Na pierwszy rzut oka: 1. sezon Shades of Blue

Jennifer Lopez jest kobietą sukcesu i tego nie można jej odmówić. Grywała w dobrych filmach, nagrała kilka niezłych płyt, będzie koncertować w Las Vegas i na dokładkę postanowiła zafundować sobie serial. Tak, bo w Shades of Blue Lopez nie tylko gra główną rolę, ale też jest jego producentką.

Shades of Blue rozpoczyna budząca niepokój scena, w której główna bohaterka nagrywa swoje wyznanie. Potem zostajemy przeniesieni o dwa tygodnie w przeszłość, aby zobaczyć, dlaczego do owego wyznania doszło. Harlee Santos (Lopez) to policjantka z nowojorskiego Brooklynu, która wraz z grupą „przyjaciół” w swoim wydziale dba o porządek na ulicach miasta, dogadując się z handlarzami narkotyków. Oczywiście, otrzymują za to sowite wynagrodzenie. Na czele grupy stoi Matt Wozniak (Ray Liotta), który wydaje się najbardziej skorumpowanym policjantem na posterunku. Kwestią czasu było zainteresowanie się wydziałem przez FBI. Przyłapują Santos na gorącym uczynku, a ta, motywowana dobrem córki, zgadza się na współpracę i łamie zasady lojalności wobec współpracowników. Czy takie działania mogą zostać usprawiedliwione dobrym zakończeniem sprawy? Tak właśnie policjanci tłumaczyli swoją pracę na boku. W końcu ulice Nowego Jorku stały się bezpieczniejsze.

Postać Harlee Santos jest niezależna, silna, potrafi zawalczyć o swoje, ale też pokazać się od wrażliwej strony. Jako samotna matka jest zmotywowana, aby zapewnić córce to, co najlepsze, a przede wszystkim bezpieczeństwo. Widać, że faktycznie zadbano, aby aktorka prezentowała się idealnie. Ma pięknie ułożone włosy, naturalny makijaż i nawet kiedy trenuje, pot wydaje się być jedynie mgiełką okalającą jej ciało. Mimo to, nie można Lopez odmówić talentu. Oddanie kolejnych emocji nie sprawia jej większego problemu. W jednej ze scen jest silną policjantką, która nie da za wygraną, a w kolejnej pokaże kobiecą wrażliwość i bezsilność. Na myśl przychodzą jej rolę w Nigdy więcej, Mieście śmierci, czy Oczach Anioła. Obok niej błyszczy Ray Liotta. Idealnie pasuje do roli czarnego charakteru w tej historii. Jego postać ma dwie twarze – miłą i pomocną dla osób, którym ufa oraz okrutną dla tych, którzy staną mu na drodze lub zdradzą. Pomiędzy aktorami czuć chemię i dzięki Bogu, bo gdyby nie to, serial stałby się kolejną kliszą o policjantach i złodziejach.

Po pierwszej scenie zostajemy wrzuceni w środek dochodzenia i strzelaniny, już wtedy można zauważyć, że pani Santos do najświętszych nie należy. Od tego momentu wchodzimy w spiralę kłamstw i intryg, jednak nie ma w tym nic odkrywczego. Filmów i seriali na ten temat powstało mnóstwo. Akcja rozwija się bardzo szybko i już pierwszy odcinek nadaje ton całości, niczego nie ukrywa i obnaża wszystkie błędy. Po pierwsze, postać Lopez dominuje. To samo tyczy się Liotty. Obie postaci są ważne, ale w odcinku powinien znaleźć się czas na rozwinięcie wątków pobocznych. Drea de Matteo powraca ze stałą rolą w serialu, a ma może dwie, niekoniecznie udane kwestie. Jeżeli jej postać nie rozwinie się w trakcie trwania Shades of Blue, niezrozumiałe dla mnie będzie przyjęcie przez nią tej propozycji. Po drugie, odnosi się wielkie wrażenie wtórności i zrecyklingowanej historii. Skorumpowany glina w końcu wpada w pułapkę i jego lojalność zostaje wystawiona na próbę. Nawet obecność silnej, kobiecej postaci nie jest w stanie tego wrażenia zamazać.

Shades of Blue emanuje intensywnością. Fabuła rozwija się szybko, dzięki czemu widz nie musi zastanawiać się nad motywami działania postaci. Jest to też sposób na ukrycie niedoskonałości. Pierwszy sezon liczy trzynaście odcinków i mam nadzieję, że w kolejnych twórcy odnajdą równowagę i poświęcą czas innym postaciom oraz nie padną ofiarą banału, jakim może zostać serial o skorumpowanych policjantach.

Redaktor

Większość wolnego czasu spędza na oglądaniu seriali i pisaniu o nich.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?