Lucyfer – recenzja 3. (ostatniego?) sezonu

Zapalmy świeczkę nad 3. sezonem Lucyfera, gdyż będzie on ostatnim. Zaskoczeni? Ja nie bardzo. Po nierównym poziomie odcinków trzeciej serii spadek oglądalności był oczywistą konsekwencją. I chociaż dwa końcowe epizody odbiły się od dna, wracając do dawnego poziomu (znanego, chociażby z drugiego sezonu), było już za późno. Decyzja o zakończeniu produkcji serialu zapadła i może tylko bunt dużej rzeszy fanów mógłby ją zmienić. Tylko czy jest jeszcze o co walczyć?

Lucyfer miał ogromny potencjał, który (i trzeba to powiedzieć głośno i wyraźnie) zmarnowali twórcy. Pierwszy sezon miał wybadać grunt, czy ta forma się przyjmie. Czy historia o diable rozwiązującym zagadki kryminalne w mieście aniołów przemówi do widzów? Okazało się, że widownia pokochała niesfornego i uroczego Lucyfera, i to bardzo. Twórcy wyciągnęli wnioski i wiedząc dokładnie czego chcą odbiorcy, zaserwowali im to w kontynuacji. Drugi sezon mógł się pochwalić iskrzącym się humorem, intrygą i chemią między bohaterami. Jednak przede wszystkim zwiększono dawkę nadnaturalnych wątków, spychając trochę śledztwa na dalszy plan. Koniec końców wyszło to jednak serialowi na dobre. W końcu Lucyfera oglądaliśmy dla oryginalnych i ciekawych postaci nie z tego świata. Pomimo że nie zawsze rozumieliśmy zamysły scenarzystów, fabuła gnała z taką prędkością, że nie mieliśmy czasu się na nich gniewać. Po dobrych dwóch częściach, z niecierpliwością oczekiwaliśmy na 3. sezon. Ciekawość podsycały jeszcze zwiastuny prezentujące nam nadejście tajemniczego Sinnermana, który jako jedyny mógł zagrozić Lucyferowi. Mając tak solidne podstawy, co mogło pójść źle? Ano wszystko. Tak długo wyczekiwany 3 sezon okazał się bowiem totalną porażkę.

Zobacz również: Na pierwszy rzut oka: 1. sezon Patricka Melrose

https://www.youtube.com/watch?time_continue=6&v=sOYrgMZ6cjc

Spadek formy było widać już od początku trzeciej serii. Jednak wciąż gdzieś tam tlił się płomyk nadziei, że fabuła rozkręci się jeszcze. Niestety wszystko na próżno. Nawet jeśli w niektórych odcinkach można było zauważyć dawną jakość, w kolejnych gwałtownie ona spadała. Ten nierówny poziom zraził wielu fanów, którzy nie potrafili już wytrzymać tego, co scenarzyści robią z ich ulubionymi bohaterami. I nie można ich za to winić. Twórcy odebrali im wszystko, za co tak kochali ten serial, nie dając nic w zamian. Listę przewinień należy rozpocząć od głównego antagonisty, który okazał się bardziej niekonsekwentny niż Lucyfer w kwestii wyznawania uczuć pani detektyw. Jeśli już jesteśmy przy wątku romantycznym naszego diabła z Decker, scenarzyści przeszli samych siebie w rzucaniu kłód pod nogi naszej pary bohaterów. Zresztą nie tylko oni mieli pod górkę. Również inne pary, które pojawiły się jak grzyby po deszczu, nie miały zbyt ciekawie. Te związkowe dramaty w większości nie zasługiwały na tyle czasu antenowego, ile otrzymały.

Jednak poważniejszym przewinieniem twórców, było porzucenie nadnaturalnych wątków.  W trzecim sezonie scenarzyści ograniczyli się jedynie do postaci Pierce’a — biblijnego Kaina, który za zabójstwo swego brata został ukarany nieśmiertelnością. Zapytacie: co się stało z demonicznym głównym bohaterem i jego anielskim bratem? Lucyfer utracił swoją diabelską twarz, a Amenadiel skrzydła, przez co ich nadnaturalne zdolności się ograniczyły do minimum. Mało tego, wraz z utratą mocy, stracili też swoje charaktery. Może początkowo, lęk potężnego diabła przed wyznaniem uczuć pani detektyw był uroczy, jednak ileż można wałkować ten wątek? Z czasem zachowanie Lucyfera zaczęło być irracjonalne, by w końcu stać się wręcz irytujące. Również postawa Chloe nie była lepsza. Zamiast przyznać się do swoich uczuć, wolała romansować z przełożonym. To jednak nie koniec. Również inne postacie zaliczyły nielogiczne zachowania. Jednak największy emocjonalny rollercoaster przeżyła Maze. Niestety jej wątek został ograniczony do minimum, przez co aktorka nie miała nawet szansy na większe rozwinięcie swojej postaci. Podobnie, jak  w innych przypadkach, zabrakło tutaj porządnego psychologicznego podłoża prezentowanych zachowań.

Zobacz również: Na pierwszy rzut oka: 6. sezon Elementary

https://www.youtube.com/watch?v=pGiTJ_I_Oe8

W całości były jednak pewne plusy, które trzeba zaznaczyć. Ciekawym pomysłem okazały się starania scenarzystów, by w każdym odcinku nad rozwiązaniem sprawy pracowała inna grupka bohaterów. Momentami dostarczało to mnóstwa rozrywki i humoru  (jak chociażby w odcinku, gdzie Lucyfer i Pierce udawali małżeństwo). Niestety to by było tyle, jeśli chodzi o pozytywy. Zarówno muzyka, jak i zdjęcia nie powalały specjalnie na kolana, prezentując przeciętny poziom. Również gra aktorska nie wybijała się ponad przeciętną. A efekty specjalne były momentami żenujące, szczególnie w dwóch ostatnich odcinkach. Jak gdyby wiedząc, że to koniec, producenci poskąpili pieniędzy na porządną grafikę komputerową. Pomimo jednak kiczowaty efektów i nielogicznych walk, były to najlepsze odcinki w całej serii. W końcu doczekaliśmy się bowiem jakiejś akcji, ciekawych zwrotów akcji i intrygujących wątków.

Porzucenie serii przez fanów jest logiczną konsekwencją słabego poziomu 3. sezonu. Główną winę ponoszą scenarzyści za beznadziejne i nielogiczne poprowadzenie naszych bohaterów, przez co utracili oni swoją charyzmę. Brak porządnie zarysowanego antagonisty również nie poprawiło sytuacji serialu. Jedyną aktorką, która była wiarygodna w swojej roli była Tricia Helfer jako Charlotte. Produkcji nie ratował nawet dowcip i przystojna twarz Toma Ellisa (bo niestety tylko do tego sprowadzono naszego ulubionego bohatera, odbierając mu nie tylko demoniczny wygląd, ale i pazur). Fani wciąż walczą o przywrócenie serii, zbierając zaciekle podpisy pod petycją. Jednak jak tak ma wyglądać kolejny sezon, to ja podziękuję. Może faktycznie jedyną szansą na uratowanie tego serialu, jest znalezienie nowej stacji, która podejmie się produkcji? W końcu stacja FOX pokazała nam już, co potrafi, a raczej czego nie potrafi.

Zdjęcie wprowadzenia: materiały promocyjne Fox

Stały współpracownik

Studentka dziennikarstwa. Miłośniczka kina. Zafascynowana Azją, a w szczególności koreańską kinematografią. Fanka Sherlocka. W wolnych chwilach ogląda seriale, podróżuje lub rozczytuje się w romansidłach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?