Grace i Frankie – recenzja 4. sezonu

Grace i Frankie to serial, który wchodzi do życia widza nieproszony i niezapowiedziany. Netflix nigdy nie połasił się na dużą reklamę serii, prawdopodobnie myśląc, że wybroni się sama. Nic dziwnego, żadna seria oryginalna ze stajni czerwonego „N” nie ma tak gwiazdorskiej obsady! Jane Fonda i Lily Tomlin debiutowały na srebrnych ekranach kilkadziesiąt lat temu, ale to nie znaczy, że w Netflixowej serii pozwalają sobie na chwilę oddechu. Wręcz przeciwnie. Mimo tego, że Grace i Frankie nie skupia się na wyciśnięciu z aktorek soków, Panie wciąż kierują młode aktorki i pokazują jak powinno wyglądać aktorstwo. Niestety, znakomite wykony nigdy z góry nie piętnują serialu jako dzieło wybitne. Czy czwarty sezon Grace i Frankie to coś ponadto?

https://www.youtube.com/watch?v=Sk25VWEKS-0

Nowa seria Grace i Frankie zaskakuje wielowątkowością. Mimo tego, że sezon otwierają wiekopomne wydarzenia dla naszych bohaterek to nie one wiodą prym w czwartym sezonie. Wiedzie go… życie. Każde zdarzenie ma swoje odbicie w kolejnym odcinku i ciężko mi opisać wam fabułę, chociażby pokrótce, skoro na przekór wszystkim — tytułowe emerytki są bardzo dynamiczne! Wątek goni wątek i nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że dzieci bohaterek są potraktowane przez to po macoszemu. Twórcy próbowali opowiedzieć nam historie młodego pokolenia, ale to od początku było skazane na porażkę. Pokazanie kilku przejmujących zdarzeń z ich życia i kontynuowanie napisanych wcześniej zagadnień szkodzi nie tylko widzom, ale i bohaterom. My, widzowie chcielibyśmy dowiedzieć się czegoś więcej, ale ich a życie przepływa nam między palcami. Jaką pociechę możemy mieć ze świetnie napisanych postaci, skoro tylko przeskakujemy po ich życiu?

Na brak dokończenia myśli cierpią również postaci drugoplanowe. Twórcy udają, że próbowali podtopić je morzem alegorii, ale to nieprawda. Sherree i Teddie to jedne z najciekawszych postaci, jakie przewinęły się przez ten serial. Zniknięcie tej pierwszej można wytłumaczyć tym, że jej rola była jedynie gościnna, ale utrata Teddie to największa wada tego sezonu. Siostra Frankie mogłaby zmienić dynamikę między postaciami i przeprowadzić widzów przez zupełnie nowe szlaki fabularne.

grace and frankie 810x610

Twórcy serialu wzięli sobie do serca krytykę, jakoby seria pluskałaby się w nieco zardzewiałej formule i stworzyli sezon stworzony do binge watchingu. Nikt nie ukrywa, że odcinki powinno się oglądać szybko — jeden po drugim. Mnie bardzo spodobała się ta formuła, ale zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy lubi być przyklejony do ekranu. Fabuła rzadko kiedy zamyka się w jednym odcinku, a szokujące zaskoczenia są kontynuowane wciągającymi wstępami. Ta zaleta przelewa się również na inną. Czwarty sezon Grace and Frankie jest bardzo samoświadomy, dzięki czemu jego dialogi i humor są ostre jak brzytwa. Reżyserowie nie boją się żartów z nowych trendów i trudnych rozmów, ale…

Nie potrafią wywołać większego zaangażowania u widza. Mimo tego, że seria miała potencjał na niejednokrotne wzruszenie widza nie korzysta z żadnej danej szansy. Dostaliśmy jeden wątek, kołaczący się po głowie, ale tylko tyle. Z serialu odeszły dwie, bardzo ważne drugoplanowe postacie, ale widz nie odczuwa ich braku. A co gorsza nie odczuwa tego, że tytułowym bohaterkom ich brakuje.

gf ep301 mm 042516 1591 r

Nie mogę napisać, że Grace i Frankie to serial szczery. W czwartej serii widz wreszcie zauważa katorgi podeszłego wieku, ale to wciąż bardzo wyidealizowany obraz. Twórcy raczej nie połaszą się na więcej (chyba że z finalnym sezonem), dlatego bardzo cieszą mnie ich próby. Niestety, nawet ta, prawdopodobnie największa zaleta całej serii czwartej jest psuta przez pośpiech. Marta Kauffman i Howard J. Morris przelatują przez wątki z siłą tornada.

Czwarty sezon Grace i Frankie był o wiele mniej kreatywny niż wszystkie trzy razem wzięte. Wygląda na to, że scenarzystom powoli kończą się historie do powiedzenia. Na szczęście siłą sitcomów jest aktorstwo, dialogi i humor-tu każdy z tych elementów jest mocny. Dzięki temu seans był dla mnie przyjemny, mimo licznych wad. Jeżeli lubicie od czasu do czasu oderwać się od filmowego, poważnego świata i wybuchnąć głośnym śmiechem koniecznie zerknijcie do Grace i Frankie. Żyjąca definicja BFF udowodni Wam, że nawet bez zręcznie poprowadzonej fabuły można rozśmieszyć widza.

Ilustracja wprowadzenia: Netflix

Stały współpracownik

Nastolatka wychowana przez Hollywood. Uwielbia szeroko pojętą popkulturę i sztukę. Jeżeli spotkalibyście się na ulicy pewnie gloryfikowałaby Nintendo i gry ekskluzywne Playstation, a jakbyś poprosił ją o polecenie filmu to zasugerowałaby seans "The Florida Project". Wierny żołnierz batalionu Archie Comics.

Więcej informacji o

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?