Na pierwszy rzut oka: 4 sezon Fear The Walking Dead

Niezwykle trudno jest pisać o serialu, który nierozerwalnie łączy się z inną franczyzą. Pierwotnie Fear The Walking Dead jawił się jako spin-off do ultra popularnego The Walking Dead, którego ósmy sezon właśnie dobiega końca. Twórcy produkcji postawili na fuzję obu tytułów, wprowadzając do fabuły FTWD postać Morgana Jonesa, znanego maniakom TWD już od pierwszego odcinka pierwszego sezonu. Wydawać by się mogło, że jest to zabieg mający na celu przyciągnięcie przed ekrany fanów zombie survivalu, których  nie wciągnęły poprzednie sezony Fear. Prawda leży gdzieś po środku, bowiem z dwóch premierowych odcinków, które było mi dane przedpremierowo obejrzeć, wyłania się obraz bardzo konsekwentnie zbudowanego pobocznego uniwersum, które od początku kreowane było na takie, które w końcu musi się zderzyć z tym głównym. Rzecz w tym, że po nowy sezon przygód Madison i spółki można sięgnąć równie dobrze nie znając poprzednich sezonów, można spokojnie dać się wrzucić w środek akcji. Jest to bowiem zupełnie „nowe rozdanie”, z nową czołówką, zupełnie nowymi, ciekawie napisanymi postaciami i świetnymi mrugnięciami do samego TWD

Odcinek zatytułowany What’s Your Story? skupia się na wędrówce Morgana Jonesa, który spotyka na swojej drodze tajemniczego osobnika zachowującego się jak rasowy rewolwerowiec, oraz podróżującą bardzo postapokaliptycznie wyglądającym wehikułem kobietę. Chcecie poznać więcej szczegółów na temat Morgana i jego postrzegania świata? Jego walkę z obłędem i poszukiwanie odkupienia? Ten epizod jest mu w dużej mierze poświęcony, a końcówka zaostrza apetyt na dalsze oglądanie bowiem w końcu dochodzi do oczekiwanego crossoveru. Tylko na jakich zasadach się to obywa? Kiedy to wszystko się dzieje? Tego nie mogę zdradzić, ale przyznam, że byłem bardzo pozytywnie zaskoczony plot twistem i obecnością kilku postaci. A sam klimat odcinka też mocno przypomina mi początki TWDgdzie zamiast masy zmieniających się jak w kalejdoskopie postaci obcowaliśmy często z zabójczymi pustkowiami, a obecność nieumarłych budziła większy lęk. Wydaje mi się, że FTWD jest bardziej surowe, brudniejsze, kolorystycznie ciemniejsze i dzięki lokalizacjom bardziej nieprzyjazne. Szczególnie, że pokazani nam bohaterowie nie są wielce zaprawieni w bojach, wciąż popełniają masę głupich błędów, ale jednocześnie na naszych oczach dojrzewają i stają się bardziej dzicy, a przecież analogicznie taką drogę przebył Rick i spółka. 

Przyszło mi także zmierzyć się z drugim odcinkiem nowego rozdziału w historii, jak to okeśla mój dobry znajomy, „Januszy survivalu” zatytułowanym Another Day in the Diamond. Nie będę podejmować się próby wyjaśnienia go, natomiast muszę odnotować, że w tym epizodzie skupiono się już na dalszych losach Madison i jej rodziny, a akcja rozgrywa się niedługo po feralnym finale sezonu trzeciego. Postacie muszą zmierzyć się z prześladującymi ich wspomnieniami, oraz nową, bardzo niepokojącą grupą, dzięki, której zobaczycie innowacyjne metody radzenia sobie z nieumarłymi. Więcej zdradzić nie zamierzam, bowiem raz, że wiem niewiele, a dwa to akcja jest poprowadzona na tyle tajemniczo, że trudno mi przewidzieć co się wydarzy i już wydarzyło (to zrozumiecie po obejrzeniu odcinków). Jeśli więc uważaliście FTWD za serię lepszą od TWD (a znam takie osoby), to prawdopodobnie Wasza sympatia do Januszy jeszcze bardziej wzrośnie. Serial będzie u nas emitowany już od 23 kwietnia na AMC Polska

Stały współpracownik

Bloger i dziennikarz. Koncertuje więcej niż wypada. Lubi jeździć na konwenty. Recenzuje i pisze artykuły o popkulturze od ponad 5 lat. Założyciel bloga Zryta Bania Stanleya i fanpage Filmy, Które Ryją Banie Zbyt Mocno. Metaluch i irytujący "śmieszek".

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?