Zapowiada się, że w trzecim sezonie łączącego dystopię i wuxia serialu, główni bohaterowie wciąż nie zaznają chwili spokoju ani ukojenia. Jak to mawiają anglosasi: no rest for the wicked. Z siedmiu trzymających dotychczas władzę nad różnymi terytoriami Badlandów baronów pozostała jedynie dwójka, aktualnie krzyżująca miecze w cywilnej wojnie. Po jednej stronie barykady znajduje się planująca rewolucję i uwolnienie ciemiężonego ludu Minerwa, popularnie zwana Wdową (Emily Beecham), a po drugiej nosząca białe barwy wyznawczyni starego, opartego na prawie siły porządku Chau (Eleanor Matsuura). Jakby problemów było za mało, w grze pojawia się również tajemniczy wysłannik Mesjasza, mający u boku dwójkę obdarzonych nadprzyrodzoną siłą wojowników.
Into the Badlands od samego początku było przede wszystkim serialem o efektownie walczących ze sobą ludziach i jak na razie takim pozostaje. Przede wszystkim każdy z baronów miał na swoich usługach Cogsów, przeszkolonych, pilnujących porządku wojowników, mających w perspektywie możliwość wyzwania swoich panów i, jeśli wygrają, zajęcia ich miejsca. Tak właśnie swoje życie zaczął oraz wiódł przez długie lata Sunny (Daniel Wu), służąc Quinnowi (Marton Csokas), czerwonemu baronowi zajmującemu się uprawą maku i wytwarzaniem opium. Gdy nasz bohater zakochał się w lekarce Veil (Madeleine Mantock) i wbrew prawu oboje doczekali się potomka, ich dotychczasowe w miarę stabilne życie legło w gruzach, mniej więcej tak jak system baroństwa, w którym żyli. Losy poszczególnych postaci w trybach intryg ciągle zmieniających strony baronów stały się nagle niezwykle skomplikowane.
Na początku trzeciego sezonu Sunny wędruje przez Badlands z synem, próbując zapewnić im jakieś przetrwanie po tym, jak zostali sami. A z wyznaczoną za jego głowę wysoką nagrodą nie jest mu łatwo, zwłaszcza wówczas, gdy dziecko dostaje gorączki. Minerva dalej dąży do urzeczywistnienia swojego snu o kraju sprawiedliwym i dbającym nie tylko o najsilniejszych, nie wahając się iść do celu po trupach sojuszniczek. Pozbawiony nadnaturalnych mocy M.K. (Aramis Knight), z kolei, tkwi w zbudowanej dla niego przez Wdowę klatce, otępiając zmysły opium i marząc o tym, aby wróciły zdolności, których tak niedawno chciał się pozbyć, ponieważ oznaczały w jego życiu jedynie nieszczęścia. Wdowa po Quinnie, Lydia (Orla Brady), odziedziczyła pozycję liderki kultu totemistów po swoim ojcu i zamiast być grzeczną, dobrą guru, prowadzi obóz dla uchodźców. Z kolei pełen niespodzianek kumpel Sunny’ego z kopalni, Bajie, zostaje odbity z transportu Minervy przez… jej byłą prawą rękę, Tildę, aktualnie przewodzącą grupie złodziejek-partyzantek, wspomagających zdobyczami obóz Lydi.
W drugim sezonie świat serialu legł w gruzach, w trzecim nie zanosi się jednak na to, aby pył miał opaść, a z niego wyłonić nowy porządek. Równowaga sił przestała istnieć, coraz większa liczba bohaterów znajduje się zresztą poza strefą wpływów obydwu najważniejszych graczek, próbując przeżyć tę wariacką wojnę. Fakt, że drogi części z nich (Sunny’ego, Bajie oraz Lydi) splotą się w obozie dla uchodźców nie jest bez znaczenia, na razie możemy się jedynie domyślać, że niedługo spotkają również Tildę. Ta czwórka w jednym miejscu raczej nie wróży niczego dobrego, acz może się okazać głosem rozsądku, który będzie musiał rozbrzmieć, jeśli nowe zagrożenie będzie tak niebezpieczne, jak to nam sugeruje pierwszy odcinek. Zresztą, należałoby zapytać również skąd przybyli owi wojownicy i jakiego mesjasza są prorokami? Czy pochodzą z na poły mitycznej Azry, do której wszyscy chcą się dostać? Czy również znają tajemnicę czarnej energii, do niedawna będącej ważną częścią życia M.K. i kiedyś, dawno temu, podobno również Wdowy?
Jak na serial, którego fabuła została podporządkowana temu, aby uwzględnione w nim sceny walki miały jakiś sens, historia w Into the Badlands robi się coraz bardziej interesująca. Ponownie obiecuje również odpowiedzi na pytania, na które do tej pory uparcie odpowiada zdawkowo i szczątkowo. Na dodatek wszystko wciąż obudowane jest w piękne widoki i dokładnie zaaranżowane ujęcia poszczególnych lokacji – nawet pobojowisko po starciu wojsk Chau z Wdową pozostaje w narzuconej od pierwszego sezonu konwencji kolorystycznej oraz estetycznej. Dodatkowo pojedynki wciąż zachwycają choreografią, wykonaniem oraz łamaniem praw fizyki. I nie chodzi tylko o egzekucję tych toczonych na otwartych terenach, ale również w zamkniętych, klaustrofobicznych pomieszczeniach, a to już jest troszkę wyższa sztuka filmowych zmagań.
Pierwszy odcinek trzeciego sezonu zapowiada ponownie kawałek dobrej i efektownej rozrywki w ładnej oprawie. Byle tylko tę obietnicę spełnił.
Ilustracja wprowadzenia AMC