Orphan Black – recenzja 4. sezonu

Czwarty sezon Orphan Black dobiegł końca, a wraz z nim nadszedł początek ostatnich momentów całego serialu. Na przełomie dziesięciu odcinków byliśmy świadkami kilku odkryć, zmian i wielkich powrotów. Najważniejszy jednak jest fakt, że Sarah jest o krok bliżej do poznania prawdy o swoim powstaniu. Spoilery.

Główną bohaterką Orphan Black jest Sarah, która dowiaduje się, że jest klonem. Poznaje Alison i Cosimę, które wdrażają ją w całą sytuację. Na przełomie trzech sezonów poznaliśmy też inne klony, między innymi Helenę, siostrę bliźniaczkę Sary, oraz Krystal. Jest jeszcze jej przyrodni brat, Felix (Jordan Gavaris), oraz matka zastępcza, Siobhan (Maria Doyle Kennedy), z którą jak się okazuje kobieta jest spokrewniona. Trzeci sezon kończy się decyzją Sary o pozostaniu razem z Kirą (Skyler Wexler) na Islandii.

Zobacz również: TOP 10 – Najgorsze matki w serialach

Początek czwartego rozdziału przygód Clone Club był swego rodzaju powrotem do przeszłości. Twórcy postanowili przedstawić ostatnie chwile życia Beth. Jak przebiegało jej śledztwo, czego się dowiedziała i kim była tajemnicza MK, która ostrzegła główną bohaterkę przed nadciągającym niebezpieczeństwem. Scenarzyści postawili również na powrót znanego nam z poprzednich sezonów wątku Neolucjonistów. Pierwszym znanym nam przedstawicielem tej grupy był Dr Leekie. Jak się okazuje to właśnie oni kontrolują wszystkie genetyczne eksperymenty, manipulacje oraz po części odpowiadają za powstanie klonów.

Zobacz również: Na pierwszy rzut oka: 4. sezon Orphan Black

Sarah nadal chce zrobić wszystko, aby dowiedzieć się, kto stoi za całym zamieszaniem. To, co kiedyś miało być prawdą, w obliczu nowych faktów okazało się jedynie czubkiem góry lodowej. Dziewczyna musi zacząć śledztwo od nowa, oczywiście, ryzykując nawet własnym życiem. Do gry włącza się Rachel. Trzeci sezon przesiedziała na ławce rezerwowych, ale teraz zdecydowanie wraca do tego, co potrafi robić najlepiej, czyli manipulowania ludźmi. Teraz chce zostać pierwszym klonem, który stanie na czele Neolucjonistów i do celu kroczy po trupach. Czas ucieka, a Cosima nadal próbuje znaleźć lekarstwo, które uleczy ją i siostry.

Niestety na drugi plan odsunięto Helenę i Alison, przez co czwarty sezon zdecydowanie stracił. Po pierwsze, mało w nim było elementów komediowych. Tak, Orphan Black jest dramatem, ale momenty rozluźnienia w przypadku tego serialu potrafiły zdziałać cuda. Alison zawsze była oderwaniem od szalonej karuzeli wydarzeń, a teraz została wykorzystana tylko po to, żeby popchnąć fabułę odrobinę do przodu. Praktycznie nie kontaktowała się z siostrami, nawet się z nimi nie widywała. Jedynym łącznikiem był Felix. Kiedy Helena pojawia się na ekranie, może wydarzyć się wszystko. Jej postać jest przeciwieństwem poukładanej i zorganizowanej Alison. Ich duet mógł sprawić, że czwarty sezon będzie lepszy. Niestety bój o czas ekranowy wygrała Sarah i Rachel. Zabrakło też wspólnych scen wszystkich klonów.

Felix postanowił znaleźć swoją biologiczną rodzinę, co nie spodobało się Sarze. To, co jawiło się jako ciekawy wątek i zmianę w relacji rodzeństwa, niestety nie zdało egzaminu. Można było odnieść wrażenie, że jest jedynie zapychaczem kolejnych odcinków. Zdecydowanie nie wykorzystano drzemiącego tu potencjału. Plusem jest postać Krystal, którą poznaliśmy w trzecim sezonie. Ekstrawagancka kosmetyczka wie więcej, niż wszystkim się wydaje. Wprowadzenie jej na tym etapie było bardzo dobrym posunięciem, ponieważ uzupełniła delikatnie pokłady komizmu drzemiące w serialu.

Zobacz również: TOP 10 – Serialowe pary LGBT

Czwarty sezon Orphan Black jest idealnym początkiem końca. Teraz, kiedy już wiemy, że piąty będzie też ostatni, nabiera to jeszcze większego sensu. Każdy kolejny odcinek porządkuje wszystkie znane nam fakty. Oczywiście po rozwiązaniu jednej zagadki, pojawia się kilka kolejnych i jeszcze więcej pytań. Niestety, postać Sary momentami staje się męcząca, a na dokładkę zaserwowano nam powrót jej konfliktu z Rachel. Bardzo wtórny pomysł, który tylko obrazuje, że scenarzystom już ich brakuje.

Oczywiście, Tatiana Maslany zachwyca. Chociaż w tym sezonie mniej niż w poprzednich. W serialu nie ma już miejsca na wprowadzenie nowych klonów. W tym pozwolono jej na zgłębienie postaci Krystal, która tylko potwierdza, że pozory to nie wszystko. Jeżeli chodzi o inne bohaterki, wydaje się, że stanęły w miejscu. Postarano się bardziej o intensywny rozwój fabuły, aniżeli postaci. Nikt nie wyciąga wniosków z popełnionych błędów, co tylko prowadzi do nieuniknionej katastrofy.

Pomimo kilku uchybień Orphan Black nadal pozostaje pozycją, którą bardzo dobrze się ogląda. Analizowanie kolejnych wydarzeń i zwrotów akcji sprawia ogromną przyjemność. Nic w tym serialu nie jest przypadkowe i wszystko ma swój cel. Kulminacyjny epizod czwartego sezonu jest bardzo intensywny i nie pozwala oderwać wzroku od ekranu nawet na minutę. Gdyby takie tempo zostało narzucone wcześniej, może całość wypadłaby odrobinę lepiej. Pomimo to, jesteśmy na dobrej drodze, aby zakończyć przygodę z serialem, który nadal pozostaje w formie.  

plakat i zdjęcia: BBC America

Redaktor

Większość wolnego czasu spędza na oglądaniu seriali i pisaniu o nich.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?