz kolejny przysłuchując się sprzeczkom Muldera i Scully. Czegoś jednak brakuje, czegoś co wcale niełatwo zdefiniować. Być może to kwestia tej długiej przerwy, a może zmęczenia materiału, chociaż twórcy wydają się mieć jeszcze asa w rękawie. Już w pilocie zostawiają kilka istotnych tropów, a robią to wykorzystując doskonale nam znanych bohaterów, odgrywanych przez Mitcha Pileggi czy Williama B. Davisa. Oby ich potencjał nie został zmarnowany.

Podsumowując, nowe „Z archiwum X” to piękna niespodzianka dla największych fanów serii i możliwość ponownego przywitania kultowych bohaterów. Z drugiej strony, to właśnie oni będą najbardziej narzekać na zmianę klimatu. Warto jednak uświadomić sobie, że to, co dobrze smakowało w 1993 roku, nie może zostać tak samo zaserwowane prawie ćwierć wieku później. Współczesnego widza zaskakują inne rzeczy, o ile w ogóle cokolwiek jest jeszcze w stanie to zrobić. Te czynniki chcą znaleźć Chris Carter, James Wong, Darin Morgan i Glen Morgan, którzy odpowiadają za reżyserię. Czy im się uda? Przekonamy się już niebawem.

https://www.youtube.com/watch?v=_1SmJUBT5q0