Na pierwszy rzut oka: 9. sezon „Teorii wielkiego podrywu”

Pierwszym odcinkiem dziewiątego już sezonu „Teorii wielkiego podrywu” czuję się nieco zażenowany. Bynajmniej nie dlatego, że reprezentował on sobą żenujący poziom. Okazał się jednak zaprzeczeniem optymistycznych prognoz, jakie postawiłem przy okazji recenzowania ósmego sezonu serialu, a zwłaszcza jego finału. Wyjątkowa dramaturgia odcinka wieńczącego sezon poprzedni w epizodzie „The Matrimonial Momentum” ustąpiła miejsca średnio trafionym gagom o niepotrzebnie depresyjnym zabarwieniu.

The Matrimonial Momentum

Gwoli przypomnienia: majowy finał każdego z bohaterów postawił przed ważną decyzją, która miała zaważyć na dalszych losach postaci. Tak oto, między innymi, Amy (Mayim Bialik) postanowiła postawić krok do tyłu i gruntownie przemyśleć swoją przyszłość u boku Sheldona (Jim Parsons), a Raj (Kunar Nayyal) planował zerwać związek z Emily (Laura Spencer), uznając, że pochodzą z dwóch różnych światów. Odcinek mocno zaskakiwał nietypowym twistem fabularnym, obrał ścieżkę, jaką serial nigdy dotychczas nie podążał. Ścieżka ta okazała się nazbyt wyboista: ciało „The Big Bang Theory”, napędzane niebezpiecznie wysoką prędkością, wypadło niejako z toru swego sukcesu.

The Matrimonial Momentum

Twórcy serialu, chcąc go zrewitalizować, podjęli autodestrukcyjny pęd ku zagładzie walorów własnej produkcji. Oglądając „The Matrimonial Momentum” zaśmiałem się dwa, może trzy razy. Pozostałą część seansu spędziłem z kamienną twarzą, jako że humor, którym mnie raczono, był niemal wisielczy. Nie wiedzieć czemu, scenarzyści odcinka za zabawne uznali uczynienie ze Stuarta (Kevin Sussman) obmierzłego creepa, niepokojącego niektóre z bohaterek propozycjami „pocieszenia” w kryzysowej sytuacji. Mało radosnym doświadczeniem okazał się także ślub Leonarda (Johnny Galecki) i Penny (Kaley Cuoco) w Las Vegas. Nie tylko nie uczestniczyła w nim żywa dusza, ale też był on transmitowany na żywo reszcie bohaterów, którzy w pewnym momencie przestali go oglądać, skupiając się na własnych interesach. Penny, co więcej, jako ślubną przemowę cytowała wersy z ulubionej piosenki Leonarda, poziom romantyczności równając z poziomem kaplicy, w której uroczystość się odbyła.

The Matrimonial Momentum

Innym postaciom poświęcono minimum uwagi, czyniąc z nich żywe rekwizyty. Rola Raja ograniczyła się w pierwszym odcinku nowego sezonu do zaserwowania przyjaciołom własnych wypieków. O rozwoju wydarzeń związanych z nim i Emily nie wspomniano ani słowem. Z ignorancją scenarzystów spotkali się także Howard (Simon Helberg) i Bernadette (Melissa Rauch), których próby eksmitowania Stuarta z należnego im domu utkwiły w martwym punkcie.

The Matrimonial Momentum

„The Matrimonial Momentum” bardziej niż do śmiechu dał widzom okazję do wymuszonego chichotu. Wszystko za sprawą chaotycznych zamiarów scenarzystów, którzy nieudolnie usiłowali bawić poprzez melancholię. Nawet jeśli dr Sheldon Cooper nadal sypie nieumyślnymi żartami – czasem nawet udanymi – jak z rękawa, początek dziewiątego sezonu „Teorii wielkiego podrywu” okazał się niezręczny. Mimo wszystko wierzę, że jego rozwój nie przyniesie widzom więcej rozczarowań, a ekipa Chucka Lorre’a zauważy własne błędy i wyniesie z nich nauczkę. Parafrazując Karen Walker z kultowego „Willa i Grace”, pozostaje mi przyznać: ten odcinek NIE okazał się śmieszny w swym smutku.

Teoria wielkiego podrywu”, sezon dziewiąty – ocena „na pierwszy rzut oka”: 50/100

https://www.youtube.com/watch?v=Kg-RVvrWzTc

Stały współpracownik

Autor bloga HisNameIsDeath.wordpress.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?