Mozart in the Jungle – recenzja 4. sezonu

Powrót Mozart in the Jungle zawsze jest wydarzeniem, które wzbudza emocje – przynajmniej jeżeli chodzi o mnie. To już czwarty sezon jednego z najlepszych seriali ostatnich lat i biorąc pod uwagę, że z doświadczenia wiadomo, iż kolejne serię dobrych produkcji mogą zawodzić, okazuje się, że Mozart in the Jungle ma wszystko pod kontrolą.

Czwarty sezon serialu Amazona rozpoczyna się w momencie, kiedy kończy się trzeci. Fani serialu wiedzą, że są to wydarzenia ważne, bo po trzech sezonach napięć i przekomarzań Rodrigo (Gael Garcia Bernal) i Hailey (Lola Kirke) w końcu wpadają sobie w objęcia. Rodzi się między nimi uczucie i zadaniem tegorocznej odsłony Mozart in the Jungle jest odpowiedź na pytań kilka – czy fani polubią Rodrigo i Hailey razem? Czy oni polubią siebie razem? Czy może jednak lepiej, jak będą żyli osobno? Na te wszystkie pytania dostajemy w końcu odpowiedzi, które oczywiście nie zadowolą wszystkich.

Zobacz również: Everything Sukcs! – recenzja 1. sezonu!

Otwarcie żadnego innego sezonu Mozart in the Jungle nie przebije zeszłorocznego, kiedy znaleźliśmy się we Włoszech z Monicą Bellucci u boku głównego bohatera. W tym roku pierwsze odcinki są stosunkowo spokojne. Hailey przygotowuje się do udziału w wielkim konkursie dyrygentów, Rodrigo dalej przewodniczy nowojorskiej orkiestrze, ale też kontynuuje tradycję swojego nauczyciela i sam otworzył szkołę dla młodych talentów . Gloria (Bernadette Peters) dalej walczy o fundusze na utrzymanie orkiestry, a Thomas (Malcolm McDowell) szuka nowych doznań i rozpoczyna prowadzić skromną orkiestrę wprowadzając w niej alternatywne elementy.

Nie ulega wątpliwości, że po części muzyka zeszła na drugi plan w kolejnych sezonach Mozart in the Jungle. Pierwszy i drugi to prawdziwy ukłon w jej kierunku. Teraz skupiamy się bardziej na tym, jak żyją nasi bohaterowie, w jakich są związkach i co na nich czeka w przyszłości. Muzyka stała się tylko ważnym dodatkiem. Ważnym, bo bez niej nasi bohaterowie.. no cóż.. nie istnieją. Ale jednak dodatkiem.

Czwarty sezon nabiera tempa, jak z jednej dżungli przenosimy się do drugiej, czyli z Nowego Jorku do Tokio, gdzie Hailey bierze udział w konkursie dla młodych dyrygentów. Piękne są sceny, kiedy zwiedzają zatłoczone ulice miasta i trafiają do miejsca, gdzie siedzisz i nic nie mówiąc słuchasz muzyki.

Zobacz również: Britannia – recenzja 1. sezonu

Związek Hailey i Rodrigo dostał to, czego potrzebował, czyli czasu. Oboje mieli szansę poznać siebie nawzajem w sposób, jaki do tej pory nie był im dany. Rodrigo poznał rodzinę Hailey i jej przeszłość. Dowiedział się dlaczego zainteresowała się muzyką i co było motywacją do działania.

Mozart in the Jungle nadal prezentuje się znakomicie. Dalej przybliża zwykłym śmiertelnikom świat, który zarezerwowany jest tylko dla wybranych. Jest chyba jedynym serialem, którego nie wyłączam po zakończonym odcinku, tylko zostawiam, aby napisy same się skończyły – a to za sprawą muzyki, która zawsze im towarzyszy. Komedia Amazona rozwija się razem ze swoimi bohaterami, a ci naprawdę potrafią zaskoczyć. Czwarty sezon świetnie się oglądało, ale chyba już czas się żegnać.

ilustracja wprowadzenia: Amazon

Redaktor

Większość wolnego czasu spędza na oglądaniu seriali i pisaniu o nich.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?