Telefonistki są idealnym serialem na święta. Zwłaszcza, kiedy możemy spokojnie odpocząć po obiedzie i odwiedzinach babć, cioć, wujków i kuzynów. Najlepszym przykładem są moi rodzice, którzy ów produkcję oglądają, w momencie kiedy ja piszę recenzję drugiego sezonu.
Pierwszy sezon Telefonistek obejrzałam tak szybko, jak i drugi. Wszystkie odcinki zostały pochłonięte jeden po drugim. Tegoroczna odsłona hiszpańskiego serialu Netflixa rozpoczyna się kilka miesięcy po wydarzeniach z pierwszego sezonu. Lidia (Blanca Suarez) awansowała w pracy, ale jej życie osobiste zdecydowanie ucierpiało. Angeles (Maggie Civantos) jest więźniem we własnym domu, za sprawą zaborczego i okrutnego męża. Carlota (Ana Fernandez) z jednej strony chce sprawiedliwości dla całego świata, ale sama ma problem, aby zaakceptować związek w jakim żyje. Wątek Margi (Nadia de Santiago) to zdecydowanie najbardziej komediowa część całego serialu, a to za sprawą jej chłopaka.
Pierwszy odcinek rozpoczyna się z przytupem, bo od pozbycia się ciała przez cztery przyjaciółki. Później dowiadujemy się, czyje zwłoki telefonistki wrzuciły do rzeki pod Madrytem. Kolejne epizody skupiają się przede wszystkim na ich staraniach, aby prawda o tym, co zaszło nie wyszła na jaw. Oczywiście życie każdej z nich komplikuje się.
Zobacz również: Good Behavior – recenzja 2. sezonu
Fabułę Telefonistek osadzono pod koniec lat 20. ubiegłego wieku. Kobiety są tak naprawdę zależne od mężczyzn i nawet, jeżeli chcą odnieść jakiś sukces, zawsze coś stanie na drodze. Tak też jest z Lidią, która chce rozwinąć projekt budek telefonicznych, ale jak zawsze problemem jest płeć. To samo tyczy się Carloty, która bez akceptacji ze strony ojca musi liczyć jedynie na siebie. Z jednej strony Telefonistki poruszają bardzo ważne tematy, jak właśnie prawa kobiet, z drugiej jednak czasami można odnieść wrażenie, że jest bardzo infantylny. Ale przez to zachowuje swego rodzaju równowagę.
Główne bohaterki nawigują pomiędzy związkami z mężczyznami, pracą oraz przyjaźnią, a przy tym starają się ukryć wielką tajemnicę. Z jednej strony poruszana tematyka jest bardzo poważna, bo jest to przecież sprawa morderstwa. Ale jest też Sara (Ana Polvorosa), która ma problem z określeniem swojej tożsamości płciowej. Szukając pomocy trafia pod opiekę lekarza, który chce ją z owej „przypadłości” wyleczyć. Oczywiście wiąże się z tym wątek biseksualizmu Carloty i jej strachu przed reakcją najbliższego otoczenia. Jest też sytuacja kobiet i ich marginalizacja, np. w momencie zajścia w ciążę nie będąc mężatką.
Z drugiej strony miłosne perypetie głównych bohaterek można by porównać do tych z latynoskich telenowel. Lidia nie może się zdecydować, co do mężczyzny, którego kocha. Ci najpierw nie chcą z nią być, aby potem zmienić zdanie. Marga z kolei znalazła tego jedynego, ale ciągle znajduje sposób, aby na ich wspólnej drodze pojawiły się kolejne wyboje. Notabene wątek ten jest jedynym w Telefonistkach, który ma w sobie odrobinę komedii. A zabieg ten robi świetną robotę, jeżeli o cały serial chodzi.
Zobacz również: The Girlfriend Experience – recenzja 2. sezonu
Głowne bohaterki są w większości spójne i konsekwentne. Postępowanie Angeles od początku miało jeden cel, który ta osiągnęła. Z czterech przyjaciółek to ona na przestrzeni już 16 odcinków zmieniła się najbardziej. Lidia z kolei okropnie razi hipokryzją. Pierwszy sezon pokazał, że dla własnego celu oszuka bliskich, ukradnie tożsamość innej kobiety, będzie kłamać, popełni przestępstwo. Jednak w drugim sezonie, kiedy ktoś wobec niej postąpi podobnie, reaguje w sposób całkowicie irracjonalny, który nie przystoi komuś, kto dopuścił się podobnych czynów.
Drugim minusem Telefonistek są braki fabularne. Braki, bo nie chcę użyć słowa dziury. Chodzi między innymi o wątek Carloty, Sary i Miguela. Podczas, gdy panie były zajęte problemami Sary Miguel został odstawiony na boczny tor. Na tyle, że nie było wiadomo, co się z nim dzieje. Po prostu zniknął z ekranu, tylko po to, aby nagle pojawić się w ostatnich odcinkach, żeby scenarzyści mogli zrobić porządek z wątkiem, który niestety nie rokował najlepiej. To samo tyczy się córki Angeles, która pojawiła się w pierwszym odcinku, po to żeby potem zniknąć i już nie uraczyć nas swoją obecnością w kolejnych.
Mimo kilku uchybień Telefonistki są serialem, który ogląda się bardzo dobrze. Po pierwsze ze sprawą epoki, w której się toczy. Charakteryzacja bohaterów, wnętrza i inne szczegóły pokazują z jak wielką uwagą tworzony jest serial Netflixa. Drugą sprawą są dobrze poprowadzone odcinki, podczas których nie sposób się nudzić, tajemnica i malutkie, ale jednak, zwroty akcji. Po trzecie, to wspomniana wcześniej równowaga pomiędzy wątkami poważnymi i tymi o mniejszym kalibrze.
ilustracja wprowadzenia: Netflix