Temat egzorcyzmów jest dość powszechny we współczesnym kinie. Jeśli spojrzymy na listy horrorów z ostatnich lat, to w każdym roku pojawia się przynajmniej jeden traktujący o opętaniach. Gdy ktoś pyta mnie o tę tematykę do głowy przychodzą mi od razu Egzorcysta, Egzorcyzmy Emily Rose czy Rytuał. Na małym ekranie wątek ten mogliśmy oglądać na przykład w bardzo kontrowersyjnym American Horror Story: Asylum. Sprawdźmy więc, jak poradzi sobie najnowszy serial twórcy The Walking Dead – Roberta Kirkmana, w którym bohaterowie walczą z demonami gnieżdżącymi się w głowach ich znajomych.
Zobacz również: Banshee – recenzja 4. sezonu
Porozmawiajmy trochę o intrze. Twórcy częstują nas świetnymi napisami początkowymi, które od razu przywodzą na myśl The Walking Dead, bo co by nie mówić, zrobione są dokładnie w tym samym stylu. Odwrócona do góry nogami praca kamery, zbliżenia na przestarzałe ściany i elementy domów, z których schodzi farba oraz niepokojąca muzyka mówią nam „Tutaj nie będzie sielankowo”.
Zaraz po tym poznajemy małego Joshuę, dobitnie informującego swoją mamę, że coś z nim nie tak, a nam sugerując, iż on będzie poniekąd gwiazdą wieczoru. Później przenosimy się do nienoszącego od dawna śladów używalności domu głównego bohatera. Kyle Barnes, grany przez Patricka Fugita jest mężczyzną, który ma za sobą poważne doświadczenia z demonami, ulokowanymi w ciałach jego najbliższych. Niegdyś szczęśliwy mąż i ojciec, teraz człowiek dręczony wyrzutami sumienia, świadomie wybierający samotność, żeby mieć pewność, iż żadnemu z jego bliskich nie stanie się już krzywda. Naprawdę dobrze, że mamy tu do czynienia z bardzo skomplikowanym bohaterem, ukształtowanym przez przeszłość. Musi on jednak porzucić izolację i pomóc uzależnionemu od alkoholu i hazardu wielebnemu Andersonowi w wypędzeniu demona z małego Joshuy. Na tym jednak współpraca z klnącym w najlepsze pastorem się nie skończy.
Po serialu Outcast: Opętanie nie spodziewałem się jakiś specjalnych fajerwerków. W moich oczach temat egzorcyzmów wydaję się już tak wyekspolatowany, że ciężko obecnie wprowadzić do niego jakikolwiek powiew świeżości. Ale mimo wszystko udaje się mu to głównie przez niewielkie kontrowersje jakie wzbudza i postacie, które nie są jednowymiarowe. W scenach wypędzania demonów może niektórych przyprawić o ciarki. Ci, którzy nie są odporni na tak makabryczne sceny, mogą nawet przerazić się tym, jak złe moce oddziałują na małego chłopca. Niecodziennie także możemy spotkać duchownego, który byłby tak daleki od religijnych wzorów, a mimo wszystko wzbudzał naszą sympatie. Świetnym zabiegiem okazały się retrospekcje, pokazujące przeszłość Kyle’a i przybliżające nam jego doświadczenia. Co jak co, ale lekko to on nie miał. Nie jest to jednak serial tak kontrowersyjny i przerażający, jak przytoczony wcześniej drugi sezon American Horror Story, w którym to siostry zakonne zdecydowanie przekraczały granice dobrego smaku. Starzy wyjadacze horrorów nie będą zaskoczeni tym, co dzieje się na ekranie.
Zobacz również: Outcast – Cinemax przedłuża serial na 3 miesiące przed premierą!
Co by nie mówić, nowy serial Roberta Kirkmana zalicza całkiem przyzwoite otwarcie. Jego siła tkwi przede wszystkim w świetnie zarysowanych i odegranych postaciach, a także mrocznej atmosferze, która w nim panuje. Jeśli twórcy będą dalej konsekwentnie rozwijać osobowości swoich bohaterów oraz zaskoczą nas ciekawymi twistami oraz straszniejszymi scenami, to będziemy mogli mówić tutaj o jednej z najciekawszych premier tego roku. Pozostaje trzymać kciuki za kolejne epizody.